2017/01/27

Strzelin/Strehlen w 72 rocznicę wyzwolenia Auschwitz.

Wklejam fragment wspomnień Hansa Stargardtera w tłumaczeniu Violetty Misa-Pachut, który zaczyna być powoli bardzo na czasie. Po pierwsze dlatego, że Strzelin jest blisko stąd, a po drugie, że 80 lat temu ludziom też się wydawało, że mieszkają w cywilizowanym kraju. Tekst polecam przeczytać w całości na portalu dolny-slask.org.pl, choć pewnie te osoby, które tu trafiają, nie muszą się uświadamiać. 

(...) Nazajutrz po ataku esesmanów na nasz dom i zniszczeniu naszego dobytku nasz dom odwiedzało wielu ciekawskich sąsiadów. Niektórzy tylko potrząsali głowami i mówili: „Mój Boże, co się tu dzieje”. Było też kilku, którzy podnosili pięści i krzyczeli: „Ci cholerni Żydzi” czy coś podobnego. Większość ludzi wydawała się być zupełnie obojętna lub bała się cokolwiek powiedzieć więc tylko kręcili głowami nie mogąc uwierzyć, że coś takiego może się zdarzyć w cywilizowanym kraju. Osobiście nie sądzę, żeby naród niemiecki był naprawdę antysemicki w czasach Hitlera. Niemcy zostali „uwiedzeni” przez nazistów a tak naprawdę tylko nieliczni byli z przekonania nazistami. Reszta była zastraszona. Nie mieli wystarczająco dużo odwagi, żeby sprzeciwić się reżimowi terroru. Każdy sprzeciw mógłby się dla nich źle skończyć. Musieli dbać o własną skórę. Nie wierzę, że antysemityzm był głęboko zakorzeniony w narodzie niemieckim. Był wynikiem akcji propagandowych. Urojenia niemieckich przywódców były tak silne, że zdominowały każdą dziedzinę życia. Mogła to tłumaczyć w pewnym sensie sytuacja ekonomiczna w jakiej znalazły się Niemcy już w 1933 roku. Znalezienie kozła ofiarnego było tylko kwestią czasu. I takim kozłem okazał się naród żydowski. Nie wiem skąd wzięła się taka nienawiść. Myślę, że podłoże stanowiła tu religia i obraz Żydów jako morderców Chrystusa. Żydzi jako rasa niższa i gorsza zostali skazani na zagładę. Moja matka aż do śmierci w 1981 roku doskonale pamiętała krzywdę, jaką jej wyrządzono, ale nie było w niej goryczy i żalu. Dwie jej najlepsze przyjaciółki były rodowitymi Niemkami, a jedną z nich Anitę (obecnie 92 letnią) nazywaliśmy od zawsze ciocią. Ciocia Anita podobnie jak moja matka mieszkała w Strehlen i była zatrudniona na kolei. Była jedną z niewielu osób, które odwiedzały nas w domu, mimo, że groziła jej za to utrata pracy. Wycierpieliśmy wiele od Niemców, ale nie ma we mnie goryczy, żalu i nienawiści do nich.
Nasza rodzina wyemigrowała do Gwatemali. Mieszkaliśmy tam 10 lat. Mój ojciec miał tam małą cegielnię. Nigdy, przebywając w tym obcym kraju nie doświadczyliśmy antysemityzmu. W Gwatemali społeczność żydowska była dość liczna. Liczyła około 3 – 4 tysięcy członków, z czego ok. 100 to byli uchodźcy. Zdecydowaliśmy się na Gwatemalę, ponieważ nie mieliśmy żadnych krewnych w innych krajach a żaden kraj na świecie nie chciał przyjąć ubogich Żydów. Serdeczne powitanie było tylko dla Żydów, katórzy przywozili ze sobą pieniądze. Przed nimi świat stał otworem.(...)


Oryginalny tytuł: STREHLEN "Erinnerungen an eine schlesische Kleinstadt und ihre judischen burger " - Fritz Moses

2017/01/26

Ośno/Krausenau - Wiązów/Wansen

Ośno/Krausenau, 26.01.2017 r.

