2012/03/31

86/366@33 Karol Krukowski w BWA Design





No to jeśli ktokolwiek, kto aktualnie po ponad 140 latach niemocy mokrego kolodionu, zajmuje się tą technologią i którego to osobnika prace znam, osiągnął tym coś, co jest w moim rozumieniu dobre - to właśnie Karol to pokazuje w galerii wspomnianej w temacie.

2012/03/25

80/366@33 Oławska Częstochowska



Czwarta czterdzieści rano, po półśnie na Klimontowie, po gorzkiej herbacie, po lekkiej kanapce na ryżowym waflu i po ciężkiej niestrawności zapakowałem się w auto i na granicy świtu wyjechałem z Sosnowca na S1 w kierunku Częstochowy. W głośnikach Xingu Hill, Forest Swords, Plastikman i Grunderman. O 6.26 zrobiłem pierwszą z czterech ekspozycji. Po googlemapie spodziewałem się mocno peryferyjnego "stylu" tej ulicy. Tak było. Ale w gruncie rzeczy cisza i spokój. Cztery szitki i pewnie wołanie niebawem.

Poniżej bardzo częstochowsko zakodowany u mnie utwór grupy Underworld.

2012/03/21

76/365@33 plany rowerowe


Wyświetl większą mapę

Byłem tu na wycieczce szkolnej na koniec ósmej klasy (czasy przed gimnazjalne) w czerwcu 1994 roku. Chyba jeden z piękniejszych zakątków, jakie widziałem. W tym roku chcę tam się wybrać z rowerem i spędzić kilka dni na objeździe okolicy. Ktoś się pisze na sierpniowy długi weekend?

2012/03/20

74/365@33 & 75@365/33





Obie rzeczy urywają głowę. Hecq od dawna już, a Raoul od wczoraj. Ten pierwszy to genialny producent, ten drugi to multi twórca - od rysunku po muzykę. Nawet jeśli nie jest się fanem tego rodzaju muzy, to warto zderzyć się z tymi utworami.

2012/03/19

73/365@33 trochę w siodle



Zakatarzony i zakaszlany - nie mogłem się oprzeć, by wsiąść na rower o poranku przejechać kilka dziesiątek kilometrów. Wąchać wiosenne powietrze, słuchać śpiewu ptaków. Pełen romantyzm zakłócony dymem wypalanych suchych traw i obsesyjnym myśleniem o tym, że teraz jest tu pięknie, ale było piękniej jeszcze przed 1945 rokiem.





Jeden ze zjazdów na autostradę - tuż przed II Wojną sam Hitler pewnie tędy jechał podziwiając drogę z Gleiwitz do Berlina przez Breslau. Czy ta masa śmieci - od pieluch i tworzyw do części samochodowych - to odwet?





Wiązów - na murach dużo śladów - z czasem widać je lepiej.







Ideał dobrej szosy - pogoda, temperatura, światło, natężenie ruchu - tylko nawierzchnia do dupy.







To ponoć było normalne - poniemieckie pałace i dwory zasiedlane były masą rodzin - trzeba było pokazać, że w pańskich murach można było pomieścić tyle obywateli i każdy miał luksus. A co tylko miało ślady niemieckich napisów - nie tyle zniszczyć, co zaniedbać. Czasem przydrożne kapliczki ocalały, bo jednak prosty człowiek na widok krzyża czy świętej figury trochę truchlał i odpuszczał. Komuna się skończyła, a po okolicznych wsiach byli proboszczowie, co poniemieckie groby kazali przerabiać na krawężniki do na polskich cmentarzach. Tu - w Kucharzowicach - charakterystyczne poniemieckie nagrobki stanowią niski murek oporowy przy kościele (przed wejściem stoi ładna kapliczka, zachowana - LINK). Nie wiem, czy tu komuś wydawało się, że to będzie mniejsze zło - bezczeszczenie pamięci jest jedno. Są tu dziesiątki cmentarzy, na których poniemieckie nagrobki są ułożone w piramidkę i otoczone ładnym płotkiem informują tablicą, że tu obecni mieszkańcy oddali cześć pamięci poprzednich mieszkańców. To jeszcze nie jest tak złe jak to, że na ogromnej większości nie ma nic z wyjątkiem dołów, butelek po winach i tłuczonego szkła.

