2010/10/31

byłem z tatą na cmentarzu





Zmiany.
Od 7 lat nie poszedłem z tatą na cmentarz. Siedem lat temu poszliśmy tam wszyscy. Rok później już bez mamy. Siedem lat temu po powrocie z cmentarza do domu zapakowałem moją mamiyę, paczkę przeterminowanych filmów i poszedłem zrobić foty, które stały się cyklem Suvenir. Wtedy czas wydawał mi się mieć kompletnie inną konsystencję, niż obecnie. A to tylko siedem lat. Nie przewidywałem tego, co jest teraz, a byłem w tamtym czasie mocno podminowany tamtymi, powolnymi zmianami. Idąc od mojego domu rodzinnego minąłem rondo, którego nie było, supermarket, o który toczyła się batalia przez dekadę (miał być drugim marketem w mieście, a już jest teraz chyba 11, póki co nie słyszałem o kolejnych), a wcześniej był tylko długi płot z niebieskiej blachy trapezowej. Za płotem był tartak i trzy dźwigi. Potem dwa, potem nagle zarosło to krzakami. Nie ma "torów" (kiedyś, gdziekolwiek wychodziłem z domu to była opcja pójścia "torami" albo "nie torami"), tylko pusty wąski pasek, który nie ma ani właściciela, ani gospodarza. I fabryka, która wtedy miała jedną halę, w oddali. Teraz hal jest kilka i są ogromne. Nie ma już wielu rzeczy, które były wtedy, gdy myślałem, że już i tak nie ma zbyt wielu rzeczy, które pamiętałem z dzieciństwa.

2010/10/30

dziennik błędów


Miało być inaczej, ale ochrona nie pozwoliła. Jest za to pamiątkowa fota Katki i Jarka.

2010/10/29

trochę dobrego i trochę złego









No i tak to idzie. Mozolnie i ciężko. Ale idzie. Muszę wrócić po inny kadr mostu. Liczę na mgłę.

2010/10/28

ćwierć


To chyba pierwsze auto mojego brata, około 1976 rok. Marka nieznana.


Tego MAC'a dostałem chyba w zimie z jakiejś okazji, około 1984 rok. Matchbox.


Stary Citroen. Jest od zawsze, od kiedy pamiętam, czyli wcześniej niż 1982. Majorette. Przeżył podpalenia, dziesięć misji pod wodą i zalanie płynną parafiną.


Renault 5. Też sprzed 1985 roku. Najszybszy w wyścigach po filcowej wykładzinie. Matchbox.


Podnośnik mojego brata. Dostał go przed 1985 rokiem. Matchbox.

Kilka dni temu zabrałem z domu mojego taty karton z resorakami, który wykończyły jakieś dzieci, przychodzące z panią, co zajmuje się babcią. Te resoraki były mojego brata i moje. Każdy ma wielką historię. Teraz bawi się nimi mój Syn. Tym, co zostało. A trochę jednak zostało. Nie przywiązuję się do przedmiotów, ale ciężko tego nie robić, skoro z wieloma ma się związane wspomnienia, które nie wróciły by bez nich.

Poligon budowlany Oława









Poranny spacer. Centrum miasta niemal wyłączone z ruchu, bo jakiś "mądry" człowiek wymyślił, że wszystkie ulice z lewego brzegu rzeki Oławy zamknie. Amfiteatr zburzony, zostały tylko dwie ładne lampy. Przerażenie mnie ogarnia, gdy patrzę na fasady budynków i płoty, zagęszczone reklamami. Ktoś jest za to odpowiedzialny, ktoś powinien za to spaść ze stołka. Wymyśliłem sobie, że w weekend to udokumentuję. Nie spadanie ze stołka, ale ilość koszmarnych reklam.