Czeka mnie przerwa w fotografowaniu, bo kilka następnych dni ma być słonecznych i w miarę ciepłych, co nie wróży powodzenia ani w temacie dobrego dla mnie światła, ani poruszania się po rozmakających drogach, czyli Linia 262 też musi zaczekać. Natomiast mam nadzieję, że mikrob toczący moje górne drogi oddechowe da z kolei odetchnąć mnie i będę mógł wrócić szybko na rower. Wobec wszystkich "chceń" na ten rok (żeby nie używać słowa "planów", bo to gwarantuje niepowodzenie), to muszę dość mocno jeździć i zrzucić około 4 kg, które w kontrolowanych warunkach przybyło mi w ciągu zimy. Ale spokojnie w miesiąc się to zrobi, tylko niech da się już jeździć. Śniegu nie było wiele, jednak na zmianę topniejąc i zamarzając uczynił niebezpiecznymi nawet polne drogi, które bardziej przypominają tor dla bobslejów. 

Dzisiaj w przerwie między zleceniami udało mi się wyskoczyć w dwie lokalizacje. Powyższa to wieś Ośno na drodze DW 396 z Oławy do Strzelina. To jedna z najstarszych pamiętanych przeze mnie konstrukcji remiz, spokojnie pamiętam ją od wieku 6 lat, kiedy w połowie lat 80. jeździliśmy z rodzicami do Strzelina oglądać meble w lepiej zaopatrzonym sklepie meblowym. Zdjęcie chciałem zrobić od kilku lat, ale nigdy nie było okazji. 

Wiązów/Wansen, wersja 1, 26.01.2017 r.

Mało które miejsce mijam tak często rowerem, jak Wiązów - chyba tylko furtkę własnego domu. DO tego miasto to jest wybitnie ładne, o ile ma się na tyle sprawną wyobraźnię, żeby to sobie zwizualizować, ponieważ jest strasznie zaniedbane. Zresztą wylałem już sporo żalu w kierunku dewastacji tego miejsca już kilka lat temu i wciąż nie jest ani lepiej temu miejscu, ani mnie. 

Wiązów/Wansen, wersja 2, 26.01.2017 r.

Zrobiłem dwa kadry, bo ujęcie frontalne bardziej mi pasuje i mojej "symetrycznej estetyce" (żart), niemniej sama remiza była chyba rozbudowywana na przestrzeli lat i z pierwotnej wersji została drewniana wieża. Identycznej konstrukcje rozsiane są bliżej Strzelina, gdzie pewnie niebawem podjadę je zlokalizować. Niestety nie znalazłem w mojej skarbnicy wiedzy (czyli portal dolny-slask.org.pl) zdjęć remizy sprzed 1945 roku.

2017/01/25

Owczary/Tempelfeld - Niemil/Niehmen - Osiek/Hennersdorf

Owczary/Tempelfeld, 25.01.2017 r.

W maju 2008 roku przyjechał do mnie Paweł Olejniczak, z którym trochę się powoziliśmy po gminie moją starą Toyotą Cariną E kombi w dizlu. Podczas tych kilku dni zrobiliśmy sporo zdjęć, między innymi udało się się zrobić kilka portretów do cyklu Autobiografia, w tym jedno z moich ulubionych - Pani Stanisławy. Niestety nie zrobiliśmy w tym czasie jednego zdjęcia powyższej remizy w Owczarach, na ścianie której był namalowany strażacki wóz bojowy, podobny do tych, jakie widuje się na lotniskach. Albo to już tylko moja imaginacja, bo dzisiaj pozostała tam tylko bezkształtna plama po złuszczonej farbie. Fajne natomiast jest to, o czym pisałem poprzednio - wielofunkcyjność remiz. Tutaj jeden z budynków (poza główną bryłą) zaadoptowano na lokal Polskiego Związku Hodowców Gołębi Pocztowych.

Niemil/Niehmen, 25.01.2017 r.

Osiek/Hennersdorf, 25.01.2017 r.

Owczary mają piękną zabudowę i warto tam zjechać z krajówki DK 39, do której wieś jest jakby przyklejona. Remiza z Niemila jest "tylko" remizą i takąż funkcję musiała pełnić jeszcze przed 1945 rokiem i sama wieś jest pięknie położona przy niewielkiej rzece Gnojnej. Z kolei w Osieku remizę prawdopodobnie dobudowano do pawilonu świetlicy. 

