2012/02/29

57/365@33 co się zepsuło w dniu wczorajszym



ul. Oławska w Janikowie do poprawy. Ale dzięki Sławojowi, nie muszę za to powtarzać Starego Górnika i Wrocławia. Nie ma tego złego.

Dzisiaj mój Syn polubił kolejny utwór z mojej playlisty:



A ja dzisiaj odkryłem takie combo:


2012/02/28

56/365@33 dwa dni z grupą Labradford



Przez lata nie wiedziałem nic o tej grupie, nawet jej nie znałem, jakoś ledwo rok temu puszczając listę na Youtubie, wpadła mi w ucho i trochę mną wstrząsnęła ta muzyka, co odbiło się też echem na blogu. Z uporem maniaka przekopuję aukcje i kupuję, co się da. Ktoś to wrzuciłna YT, a jakąś grafiką, ale nie trzeba patrzeć, tylko słuchać. Coś wspaniałego moim zdaniem.

2012/02/26

54/365@33 ciąg dalszy
























Dzisiaj podwójny wpis z okazji mniejszej ilości wpisów z dni roboczych (choć dzisiaj też pracowałem). Nikt, kto chce poznać Dolny Śląsk, jego problemy i klimat, nie może ominąć Brzegu na Opolszczyźnie. To kopalnia pięknej architektury (włączając w to modernistyczne perełki) i absolutnie kopalnia poniemieckich myśli i "poniemieckości". Na murach masa niemieckojęzycznych reklam, szyldów itp. Dzisiaj sobie poszkicowałem, ale trzeba tam będzie wrócić z poważniejszym sprzętem. Mój ulubiony - to co powyżej, szczególnie kamienica, której projektant zaczytał się pewnie w Unformen den Kunst Blossfeldta, choć może być dużo wcześniejsza, niż Unformen...

54/365@33 Oławska wrocławska



Pobudka o 6.06 i wymarsz na kolejną Oławską. Z Wrocławiem jest ten problem (w mojej głowie zapewne), że trzeba pogodzić światło, imprezowiczów (którzy właśnie wyłaniają na światło dzienne po 36 godzinach imprezy i nie są trzeźwi), ruch uliczny i wszystko. Możliwe, że się udało rozmyć spacerowiczów ośmioma sekundami naświetlania.

Pozostało mi 8 oławskich do odwiedzenia (w tym Częstochowa, Środa Śląska, a reszta całkiem blisko)



W samej Oławie (co do której na ulicach jest pusto tak do 10.00) wyfociłem dwa pozostałe murale.

2012/02/25

53/365@33









Dzisiaj w ramach sobotniego odprężenia była wycieczka. Ojciec, Syn, dużo kolei i dzikie szlaki. Doskonale.

2012/02/23

51/365@33


Dzisiaj, Godzikowice, 7:45. Czeka od rana.


Nie widziałem w okolicy, ani chyba nigdzie na Dolnym Śląsku, jednego niezniszczonego, poniemieckiego cmentarza.


Nie wiem też, dlaczego z jednej strony trwa batalia o dobry wizerunek Polski i koryguje się świat poprawiając informacje z "polskich obozów zagłady" na "hitlerowskie", podczas gdy w Wikipedii pisze się o nich "niemieckie", a nie "rzeszy", "nazistowskie" czy "hitlerowskie".

2012/02/20

48/365@33


Oława, 29.01.2012

Jakoś ze dwie niedziele temu pomyślałem o tym, że czas "spisać" resztki murali w Oławie, które ostatni raz restaurowane były jakoś koło 1987 roku.

Obie fotografie bardzo lubię, bo obie idealnie pokazują pewne zależności - im "nowiej", tym gorzej.

Poniemiecka architektura, po-socjalistyczne murale i współczesna reklama - aż krzyczą z bólu. A wystarczyło o nie zadbać, bo są cenną pamiątką.

Na pierwszym reklama zakładu produkującego lutnie górnicze i strasznie mnie "za dzieciaka" cieszyło, że coś górniczego robi się u nas, bo u nas generalnie z wyjątkiem dwóch rzek, śluzy i wieżowca to nic nie było. A d czasu pojawienia się wikipedii nikt nie był w stanie mi udzielić odpowiedzi, co to są lutnie górnicze.