Suma - 76 km w 3 h na 1 litrze izotoników i paczce zbożowych ciastek. Po drodze spotkałem kilka ekip na mtb i kilku samotników na szosach. MTB jest spoko, ale finezja szosowych rowerów, ich prędkość i lekkość jest magiczna.

2012/03/15

70/365@33





Dzisiaj z Synkiem jeździliśmy tramwajami. Tak dla zabawy. Oboje mamy jej po równo - nikt nic nikomu nigdy nie będzie za to winien. Oglądaliśmy tez cuda nowej wrocławskiej architektury i trochę starej. Co dziwne, wiele nowej architektury faktycznie jest architekturą, a nie budownictwem.

2012/03/12

67/365@33



Uczę się od młodszych ode mnie. Tym razem od Dawida Gąsiorka. Jak mogłem tego wcześniej nie znać?

66/365@33 W samochodzie z M, M i D.























Niewątpliwie wczoraj ITF zmienił swoje oblicze. Pavka (nazwiska nie podam, bo on się wkurza, ale wygrał w konkursie BZWBK kilka nagród, np tu: link) i Mariusz Forecki wczoraj zakończyli szkołę. Byli tu wcześniej, zanim ja zaczynałem w 2005 roku. No i - szczególnie Paweł - był tam czymś, w rodzaju constansu - coś jak to, że gdy jedziesz nad morze na wakacje, to wiesz, że tam zawsze jest słońce :) - przynajmniej w idealnym świecie.

Do tego dostałem dwie książki - jedną w ramach przyjacielskiego prezentu, drugą w promocyjnej cenie. Jak ktoś chce mieć coś fajnego, niech szuka Polskie sumo Katarzyny Sagatowskiej i Kość zrośnie się w 30 dni Anny Orłowskiej. Nakłady niskie, więc trzeba się spieszyć.

A od Rafała dostałem kalejdoskop, bo kiedyś wyczytał, że zawsze chciałem mieć, a nigdy nie miałem. Jakby coś, to zawsze chciałem też mieć Corvettę ZR-1. Jakby ktoś - podobnie jak Rafał - chciał spełnić jakieś moje marzenie z dzieciństwa.

2012/03/07

61/365@33 siedzę w domu i myślę

Czasem.

Myślę o zakupie aparatu na potrzeby rozwoju jednego z cykli - po prostu nie zawsze chce i się targać wielki format. Szukam więc czegoś jak Mamiya 7, ale fajniejszego. No i Fuji chyba daje mi taka opcję.

No i tak siedzę i teraz czekam, żeby wziąć tabletkę i kopię w sieci szukając tego Fuji i trafiłem po wyszukiwarce na flikrze, jak łatwo jest poznać kompletnie inne miejsca i świat przez poprzez obrazy ludzi, którzy używają konkretnego sprzętu. Ciekawi mnie, kiedy ktoś wymyśli taką wystawę. Na bank będzie to (albo już był) rozgarnięty kurator.

