2009/05/29

POznań w biegu






Wsiadłem na Mikołajowie w pociąg, który w dwie i pół godziny przewiózł mnie do POznania, w którym chyba ostatni raz byłem w 1990 roku. I nawet dużo zapamiętałem, może z wyjątkiem pływalni miejskiej w synagodze. I taniej restauracji, która nie była tania. Z dworca odebrał mnie Michał, a zaraz po nim przyjechał Mariusz kochający Fiaty. Bardzo się poirytował (oczywiście w Mariuszowym pojęciu słowa "irytacja"), gdy się spytałem, czy po czterdziestce tak jest, że się kocha Fiaty. Chłopaki odstawili mnie do rynku, gdzie miałem w Arsenale spotkanie w temacie mojego wniknięcia w struktury ZPAF.

Po spotkaniu poszliśmy z Michałem na piwo do jakiejś fajnej wielopoziomowej knajpy, z tarasami i wąskimi klatkami schodowymi, antresolami. Zapytałem Michała, czy to takie miejsce jak wrocławski Kalambur, że tu przychodzą artyści. Powiedział, że tak, ale raczej mniej tu artystów, a więcej tych, co tak myślą. Powiedziałem, że to właśnie tak jak w Kalamburze. Albo tak jak z Pho na stadionie w Warszawie. Kupił mi piwo i piliśmy niemal w biegu, bo musiałem wracać na szybko. Zapytałem, czemu w POznaniu pijemy Tyskie, a nie Lecha, skoro Lech jest tutejszy. Michał odpowiedział: bo Tyskie jest dobre. Tak, Tyskie jest dobre. Kupiłem drugi zestaw Tyskiego, wypiliśmy i tramwajami (trzema różnymi - z wnętrza których Michał pokazywał mi ciekawe miejsca POznania) pojechaliśmy na dworzec.

Cały czas myślę o słowach Mariusza, że najłatwiej jest przejść do historii, gdy się założy wydawnictwo, które będzie wydawać w Polsce albumy o fotografii. Każde już przeszło do historii.

Foty znowu z komórki. Nie chciało mi się dźwigać co raz cięższych aparatów. Nie wiem, czy one może rosną? Czy ja maleje.

18 comments:

JolantaNowaczyk said...

Czyżby knajpa z poziomami, do której przychodzą 'artyści' to była Cafe Mięsna? : >

Wojtek Sienkiewicz said...

nie mam pojęcia, nie czytałem szyldu, a jak wychodziłem, to nie mogłem skupoć wzroku w jednym punkcie.

JolantaNowaczyk said...

Aha, bo Mięsna to taka speluna dziesięć minut od rynku, właściwie to tam nie ma żadnego szyldu.

Pozdrawiam!

tedi said...

Wojtek; blyskotliwy blog,dobre zdjecia,ale uwazaj na ortografie- coraz lub naprawde-piszemy raaazem,T.

bb said...

Rozumiem, że do wsiadki w IC z Poznania byłeś zmuszony chcąc na coś tam zdążyć, bo inaczej to zbyt inteligentny wybór nie jest - jedzie tyle samo co posp., za to kosztuje znacznie drożej.

Pozdr.

Wojtek Sienkiewicz said...

Całe szczęście mogę nawet napisać: Może Śródziemne i nikt mi za to głowy nie zetnie.

Wojtek Sienkiewicz said...

bb - inteligencja pomyliła Ci się z błyskotliwością. Żadnym iC w życiu nie jechałem. Chcąc być bardziej osczędnym mogłem jechać osobowym, który jedzie niecałe 25 minut dłużej, a czym jest 25 minut wobec średniej długości życia wynoszącej 75 lat. Po za tym kto powiedział, że jestem oszczędny i że nie lubię dóbr luksusowych?

bb said...

O. sorry - 1. klasa. Równie błyskotliwy wybór ;)

tedi said...

Wojtek,odpowiadam w podobnym jak bb stylu: obrazasz sie jak prezydent czy jego brat prezes,ortografia jest po prostu by sie jej nauczyc i stosowac;proste jak ustawianie ostrosci, oczywiscie zdjecie nie musi byc ostre,ale twoje bledy nie wydaja sie byc zamierzonymi... T.

Wojtek Sienkiewicz said...

Błyskotliwy, o ile w drugiej klasie jadą kibice.

Wojtek Sienkiewicz said...

ortografii można się nauczyć, to fakt, ale jak do wszystkiego, także do tego trzeba mieć zdolności. Ja nie mam talentu niestety w tej materii. Podobnie można nauczyć się używania klawisza [alt], a jak widać, nie każdy go używa. Z obrazą nic to wspólnego nie ma. Warto zwracać uwagę wtedy, gdy samemu stosuje się zasady, o których mowa.

tedi said...

Wojtek,chyba masz na mysli klawisz "shift"? T.

Wojtek Sienkiewicz said...

nie, mam namyśli [alt], co robi polskie znaki:)

takie jak: ą, ć, ł :)

po prostu przkomarzanie lub po mojemu by było przekomażanie, gdyby żona (rzona) z boku nie siedziała:)

oczywiście wiem, że żona pisze się przez Ż, a nie RZ.

na prawdę.

bb said...

Polskie znaki diakrytyczne po alcie wyskakują, jeśli ma się polski język w systemie. Jeśli nie, to nie. Czyli to nie kwestia nauki. A tłumaczenie, że nie ma się do czegoś zdolności jest raczej mętne, kiedy jednocześnie próbuje się za to zabierać. Gdybyś jedynie wstawiał fotki, nikt by się nie czepiał, ale jako, że masz ambicje pisarskie, taki problem istnieje. Gdyby policjant wlepiał Ci mandat, też tłumaczyłbyś mu, że nie masz zdolności do nauki przepisów ruchu drogowego? Rozumiesz śmieszność takiej sytuacji, prawda?

Bez urazy, po prostu przykładaj do tego większą wagę (albo żonę sadzaj obok) i po sprawie.

Pozdr.

BB

tedi said...

Wojtek,bb odgadl predzej niz Ty,ze ktos piszacy jak ja(bez unikalnych polskich znakow)moze nie posiadac po prostu polskiej klawiatury.Pozdrowienia z Lyonu T.

Tomasz Rykaczewski said...

Niestety tak to jest z ta ortografia i jej uzytkownikami. Czasem bywa i tak, ze nie dostrzegam swego bledu nawe jesli czytam tekst 10 razy i zwracal uwage na ortografie... :(
Pozdrowienia znad morza

Tomasz Rykaczewski said...

i litrowki... :)

Wojtek Sienkiewicz said...

Tedi, masz rację, absolutną, potraktuj moje docinki w formie zwykłego przekomarzania, które jest moją naturą. BB - nie posądzaj kogoś o brak inteligencji na podstawie szukania własnych oszczędności. Ambicji pisarskich nie mam i nigdy nie miałem, piszę to, co myślę i tak jak umiem. Nikt za czytanie bloga nie płaci, nikt go nie czyta dlatego, że musi.