2013/01/27

poradzieckie









Dzisiaj jeszcze chwila zajmowania się poradzieckimi śladami. To obłędne - po-pruskie, po-radzieckie... Wszystko jest "po". Jak już się zrobiło polskie, to się wszystko rozpieprza albo zalepia banerami. Działania sprajem zakrawają przy tym na prace konserwatorskie. To szkice z cyfry, najlepsze poszły na film. Od 12 lat fotografuje te resztki. Straciłem już wiarę w to, że ludzie zaczną cokolwiek rozumieć. A nawet jest gorzej, ale o tym następnym razem.

2013/01/13

walka w śniegu





Jazda w śniegu jest super fajną zabawą. Nawet wtedy, gdy priorytetem nie jest odległość czy spalone kalorie, ale nie dać się zrzucić z siodła. Mój stary Canyon dzielnie sobie radzi, opony Rubena Scylla napompowane jakąś minimalną ilością powietrza nie oklejają się śniegiem i w miarę było dobrze. Kilka fragmentów musiałem przejechać po śnieżnej brei z dodatkiem soli, i to zatyka opony w mig i zalepia każdy kawałek roweru. Na dolnym zdjęciu widać, jak to się nakleiło na suport i wózek tylnej przerzutki. Nieszczęśliwym rozwiązaniem w tej starej ramie jest prowadzenie linki przedniej przerzutki - idzie dołem i wychodzi tuż za zawiasem wahacza, czyli tam, gdzie ląduje najwięcej błota. Zapewne czeka mnie jej wymiana jeszcze przed marcem.

Książka Roberta Penna jest już skończona. Idealna pozycja dla kogoś, kto nie ma hobby i ma wolne kilka tysięcy na budowę roweru. Warto zobaczyć też film BBC, który powstał przy okazji zbierania materiału (czyt. składaniu roweru marzeń) do tej książki, nawet jeśli nie ma siękompletnego świra na punkcie rowerów. Albo nawet tym bardziej wtedy. Tu link: http://www.youtube.com/watch?v=ZZtHFxIs6so

2013/01/11

Godzikowice, grudzień 2012

Gromnik - Wzgórza Strzelińskie, grudzień 2012

2013/01/09

Dzień, w którym płacisz ZUS...




...nie musi być dniem straconym. O ile kurier przyniesie taki kalendarz - Waldemar Śliwczyński - Topografia ciszy. Specyfikacja tu, więc nie będę jej przepisywać. Piękna rzecz. Do tego z autografem :>

2013/01/06

250 km w poszukiwaniu obiadu


Wyjechałem z domu z żoną, dzieckiem i teściami, żeby olać trudny niedzielnego gotowania i zjeść "w plenerze". Zwykle jeździmy w Góry Sowie do agroturyzmu na smażone pstrągi, które robią świetnie. Niestety remont do 17 stycznia. 70 km i jedziemy do Walimia. Na przełęczy śnieg, robi się ciemno, więc koło kopalni srebra zawracamy na Przełęcz Walimską i wracamy za Dzierżoniów, bo jest tam inne miejsce, w którym nie jedliśmy i nie wygląda jakoś super apetycznie (z daleka), ale cóż - z braku laku... Dojechaliśmy, ale pan co właśnie przechodzi w roboczych drelichach powiedział, że przecież jest święto dzisiaj, i nieczynne jest. Faktycznie - może miał wizytowe drelichy. Do tego auto sobie przypomniało o tym, że w baku widać dno. Leje jak z cebra, syn zły, bo nie ma frytek. Skoro i tak jesteśmy daleko od domu, a lodówka ma stan zaopatrzenia podobny, jak aktualnie bak paliwa, więc jedziemy dalej, do Javornika na steki. Kawałek KD 8, w Niemczy poję auto dziwnie tanim dieslem i ciśniemy w strugach deszczu drogą 382 do Paczkowa. Dziury, wertepy, miliard zakrętów i masa innych spowalniaczy. Czesi - całe szczęście - nie znają świąt, więc restauracja otwarta. Oczywiście pomyliłem się i ze stek żony w środku nie jest różowy, tylko taki dość czerwony. I znowu źle. Całe szczęście super miła (jak zawsze tam) obsługa ratuje sytuacje oferując reanimację steku i po 5 godzinach w końcu się udało szczęśliwie zamknąć dzień.

Nie rozumiem jednej rzeczy - u nas żadna droga, czy to DK 8, czy podrzędna 382, czy szybka DK 46, w deszczu w ciemności są niewidoczne. Można się poczuć, jak w nadprzestrzeni. W Czechach, podrzędne szosy są gładkie, wymalowane pasami, które w deszczu świecą jak lotnisko. Żadnych kolein, piachu i dziur. I jeszcze miła obsługa w restauracji dwutysięcznego miasteczka.

2013/01/05

Trudno powiedzieć




Jelcz-Laskowice, teren JZS, 23.12.2012. Klik i będzie większy obrazek.

Trochę zaczynam się kręcić po pofabrycznych terenach Jelczańskich Zakładów Samochodowych (to to, co teraz większość jeszcze zna). Historia zakładów sięga początku lat czterdziestych ubiegłego wieku i koncernu Krupp. Właśnie wtedy produkowano tu - między innymi - działa o kalibrze 150 mm, które były testowane na pobliskim poligonie, który ciągnął się aż w północne okolice Brzegu (jakieś 15-17 km). Być może będzie z tego nowy temat, albo fragment jakiejś większej całości.

2013/01/04

hop - 34 rok życia




No i rok temu miałem ambitny plan codziennych wrzutów z symbolicznego w naszej kulturze 33 roku życia. Mojego. Cierpliwości na numerowanie wystarczyło na chyba 80 dni. Takim jestem królem rozrywek.

A dzisiaj, mniej więcej dokładnie po dokładnej 34 rocznicy mojego urodzenia (legenda podawała godzinę 10:55) odwiedził mnie inny dzisiejszy jubilat - Wojtek Wilczyk i wypiliśmy za nasze zdrowie po jubileuszowej kawie. Dostałem też książkę od Żony, bo to już pora myśleć o zbudowaniu nowego roweru. A teraz skanuję zaległości od marca 2012 roku. Tak się bawi król życia w 34 jubileusz. Nie starzejcie się.

A jeśli ktoś nie chce czytać, a ma wolną godzinę, to proponuję ten świetny film. Może nie jest mistrzostwem dokumentu, ale gwarantuje godzinę fajnej podróży. Każdemu. - http://www.youtube.com/watch?v=ZZtHFxIs6so

2013/01/01

Nowy Rok, Nowy Krok













Kilka szkiców na nowy rok. Teren lotniska na Osiedlu Skarbimierz, Brzeg, 1.1.2013.
Lotnisko do 1945 roku używane przez Niemców, od 1945 do 1992 (?) przez wojska radzieckie. W 1989 roku w marcu do lotu wystartował MIG-25RU, który uległ katastrofie lotniczej tuż za Oławą (link). Niezwykłe, co da się zrobić z hangarów. Więcej materiału na filmie.