Myślałem, że wszystkie takie foty będę tłukł obiektywem 35/1,4, ale okazało się, że lepsze rezultaty daje Irix 15/2,4 i późniejsze kadrowanie. W sumie to taki swoisty "post-shift" polegający tylko na zmianie proporcji boków i wyrzuceniu "paska" z dołu. Szczęśliwie jest to idealnie zgrane z liniami podziału wyświetlanymi przez korpus Nikona. Pisałem wczoraj do Martina Gorczakowskiego, że w końcu mam tę przyjemność pracy z aparatem nie-na-film (żeby nie pisać: "cyfrowym"), jaką miałem kiedyś z pracą na wielkim czy średnim formacie. Pozornie jest łatwiej, bo nawet jeśli konieczne są późniejsze korekty geometrii (a nie są lub są delikatne), to znacznie trudniej jest ustawić poprawnie kadr, choć brak wielkiej matówki nie jest uciążliwy, bo można dowolny fragment obrazu powiększyć. Natomiast jatka jest z poziomowaniem i wyśrodkowywaniem wg linii środek obiektu - oś optyczna obiektywu. Do tego przy tak szerokim kącie drobne błędy w poziomowaniu dają karykaturalne efekty, na których mi absolutnie nie zależy. Dlatego wczoraj z kilkoma budowlanymi poziomicami kalibrowałem tę wbudowaną w głowicę, której używam i całe szczęście, że jest to potężna, stara 029 od Manfrotto.
* * *

Uśmiałem się do łez w niedzielę w czasie prowadzonych warsztatów. Takimi z ludźmi. Testowo zrobiłem jedno zdjęcie i wrzucając je na laptopa wyciągnąłem kartę z aparatu - Compact Flash. Ekipa zrobiła taaaaaakie oczy, że znaki zapytania posypały się z nich szeroką rzeką. Nie wiedzieli, co to CF :) To tak, jakby nie wiedzieć, co to był telewizor Saturn albo saturator :)

2017/01/24

Siecieborowice/Sitzmannsdorf

Siecieborowice/Sitzmannsdorf 24.01.2017 r.

To tak poniekąd przy okazji, a właściwie dwóch. Pierwsza okazja to to, że od siedmiu lat chodzi mi po głowie fotografowanie remiz strażackich. Nie chodzi tylko o banalną sprawę "kolejnego obiektu, który można wyfotografować w bezstylowej konwencji". Remizy są podobne do ogródków działkowych, które dla mieszkańców blokowisk często bywają namiastką przydomowego ogrodu, w którym spełniają swoje chcenia ograniczone do 3 arów powierzchni, na której swoje miejsce muszą mieć warzywa (te prawdziwe) i trawa (ta prawdziwsza). W domu raczej nikt nie trzyma gipsowych bocianów, a na działce można. W mieszkaniu może być problem z przestrzenią, a na działce można mieć hamak rozciągnięty między dwiema jabłoniami i tylko trawę, której jedynym celem jest być koszoną w kwadrans raz w tygodniu. Remizy często bywają takimi działkami, ale dla większej społeczności. Jedne są maleńkie, inne zbudowane za unijne żetony z wielkim rozmachem. Te małe bywają ultra proste, budowane jakby spontanicznie i "na czuja": ma być garaż dla wozu i wieża z antenką. Ale często remiza łączy się funkcją z tańcbudą dla danej wsi i wtedy zaczyna się dramatyczne przedstawienie walki funkcji z... nie-funkcją.

A po drugie - w niedzielę prowadziłem warsztaty dla kilku osób i - w wielkim skrócie - każdy uczestnik ma w ciągu dwóch miesięcy zbudować zestaw prostych fotografii. No i żeby "dzieci" nie czuły się sprawdzane, ja też robię zestaw. A co. Każdy powód jest dobry.