Na drugim zdjęciu - ulica Wrocławska, reklama banku. Na dole był zakład fotograficzny pana Silskiego. Jakoś od niecałej dekady są tam lody, ale prawda i tak wyłazi spod nowczesnej, tandetnej farby.

Moja mama opowiadała mi, że pan Silski od początku zasiedlania miasta przez repatriantów dokumentował życie ludzi, pomijając pracę zawodową w atelier. Muszę to odgrzebać.

2012/02/19

47/365@33 ul. Oławska - Janików i Stary Górnik







Rano o 7.14 napisałem do Tomka, że nie jedziemy, bo leje. Wsiadłem w auto i pojechałem na dworzec kolejowy nadać paczkę do Martina, ale zmieniły się przepisy i paczka musi mieć pełny adres, co bardzo nieprzyjemnie zakomunikował mi konduktor (po tym, jak wykonałem 200 m sprint z 20kg paczką).

O 8.00 deszcz zaczął robić się lżejszy, więc udało się wybłagać Żonę o pomoc. Dzisiaj dwie ul. Oławskie - Janików i Stary Górnik. Ze tym drugim sprawa będzie ciężka, bo ta ulica się w nim rwie, krzyżuje i robi cyrki - trzeba będzie iść do urzędu jakiegoś. Za tydzień, jak dobrze pójdzie, to dojdzie 5 na jednej trasie, ale nie wiem, czy uda się to czasowo ogarnąć na 75 kilometrowej trasie. Może się uda.

W miniony poniedziałek ul. Oławskiej stuknął rok, od pierwszej foty w Brzegu (wejdzie do cyklu do części Salonu Odrzuconych).

2012/02/15

43/365@33


Oława, Rynek, ul. Wrocławska, grudzień 2011. Jest w Oławie kultowe miejsce. Jest kilka - restauracja Klubowa, no i to - tosty. Były tam od zawsze i ciągle są. Przed 1945 było tu ładniej, o czym dobitnie świadczy fototapeta na ścianie wewnątrz Tostów.

2012/02/14

42/365@33


Nie wiem, kiedy pojawił się fotel, który stoi przy kaflowym piecu. Wcześniej był inny, jeszcze wtedy, gdy do 1986 roku byłem u Babci niemal dzień w dzień. Za prawym bokiem kadru jest wejście do małego pokoju, gdzie spał dziadek. Do 5 roku życia babcia kładła mnie tam spać a ja i tak nie spałem, tylko leżałem i gapiłem się w jakiś punkt, albo we fragmenty grzbietów nielicznych książek. Seria wojennych nowel z tygrysem a przy łóżku na szafce Biblia. Po latach moja mama opowiadała mi, że dziadek to święty nie był. Ale Biblia była. Pamiętam dokładnie, jak Babcia zsiniała, gdy jako sześciolatek zadeklarowałem jej, że ja w Boga nie wierzę.

Na zdjęciu widać ten piękny piec i po drugiej stronie kadru taką super lampę, której abażur zawsze wydawał mi się ozdobiony główkami kapusty. Kręciłem nim czasami przez kilka kwadransów, bo u Babci zabawek nie było wiele - moje drewniane klocki, tępe nożyczki i trochę kartek. No i kartoniki z rajstop, bo świetnie się po nich rysowało. No i ten obraz (akwarela), na który mogłem się gapić bez końca. Czasem przerwę w tej nudzie (ale jak ja ją lubiłem i szanowałem wtedy) zabijało lampowe radio, gdy około 13.00 po nagrzaniu puszczali "Radio - dzieciom". Wcześniej o 12.00 dzwoniły dzwony, a na całej klatce schodowej rozlegał się hejnał z Krakowa. Babcia cichła - mówiła, że modli się na Anioł Pański. Nigdy nie wiedziałem, co to znaczy. Ale zawsze widziałem, że Babcia traktuje wiarę z pokorą, ale i z dystansem.

Babcia była super dystansem. Nigdy nie chciała mówić o wojnie, o tym, jak przejechała tysiące kilometrów w bydlęcym wagonie i o tym, że największy syf w tej drodze zapewnili jej Ukraińcy (choć nigdy nie mówiła o nich źle, zawsze powtarzała, że wszędzie, czy tam, czy w Rzeszy - wszędzie byli i dobrzy, i źli).

