2011/07/31

za Stasiukiem



















Dzisiaj cytat z Dziennik pisany później Andrzeja Stasiuka:

[...] Wystarczyło ujechać sto kilometrów, by znaleźć się całkiem gdzie indziej. Trochę w prawo, trochę w lewo i już zastawało się coś, co zostawił ktoś inny: nazwy, kościoły, domy, spaleniznę. Wyjeżdżasz i zaraz za drzwiami jesteś tułaczem na obczyźnie. Wszystko niby twoje, ale jakieś takie znalezione. Niemieckie, żydowskie, ukraińskie, pańskie, miejskie. Teraz jest wszechświatowe albo chińskie. Jedziesz i widzisz, jak biedni łysi snują się tęsknie po cynfoliowych amfiladach. A ich ojcowie budzą się w swoich mieszkaniach jak bezdomni. Czasami wydaje mi się, że to wszystko jest jak Dolny Śląsk, z tymi miasteczkami, gdzie się przeczekiwało z ojca na syna i ta prowizorka wchodziła w żyły jak tlenek węgla. [...] W południe ludzie stali i patrzyli, jak czarne powietrze wsiąka w zabudowę i trawi ją od środka niczym trąd. Jakby patrzyli na sprawiedliwą zemstę.

Andrzej Stasiuk, Dziennik pisany później, wyd. Czarne, 2010.

Jakoś w ubiegły czwartek jadąc pociągiem do domu przeczytałem właśnie ten fragment. Nie umiem już lepiej tego wyrazić, a nie lubię wywarzać otwartych drzwi, więc liczę, że p. Andrzej się nie obrazi za użycie jego słów.

Dzisiaj z Synem byliśmy na dwóch stacjach kolejowych. Tak myślę, że ta ziemia jest przesiąknięta tragediami. Niedawno pisałem o obecnym w okolicy poniemieckim poligonie artyleryjskim, o przyklejonych do linii kolejowej były zakładach Kruppa, w samych Miłoszycach był obóz, po którym zostało kilka rowów. Tymi torami musiały jeździć pociągi z robotnikami, głównie z Gross-Rosen, ale i innych obozów. Na rampach, wokół torów dzisiaj dało się czuć, że to idealne miejsce na uboczu, dużo wolnej przestrzeni. Nie tylko radość sprzed lat trzydziestych, małych dzieci jadących pociągiem do zoo w Breslau za dudniącym parowozem. W Miłoszycach jest pomnik - kapliczka, jakich wiele, ale napis mówi o powrocie po 300 latach, co udało mi się dostrzec po raz pierwszy w tym rejonie kraju. Ale ludzie, ta architektura - albo stara niszczejąca, choć używana, albo nowa - obrzydliwa. Dworzec wymalowany ponad dekadę temu czerwonymi, sprajwymi swastykami wypada tu dość groteskowo na tle wydarzeń, których można się domyślać.

Wczoraj ze Zbyszkiem rozmawiałem, że w 1945 roku tu był raj. Doskonałe drogi, linie komunikacyjne, zakłady, przemysł, nauka, kultura. Ale Stasiuk podsumował najlepiej jak można to, co tu się działo przez siedem dekad.

2011/07/30

tuż obok



Pojechałem dzisiaj z przyjaciółmi na foty, zrobiłem jedną budowę dość ładną, ale jakieś drzewo mi przeszkadzało. Potem deszcz, a na koniec piękne miejsce, które oglądam co dzień, a którego nie znałem. Do tego zakaz fotografowania zupełnie zrozumiały, a ta architektura jest tak niezwykle piękna, że grzech trzymać to dla siebie. Pierwszy raz pojechałem w to miejsce, które fascynuje mnie ze trzy dekady. Niezwykłe.

W Pamiętniku napisanym później Stasiuka doczytałem się wczoraj wspaniałej rzeczy, która jak klamra spina moje dotychczasowe przemyślenia o Dolnym Śląsku i innych ziemiach odzyskanych, ale nie zacytuję go dzisiaj, potrzebuję bardziej pasującej okazji.

Dzisiaj podziękowania dla Zbycha, że trzymał parasol.

2011/07/28

Zaświat





Moi koledzy nie byli do końca zadowoleni ze wczorajszego koncertu Geira Jenssena, znanego jako Biosphere. Ja byłem pod wrażeniem. Może nie znam każdej płyty, w lot nie rozpoznaję każdego utworu czy sampla, ale ta muzyka siedzi gdzieś głęboko we mnie od ponad dekady i często ją słyszę jako tło wielu wydarzeń w moim życiu. I to bez słuchawek na uszach. Na przykład teraz piję sobie piwo Gniewosz. Dwa miesiące temu ze Sławojem i Tomkiem przemierzaliśmy sobie nadnoteckie przestrzenie i sącząc Gniewosza ładowałem pamięć zmysłami. Brzęczenie meszek, dobijanie ich na wewnętrznej stronie szyby, siedząc cicho na tylnej kanapie w Renault Laguny, świąd ukąszonych miejsc na dłoniach, zapach mokrego torfu i martwe topole podgryzione przez bobry. Wąskie dróżki, krowy, żurawie i taki charakterystyczny zapach starych, drewnianych budynków, ewangelicki cmentarz i generalnie nie-myślenie, czysty umysł nastawiony na odbiór. Teraz Gniewosz, w słuchawkach Substrata i jakoś można wszystko wywołać.

2011/07/24

Wrocław - Ślęża - Wrocław













Tak się dzisiejszym rajdem zmęczyłem, że nie mam siły pisać. Piani kierowcy to zło. Jednego dzisiaj podkablowałem.

2011/07/18

fatalny błąd krytyki



To wycinek z filmu o Williamie Egglestonie. Wisi na serwisie od maja 2009 roku. Aż dziw bierze, że oglądano go ledwie ponad 4000 razy do tej chwili.

2011/07/17

upał







Udało mi się przetrwać te 50 km w kompletnym upale. Znowu znalazłem niemieckie ślady.



Niemiecki bruk.











Poligon artyleryjski, na którym testowano broń wyprodukowaną w zakładach w Jelczu, w których później działała fabryka produkująca np. autobusy.





A to polski ślad, mężczyzna zmarł młodo w 1947 r. Wieś Nowy Dwór.

2011/07/16

szkicownik




















Cmentarz komunalny w mojej małej miejscowości, godzinę temu. Cmentarze w doskonały sposób pokazują, kto tu żył, kto tu żyje i jaki jest wzajemny stosunek jednych do drugich, świadomy lub nie-świadomy, a obnażający kulturę "nowych". Piękne pomniki vs gumolit i kanarkowe barwy. Gips na granicie. Myślę, jak to ugryźć i coś zaczyna się powoli wynurzać.

2011/07/15

życie po urlopie. odcinek pierwszy



















Po 9 godzinach jazdy autem, po minięciu Wrocławia, Trzebnicy, Krotoszyna, Jarocina, Wrześni, Gniezna, Żnina, Szubina, Nakła nad Notecią, Chojnic, Bytowa, Lęborka - dotarłem do Łeby. Było tak fajnie, że boję się podjąć próby opisania wszystkiego, by czegoś nie pominąć. Wakacje wtedy są udane, gdy po pierwszej nocy nie wiem, jaki jest dzień tygodnia i gdy mam wrażenie, że jestem w tym miejscu od dawna i nie wiem, jak długo tu jeszcze będę. Taki czar.