2010/10/27

zły





Dzisiaj chciałem napisać o czymś, co mnie bardzo nad ranem zdenerwowało. Teraz już zapomniałem, o co chodziło. Chciałem też napisać o nowych rozwiązaniach na konkurs Newsreportaż, ale co tu dużo pisać. Już nie trzeba im dokopywać, skoro tak się dzieje, że nie jest już konkursem, jakim był przez osiem edycji. Czas oczekiwać hadeerów i innych holgotrików i żenujących sytuacji. W każdej kategorii wygra goła baba. A i co ważne idą święta, które żyjącym mają przypomnieć, że nie są nieśmiertelni. Ciężko w tym zestawie opisanych technicznie zniczy i cukrowych potworów zorientować się, że już dawno nie żyjemy - jako ludzie.

2010/10/24

make war

















Wszystko dobrze się skończyło. Przyjęto dwadzieścia dziewięć osób i Sienkiewicza.

2010/10/20

przed i po - ja tak nie wyglądam



Nosił wilk razy kilka, ponieśli i wilka.

Poszedłem wczoraj do (wg dawnej nomenklatury rzemiosła) fotografa. Ale to taki fotograf jak ja górnik. Pani sprzedająca w centrum handlowym sprzęt ma taboret i diw lampy, co jedna świeci na niebiesko, druga na zielono. W środku, akurat na wysokości twarzy, krzyżuje się i kolor jest gówniany. Nic dziwnego, że moja i tak średnio atrakcyjna (to eufemizm) facjata wygląda na jeszcze mniej atrakcyjną. Nie wliczam antropologów. No i ten błysk w oku. Od razu widać, że za moment jedzie do szkoły. No brawo.

25 zł.

2010/10/19



To dziwne uczucie znaleźć przypadkiem skany własnych fotografii gdzieś w przepastnych zakamarkach dysków. Dobrze, że wiem co za miejsce i że znam tę emocję, ale nie umiem jej umieścić w czasie. Nie chodzi o czas z pliku (skanu itp).

Dzisiaj miałem wolną chwilę i starałem się przeczytać coś mądrego w sieci, co by dotyczyło moich zainteresowań obrazem. Nie znalazłem.

Wlazłem na blog Krzysztofa Jureckiego. Czytam jego przemyślenia i dochodzę do wniosku, że nasi krytycy idąc takim tokiem myślenia nie poruszą świata. Nie mamy więc co liczyć na promocję polskiej sztuki przez rodzimych teoretyków. Wydaje mi się czytając większość tekstów, że zabrnięto w ślepy zaułek i na siłę czyni się trud obrony tej drogi. Jednocześnie uznając porażkę za sukces i brnie się dalej w błędnym kole.

Samozwańcze ruchy też okazują się być nietrafione. Mam wielkie nadzieje, że pojawią się ludzie, mający za sobą poważne instytucje sztuki i przy okazji więcej otwartości. A przede wszystkim takich, którzy bełkot zamienią na potok słów płynących do umysłu. Nie chodzi o prosty język czy prymitywne wartości. To drugie mamy teraz. Chodzi mi o trudne kwestie, emocje - miast pisać tonem nieomylnej, niemal biblijnej, pewności poznanych zjawisk. Emocje wymagają nie tyle interpretacji, co wymianie. Krytyk powinien spajać, a nie dzielić, ćwiartować.

A tak wszystko ulega rozdrobnieniu i jest zamiatane do jednego wora. To nie jest zarzut do pana Jureckiego. Ma prawo pisać to, co uważa za słuszne. To jest zarzut w powietrze.

2010/10/17

Nowy Nowy Dokument


6:05 - czekam na Zbyszka w Oławie


7:16 - Zbyszek dokumentuje powstawanie dokumentu powstającego za moją sprawą


7:31 - Zbyszek tworząc dokument inscenizuje powstawanie mojego dokumentu
za własną sprawą pozostawiając mi rolę obserwatora i złudzenia obiektywizmu w inscenizacji.


7:32 - wzeszło Słońce, na co reagujemy z Łukaszem i Zbyszkiem dezaprobatą, bo już nic nie da się zrobić.


