2012/10/31

chociaż trochę



Nie mogłem się dzisiaj powstrzymać od chociaż małej rundy po szosie - wiatr znowu nieprzychylny, ale za to nie było błota. Był idiota w insigni, który tak się zapatrzył w lusterku na diodę na swoim półwiecznym, wydatnym podbródku, że mało mnie nie sprzątnął z jezdni.

Za to droga nr 39 od Wiązowa do Częstocić jest w ekstra stanie, doskonały asfalt i niesie tam wściekle. W samych Częstocicach jeszcze kładą asfalt.

2012/10/28



Prawie się udało. Niestety zaważył detal o wadze kilkunastu gramów - zapomniałem ochraniaczy na buty, przez co pływałem, zresztą w lesie jazda była ciężka, bo drzewa leżały wszędzie - nie zdążyły zrzucić liści i drogi były nieprzejezdne (wiem, rower mam do tego stworzony, ale obok drogi było grząsko jak cholera), a w pewnym momencie więcej szedłem obok roweru, niż jechałem na rowerze. Zbyszek zwyczajowo puknął się w głowę z moim pomysłem o wypadzie na pierwszy śnieg tej jesieni. Godzina jazdy, dwie - mycia, prania, czyszczenia.

Na plus okazały się nowe opony - Rubena Scylla - wagowo lepiej niż Kenda Karma, dobrze oczyszcza się z błota i świetnie trzyma na szutrze (mokrym). Na koniec sprawdził się płyn do czyszczenia rowerów, na zdjęciu powyżej - kupiłem go w Niemczech w sieci Real, ale pewnie u nas też jest. Jest super, rowery był przebrudny - rower zlać wodą, spryskać szuwaksem, po 3 minutach miękką szczotką przetrzeć i spłukać.


2012/10/22

Oława - Lasocin (gm. Pieszyce) - 2713 kcal.


Wiązów.


Gdzieś w okolicach Wawrzyszowa.




Strzelin.


Odbiłem w Mikoszowie na Niemczę.








Wojsławice - na tym zjeździe trzeba uważać - jest bardzo szybki, ale asfalt tworzy garby. Bardzo łatwo o wypadek - trakcja niemożliwa, hamowanie też może się skończyć utratą przyczepności. Natępny zjazd, już przed Niemczą - ponad 65 km/h


Niemcza


Niemcza - skrzyżowanie z E8 - wylot na Dzierżoniów niby zamknięty, ale asfalt tam pierwszej jakości i ruch mały, więc żal nie pojechać.


5km przed Dzierżoniowem. Widoczność słaba, ale efektowna. Tu już zaczynałem się bać, że nie dojadę na miejsce przez zmrokiem


Ale jakoś dojechałem. Rościszów, Góry Sowie.

W tygodniu zrobiło się z milion scenariuszy na niedzielną trasę, a wszystko się pomieliło. Jeśli to był (niedziela, 21.10.2012) ostatni piękny dzień jesieni, to i tak jestem zadowolony.

Gdyby ktoś kiedyś z jakiegoś powodu chciał przejechać te trasę - tu jest ślad gpx: http://www.bikemap.net/route/1885158#lat=50.807063930768&lng=16.90441&zoom=11&maptype=ts_terrain

Soundtrack:

2012/10/18

dobijanie historii


Jelcz-Laskowice, 18.10.2012 r. Wyburzenie biurowca Jelczańskich Zakładów Samochodowych.

Właśnie przeszedł do historii jeden z symboli. Już nie chodzi o moje przywiązanie do wspomnień dzieciństwa, które trwało w finalnej fazie komuny, a wtedy na ten budynek patrzyło się jak na biurowce na Manhattanie. Pisałem już jakoś wcześniej o dość pokręconej historii JZS - ona nie jest tajemnicą, a jakoś lokalni też o tym mało wiedzą. Najpierw piątkę na budowę zakładu przybił Hitler, zakład wybudował koncern Krupp, produkowano tu broń, a potem, po wojnie - różnie. Finalnie od chyba lat 50. ubiegłego wieku produkowano tu popularne "Jelcze". I chyba były to największe ciężarowe auta w kraju (jak i autobusu, bo reszta była znacznie mniejsza, o ile się nie mylę, ale nie jestem specjalistą w tym temacie). Dzieło komunizmu (a wcześniej nazizmu) wykończył wolny rynek. Monolit wielkich zakładów został przełamany. A trzeba pamiętać, że wraz z bocznicami, obozem pracy i poligonem, całe ustrojstwo miało około 20 km długości. sam plac zakładu jakieś 2x2 km.

Tak czy owak - teraz pewnie stanie tu w rok (lub mniej) kolejna hala produkcyjna. Cud gospodarczy.


Jelcz-Laskowice, 4.06.2012

2012/10/14

Daj, ać ja pobruszę, a ty poczywaj






Welocypedyczna wersja "Życia po życiu" wg Wojtka Wilczyka


Za Strzelinem, przy wylocie na Ziębice, widoki są bardzo przypominające to, co widać na obrazkach z Toskanii. Ale na obrazku tego nie widać.


Zgubne przyzwyczajenie - taki asfalt ciągnął się 10 km za Strzelinem i żyłem nadzieją, że zrobili go do samego Henrykowa, gdzie miałem odbić na Przeworno...


...ale to złudzenie minęło. A potem, od zjazdu na Jasienicę, było tylko gorzej. Jadąc tam i próbując nie zrobić sobie puree z prostaty, myślałem o skali jakości asfaltu. To, co tu jest powyżej, to był "ultra dramat". A był jeszcze "nad dramat", "hiper dramat" i "ober dramat". Czasami prędkość spadała do 10-15 km, bo nie dało rady jechać. Widziałem za to, jak poprawiałem humor kilku rowerzystom jadącym tą trasą na rowerach XC - też byli skatowani tym asfaltem, ale jak zobaczyli mnie, na moim rowerze, to mieli +300 do szczęścia.


A to przykład zwykłego dramatu. Tu dało się jechać te 30 km/h.


A widoki dalej były wspaniałe. Tylko trzeba było panować nad oczami, żeby nie wypadły z oczodołów.


W Konarach był fragment trasy Paris - Roubaix, kostka i podjazd. I pałac jak ze snów.



98 letnie drzwi w Wiązowie. I wiązowski rynek powyżej.

Ja nie wiem, ale kompletny idiotyzm jest z tymi drogami wokół Wzgórz Strzelińskich. To prawdziwa perła na Dolnym Śląsku - widoki niezwykłe, świetne szlaki do każdego rodzaju turystyki, a nic się z tym nie robi. Świetna komunikacja kolejowa z Wrocławiem, powinna tam być, w taki piękny, jesienny dzień jak dzisiaj - chmara rowerzystów, bo trasy nie są bardzo ciężkie. Aż proszą się o gładki asfalt, o tłumy ludzi chętnych do ćwiczeń kondycyjnych, do rodzinnych wypadów. Piękne wsie, piękne widoki, lasy, pola, pałace, wiatraki... Jak tego można nie widzieć? Od lat tam jeżdżę autem, od lat jest gorzej.

Soundtrack na wyjazd:



A to sama trasa, tak czy siak, warto ją przejechać, ale na czymś, co nie ma 8 barów w oponie.

2012/10/09

trochu śmieszno, trochu straszno





Jeśli cokolwiek dziwnego lubi się dziać, to właśnie ma to miejsce. Były grzyby, las, nory, Ostrava, Oława, Horni Becva i Grimes. Roweru nie było.