Wklejam fragment wspomnień Hansa Stargardtera w tłumaczeniu Violetty Misa-Pachut, który zaczyna być powoli bardzo na czasie. Po pierwsze dlatego, że Strzelin jest blisko stąd, a po drugie, że 80 lat temu ludziom też się wydawało, że mieszkają w cywilizowanym kraju. Tekst polecam przeczytać w całości na portalu dolny-slask.org.pl, choć pewnie te osoby, które tu trafiają, nie muszą się uświadamiać.
(...) Nazajutrz po ataku esesmanów na nasz dom i zniszczeniu naszego dobytku nasz dom odwiedzało wielu ciekawskich sąsiadów. Niektórzy tylko potrząsali głowami i mówili: „Mój Boże, co się tu dzieje”. Było też kilku, którzy podnosili pięści i krzyczeli: „Ci cholerni Żydzi” czy coś podobnego. Większość ludzi wydawała się być zupełnie obojętna lub bała się cokolwiek powiedzieć więc tylko kręcili głowami nie mogąc uwierzyć, że coś takiego może się zdarzyć w cywilizowanym kraju. Osobiście nie sądzę, żeby naród niemiecki był naprawdę antysemicki w czasach Hitlera. Niemcy zostali „uwiedzeni” przez nazistów a tak naprawdę tylko nieliczni byli z przekonania nazistami. Reszta była zastraszona. Nie mieli wystarczająco dużo odwagi, żeby sprzeciwić się reżimowi terroru. Każdy sprzeciw mógłby się dla nich źle skończyć. Musieli dbać o własną skórę. Nie wierzę, że antysemityzm był głęboko zakorzeniony w narodzie niemieckim. Był wynikiem akcji propagandowych. Urojenia niemieckich przywódców były tak silne, że zdominowały każdą dziedzinę życia. Mogła to tłumaczyć w pewnym sensie sytuacja ekonomiczna w jakiej znalazły się Niemcy już w 1933 roku. Znalezienie kozła ofiarnego było tylko kwestią czasu. I takim kozłem okazał się naród żydowski. Nie wiem skąd wzięła się taka nienawiść. Myślę, że podłoże stanowiła tu religia i obraz Żydów jako morderców Chrystusa. Żydzi jako rasa niższa i gorsza zostali skazani na zagładę. Moja matka aż do śmierci w 1981 roku doskonale pamiętała krzywdę, jaką jej wyrządzono, ale nie było w niej goryczy i żalu. Dwie jej najlepsze przyjaciółki były rodowitymi Niemkami, a jedną z nich Anitę (obecnie 92 letnią) nazywaliśmy od zawsze ciocią. Ciocia Anita podobnie jak moja matka mieszkała w Strehlen i była zatrudniona na kolei. Była jedną z niewielu osób, które odwiedzały nas w domu, mimo, że groziła jej za to utrata pracy. Wycierpieliśmy wiele od Niemców, ale nie ma we mnie goryczy, żalu i nienawiści do nich.
Nasza rodzina wyemigrowała do Gwatemali. Mieszkaliśmy tam 10 lat. Mój ojciec miał tam małą cegielnię. Nigdy, przebywając w tym obcym kraju nie doświadczyliśmy antysemityzmu. W Gwatemali społeczność żydowska była dość liczna. Liczyła około 3 – 4 tysięcy członków, z czego ok. 100 to byli uchodźcy. Zdecydowaliśmy się na Gwatemalę, ponieważ nie mieliśmy żadnych krewnych w innych krajach a żaden kraj na świecie nie chciał przyjąć ubogich Żydów. Serdeczne powitanie było tylko dla Żydów, katórzy przywozili ze sobą pieniądze. Przed nimi świat stał otworem.(...)
Oryginalny tytuł: STREHLEN "Erinnerungen an eine schlesische Kleinstadt und ihre judischen burger " - Fritz Moses
No comments:
Post a Comment