
Zmęczony jestem. Bieganie z eRBetką nie było najszczęśliwszym pomysłem. Podobnie jak Matka Natura nie miała dobrego pomysłu urządzając pogodową jatkę. Zimno i deszcz, z przerwami na Słońce. Ale za to widoki fundowała pierwszej klasy.
Jakoś było tak ober spokojnie. Na przyszłej imprezie muszę porobić coś z nocnego życia. Nie mam pewności, czy tym razem powstała jakaś zamknięta całość. Zobaczę, jak wywołam negatywy i slajdy. Wielką przyjemnością (sentymentalną) było popracować na Nikonie F4. Miałem F3, pancernika. Potem miałem od razu F5, którego po prostu nie lubiłem, a zawsze chciałem mieć F4. Mariusz mi pożyczył i miałem z niego ogromną frajdę. To niesamowite, jak sprzęt potrafi wpłynąć na to, co się widzi na matówce/w wizjerze.