A skoro już przy kuratorze jestem, to dzisiaj przeczytałem dużo tekstu K. Jureckiego (na portalu o.pl) i było tam o tym, że Bogdan Dziworski to raczej reportażysta, niż dokumentalista (link). No ja się z tym nie zgodzę. Z drugiej mańki w ten sam sposób można określić Natalię LL jako dokumentalistkę, bowiem efektem jej pracy była np fotograficzna dokumentacja z akcji. Wiem, to parodia, ale skoro już tak bardzo potrzeba szufladek, to nie rozumiem wiecznego czepiania się stylu lub jego braku? Na cholerę komuś styl? A tekst traktuje o tym, czy Andrzej J. Lech jest klasykiem polskiego dokumentu. Z tym też nie bardzo się zgodzę, chociaż wywody autora poprzez skomplikowane wiraże udowadniają, że tak, to ja jednak jestem na nie i to wcale nie jest ujma dla bohatera artykułu p. Jureckiego. Dla mnie nazwanie czegoś "klasykiem" to raczej ujma - sprowadzenie do średniej formy - do postaci, w której wszystko jest przewidywalne i nic już nie może zaskoczyć (no w dolnośląskim, gdy jedziesz autem i na drodze ktoś robi głupoty, to myślisz "standard, pewnie kierowca z Opolszczyzny, klasyk" i mija cię auto na blachach spod Opola - to taki dowcip; albo "klasyczny grafik reklamowy pracuje na maku i ubiera się brzydko bo i tak jego praca jest anonimowa"). Ja nie chciałbym być klasyczny, bo choć nie oznacza to tego samego, co przeciętny, to jednak w jakiś sposób podsumowuje kawał czyjegoś życia jako zamknięta klamra. Nie chodzi też o to, żeby być docenianym, albo słuchać o sobie dobrych rzeczy - robić swoje. Twórczość to nie olimpiada - statystyki są tu niepotrzebne. Ważniejsza wydaje się droga, niż cel. Cel jest jeden, wspólny dla wszystkich i nikt nie wie dokładnie, kiedy go osiągnie. A szkoda, że tak niewielu to rozumie, albo boi się nazwać rzecz po imieniu.

2012/03/04

61/365@33 niedziela


Ślad po Niemcach


Ślad po Polakach

Dzisiaj bez gipsu. Musiałem wsiąść na rower i rozpocząć sezon, choćby przejazdem 29 km. Kilka razy pisałem o fenomenie przyautostradowego fastfooda. W skrócie - 45 km od dużego miasta, 15 od małego. Jest A4 i jest MOP. Na MOPie jest fastfood. Ludzie najpierw forsowali ogrodzenie, żeby móc poczuć się bardziej światowo, później pojawiła się furtka. Teraz wokół furtki sukcesywnie rośnie sterta śmieci z fastfooda. Na poboczu błoto od parkujących aut, a barwne śmieci w znanym brandingu dopełniane są puszkami po znanym piwie i lateksowymi "wylinkami" po bezpłodnym seksie. Sami sobie szykujemy piekło. A to była taka piękna ścieżka, którą poznałem jakoś w 1996 roku, jadąc rowerem - asfalt wijący się między pagórkami, brzozy przy drodze i zapach lasu. Przez lata miałem fantazje o idealnej drodze na przejażdżkę pięknym kabrioletem z piękną dziewczyną u boku, albo dużym ciężkim motocyklem, powoli pyrkając sobie przez te kilkaset metrów marzeń (i zawsze - choć to tanie i ckliwe - w głowie miałem utwór U2 - Bad). Teraz dziury takie, że jazda na rowerze jest trudna, połowa brzóz wycięta, a pobocze zastawione autami, które parkują tam, gdzie jeszcze można wysiąść między śmieciami.

Nie mam do nikogo pretensji, że nie mam luksusowego kabrio, ani że nie lubię jednak motocykli, ale za to, że zniszczyli taki piękny kawałek ziemi - to mam. Oby ich wielki świat skończył się na powiększonym zestawie. Na nic innego nie zasługują.

60/365@33 pogrzeb na Biskupinie







Nie jestem znawcą tematu, ale na cmentarzu na wrocławskim Biskupinie jest niezwykle piękna, modernistyczna kaplica cmentarna.

2012/03/02

59/365@33 w kinie



Właśnie wróciłem z kina. Niedawno, jakieś 5 tygodni temu wydawało mi się, że W ciemności jest dobrym filmem. Pewnie jest, ale Róża jest poza skalą.