Stół w pokoju był bardzo ważny. Ciężki, taki na oko z lat 20 XX w. (podobnie jak szafa). Masywny, prosty. Wielkanoc i Boże Narodzenie i wiecznie ta sama kolejność przy stole idąc w lewo: ja, mama, brat, tato, wujek, ciocia, kuzyn 1, kuzyn 2, dziadek, babcia.

Trzeba to wszystko zebrać. Kiedyś

2012/02/13

40/365@33



W niedzielę byłem jak Josef Sudek - bez ręki z wielkim formatem, w mróz i paskudne piękne światło. Pojechałem celowo tam, gdzie spodziewałem się łyżwiarzy, mocno zainspirowany fotą Łukasza Biedermana, któa bardzo mi podpasowała do cyklu, ale jeszcze trzeba ją było zrobić po swojemu. Tu fota Łukasza (link).

2012/02/11

39/365@33 ciąg dalszy

Od 4 stycznia 2012




Teraz mieści się tu Zespół Szkół Zawodowych czy coś. Niedawno to fociłem ten budynek większą kamerą. Zawsze mnie zastanawiało, czemu dwa okna z lewej strony są obniżone. Drugi obrazek z przedwojennej pocztówki to wyjaśnia.

Cyfra mnie irytuje głupim kolorem, nad którym ciężko zapanować, gdy światło wariuje (zimne niebo, ciepły zachód słońca). Jakoś Canony cyfrowe są przyjemniejsze od Nikonów. Dzisiaj zrobiłem sobie mały spacer i "szkicowałem" modernistyczną architekturę mojego małego miasta.







To jedna z pierwszych, nowo wybudowanych szkół podstawowych, chyba z początku lat 50. XX w.


A to podwórko, które zawsze mi źle wyglądało.

I dwie kwestie - landrynkowe kolory jak z pajacowanej na holgę kolory, i zmieniłem układ bloga, i nie wiem jak wywalić cienie spod fot. Ktoś wie?

2012/02/09

37/365@33



Dzisiaj zepsuła mi się moja ulubiona ręka. Przez rodzinnego psa. 50 kg łagodności felernie mnie przewróciło. Pierwsze złamanie w życiu. A sterta zleceń czeka:(

2012/02/07

35/365@33





Na szybko - Opole tam i powrót.

Dzisiaj pobieżnie oglądałem swój egzemplarz nowej książki Rafała Milacha - "W samochodzie z R". W sieci jest tyle informacji na jej temat, że nie będę tu jej recenzował. Kolega, któremu ją poleciłem (właściwie nie "ją", ale "to" o czym za chwilę), powiedział, że on nie lubi tych fot, więc nie kupi. Nie chodzi o foty moim zdaniem. Ja ich też nie lubiłem w pierwszym zamyśle, który Rafał opublikował przy okazji IS NOT (już nie pamiętam źródła). Ale całość, w tej oprawie robi wrażenie, ale nie nazwał bym tego książką. To jest - na tę chwilę dla mnie - jakiś obiekt, który jest publikacją, ale nie wiem, czy to książka w tradycyjnym rozumieniu. Bezpieczniej się czuję jednak z "obiektem", ale nie "książka artystyczna" jak u Eugeniusza Józefowskiego. Nie jestem zwolennikiem nieoprawionych knig, przygotowanych do wklejenia okładki, ale bez niej. Tu pierwszy raz mi to gra. I nie roztrząsam, czy materiał zdjęciowy jest git, czy nie, czy sam projekt, pomysł uratował foty, czy nie - w dupie to mam. Ta publikacja jest w całości dla mnie świetna. Każdy jej detal jest jej potrzebny.

2012/02/06

34/365@33 w kraju zimno.










































Czasem jak się zamyślę w aucie i spojrzę przed siebie - to się można przestraszyć.



Dzisiaj rano bawiłem się z Synkiem, wpisałem zaległy wpis na blog i pojechałem w trasę. 488 km na paliwie za 200 zł. Zima jest zła. Ale wyjazd owocny.

Byłem też w Gliwicach.





I byłem też w Opolu.





I mam pamiątkę z wyjazdu.