Dzisiejsza fota musiała być trzaśnięta z bardzo bliska. Dalej nie mam shifta i póki co nie zanosi się, że mieć będę, bo nikt nie chce wyprodukować nic, co spełniałoby moje oczekiwania w zakresie ogniskowych, które wg mnie są użyteczne (pi-razy-drzwi 24 mm). Zapiąłem więc Irixa, obraz ściąłem z dołu do proporcji 5:4 (z natywnych 3:2) i pomimo wyrzucenia części informacji widzę, że plik spokojnie nadaje się na wydruk około 70 cm po dłuższym boku. Genialny obiektyw. Nie wiem jak ma się przy małych odległościach i nie interesują mnie one, bo nie widzę potrzeby używania 15 mm ogniskowej do robienia reprodukcji, ale do architektury czy ogólnie landszaftów to szkło jest genialne.

2017/01/17

Drzemlikowice/Dremling

Drzemlikowice/Dremling, 17.01.2017 r.

Drzemlikowice - jedna z trzech wiosek należących do tzw. Trójwsi. Jestem tu dwa do czterech razy dziennie. I za każdy razem mijam te słupy bramowe i za każdym razem rzucam na nie okiem. Nie mam pojęcia, co to było. Pod zwięczeniami widnieje data 1939, więc trochę późno na Denkmal. Z drugiej strony wciąż nie udało mi się namierzyć cmentarza, ale skwer vis-a-vis szkoły nie wydaje się być dobrym miejscem na cmentarz dużej wsi. Pałac też nie. Raczej nie. Skwer jest otoczony drzewami, mniej więcej tek samej wielkości. Teraz na nim stoi kilka "bloków" wybudowanych już w "naszych czasach", dla pracowników PGR-u.

I plus - mogłem w końcu zrobić zdjęcie, bo mam Irixa, do którego przekonałem niedawno Wojtka Wilczyka :) Zwykle nie rozpisuję/nie rozgaduję się specjalnie o sprzęcie, jednak to szkło to jest rzeź. Przynajmniej przy większych (+3 metry) odległościach. Ostrość na matrycy 36 mpix powala.

2017/01/16

Weekend Power

Most Mieszczański, Wrocław, 14.01.2017 r. 

Remiza, elektrownia Czechnica, Siechnice, 15.01.2017 r.

Na rozgrzewkę mózgu po zimnym weekendzie napiszę post. Prace nad cyklem Linia 262 chwilowo musiałem wstrzymać, bo aura zwariowała i albo nie jestem w stanie dojechać na lokacje, a kiedy pogoda na chwile odpuszcza, to z kolei zasypuje mnie grad pilnych zleceń. 

W sobotę z moimi synami jeździliśmy sobie bez celu tramwajami po Wrocławiu i cały czas gdzieś w oddali było widać "dym" z elektrociepłowni w centrum miasta. Uwielbiam ten widok i do tego bulwar nad Odrą zaczyna robić wrażenie (równoległy do ulicy Kurkowej). Pewnie ma jakąś nazwę, jednak lekko się boję jej doszukać, żeby się nie okazało, że to kolejna "Mała Toskania", albo "Piastowski Mędłów". Od lat lubiłem to miejsce i nie wiem po co, ale chyba przejadę sie tam z poważniejszą kamerą, choć - ku mojemu zaskoczeniu - zdjęcie zrobione telefonem i skorygowane w Instagramie przy wielkości obrazka 3500x3500 px ma świetną dynamikę i szczegółowość. To dość zabawne. 

Drugi kadr powstał w niedzielę - pojechaliśmy z kumplami pojeździć w śniegu na wycieczkę wokół Elektrowni Czechnica w Siechnicach. Ten obiekt, w całości, jest jak magnes. Tym razem trafiła mi się druga z remiz w tej wsi, która znajduje się bezpośrednio na terenie elektrowni. Ogrom ciekawych rzeczy znajduje się też w lasach na północ - w lesie pełnym kanałów, mostów i odrzańskich starorzeczy. Do tego linia kolejowa, która była świadkiem tragicznego marszu śmierci podczas ewakuacji AL Fuenfteichen na początku 1945 roku. 

Remizy w różnej postaci trochę mnie przyciągają i od wielu lat próbowałem jakoś temat ugryźć, jednak nigdy nie nabrało to rozmachu. Teraz widzę ich więcej dzięki poruszaniu się rowerem i często ich formy są tak dziwne, że mam pewne obawy, czy nie zacznę równolegle fotografować i ich. Nie - nie mam pojęcia, po co. Tak samo jak nie mam pojęcia, po co pić kawę. Kawę się pije, bo się to lubi. Chyba.