7:53 - jednak da się jeszcze i to nie jest koniec, choć to przedostatni z 8 ładunków 4x5


8:02 i kilka sekund


8:02 i kilkanaście sekund


8:02 i kilkanaście sekund - Zbyszek goni barkę


8:02 i kilkadziesiąt sekund - znajduję ostatni mój kadr na dzisiaj


8:23 - Ja, Zbyszek i Łukasz.


8:38


8:42 - Łukasz walczy dalej. Ja tylko się rozglądam.
Nie żałuję już, że nie mam więcej ładunków, choć jest pięknie


8:44 - Łukasz na tle jesiennego anturażu


8:48 - kreatywnie zrobię sobie Leśniaka


8:51


8:57

Pogoda nie zawiodła. Była taka, o jakiej nie marzyliśmy, choć nie była zła. Nie wiem, czy chcę powtarzać kadr z mostem, ale może, jeśli uda mi się zgrać logistycznie. Chyba wrócę do przeglądania prognoz pogody. Teren obadaliśmy skutecznie, niestety pozostają dni wolne od pracy, aby nie skończyć pod kołami wielotonowych maszyn lub po prostu nie denerwować pracujących ludzi. Co innego szybka Mamiya 7, co innego "cztery na pięć cala".

Cieszę się, że udało się uskutecznić ten wypad. Tak się przejąłem, by nie zaspać, że nie spałem już od 4:00. Co chwilę przysypiałem na moment pilnując cichego budzika (cichego, żeby nie zbudził Synka). W jednym krótkim śnie (10 minut) śnił mi się wyjazd do szkoły, kumple i przyjaciele i że uratowałem moją Żonę zaplątaną w krzaki w wodzie. Obudziłem się jak bohater.

2010/10/16

o fotografie, co podróżuje koleją



Dzisiaj byłem w Opolu na chwilę. Jutro rano z kumplami jedziemy zrealizować foty obadanej w poniedziałek lokacji. Prognozy pogody wszelkie podają, że w nocy ma być lekki mróz. Jest duża szansa na powtórkę mgły, co by mnie bardzo cieszyło. Inaczej - będę zawiedziony, jeśli jej nie będzie, ale też dam radę. Najwyżej będę polować dłużej.

2010/10/13

cicha śmierć pod sklepowa półką





Ta fota na dole to już tu była w lipcu 2008 roku. Ale jakoś wyjątkowo mi się zgrała z tą na górze. Takie bardzo o śmierci, bólu, cierpieniu i innych rzeczach, które codziennie zalewają ekrany komputerów, strony gazet i paski wokół lektora w telewizji. Temat tak spopularyzowany, że całościowo miałki i wyjęty z kontekstu.

2010/10/11

bardzo wcześnie rano zaczynam poszukiwania miejsc









Dzisiejszy bardzo wczesny poranek spędziłem na załatwianiu pozwoleń i rekonesansie lokacji. To, co widziałem przerosło moje najśmielsze oczekiwania, jeszcze ta mgła. Niesamowicie wyglądali robotnicy na elementach konstrukcyjnych, tuż ponad mgłą. W środku pola ciężkie maszyny i wielkie stalowe i betonowe konstrukcje. Zapytałem mojego przewodnika, czy te programy na Discovery o wielkich budowach w ogóle robią na nim czy jego kolegach jakiekolwiek wrażenie. Powiedział, że czasem tak. Rozumiem, bo gdzieś na świecie skala problemów jest inna. U nas, tutaj robi się to, z czym świat poradził sobie już kilkadziesiąt lat temu. Ale teraz skala, ilość tych działań jest niezwykła i to mnie w tym pociąga. Inną rzeczą jest medialność tych akcji. Są fora w sieci śledzące budowy, z fanami, fotoamatorami czy wręcz "szpiegami" śledzącymi postęp prac.

Dla mnie to lepsze niż jakikolwiek program na Discovery Channel. Dziękuję pani Dorocie i panon Jackowi i Darkowi ze Skanski za przychylność i pomoc.

Za tydzień z Łukaszem jedziemy tam pracować. I pewnie później też.