2010/05/01

już wie, gdzie jest Księżyc.


Nie będę mieć dwóch żyć. Nikt nie będzie mieć. Nawet mój syn. Ale strasznie mu zazdroszczę tego, co teraz przeżywa. Każda godzina to seria nowych odkryć rzeczy, które dla dorosłego są oczywiste. A to przecież tylko kwestia opisu. Dla Synka - Księżyc jest dużym, jasnym punktem na wieczornym niebie; samolot - jasnym punkcikiem, który zostawia za sobą białą smugę. Dla dorosłego - Księżyc jest ciałem niebieskim, które nie świeci, tylko odbija promienie słoneczne. Samolot to maszyna unosząca się w powietrzu dzięki odpowiedniemu profilowi skrzydeł i różni ciśnień nad i pod skrzydłem, przed i za silnikiem.

Wczoraj idąc sobie rano przez Wrocław za zaułkiem widziałem drzewo, którego świeże liście na gałęziach zwisały tuż nad głowami przechodniów. Z cienia wychylały się dwa czy trzy liście, na jednym zn ich siedziała mucha i wygrzewała się w porannych promieniach. Dla ilu osób to mógł być wzruszający akt natury? Ile właśnie myślami było już pracy albo jeszcze w łóżku? Czy umierając będę sam siebie żałował, że już nie zobaczę takiego widoku? Że nie zobaczyłem mnogości detali na łące za moim oknem, że wolałem więcej rozumieć, niż przeżyć?

Nie chcę rozumieć. Mam to gdzieś. Ważne są podstawy. Rozumienie wszystkiego - co zawsze mnie jakoś ściskało - właśnie stało się niepotrzebne.

2 comments:

galazinka said...

Lepiej nie rozumieć. Rozumienie niszczy. Zbyt duże przeżywanie też.
A wypośrodkować jest ciężko.
Już prawie nikt nie zwraca uwagi na muchę czy ślimaka.
Więc ulicami chodzą roboty, wykonujące mechanicznie te same czynności z dnia na dzień. Nie przeżywają, a jednak dobrze im się żyje. Dlaczego? Bo są nieświadomi.

Anonymous said...

bo świadomość wymaga wysiłku.