Fot. Kryśka Sobiecka (od tygodnia Sobiecka-Nawrot)
Na zdjęciu: Leży Piotr Komorowski, w tle Wojtek Sienkiewicz (ja).
Maciejowiec, maj 2003 r.
Na zdjęciu: Leży Piotr Komorowski, w tle Wojtek Sienkiewicz (ja).
Maciejowiec, maj 2003 r.
Sprzątając w domu znalazłem w końcu pamiątkę z pierwszego szkolnego pleneru w afie. W drugi dzień ja, Kamil i Kryśka (te dwie ostatnie postacie właśnie przed tygodniem się ożeniły) oraz Piotr Komorowski pojechaliśmy do Maciejowca, na północ od Jeleniej Góry (za Jeżowem Sudeckim i Pilchowicami). Tak teraz z perspektywy czasu patrząc to to by chyba - a może nawet na pewno - najfajniejszy plener w życiu. Fotografia dla samej przyjemności fotografii, widoki dla samych widoków. Nie robiliśmy tam landszaftów, tylko fociliśmy najzwyczajniej to, co było ciekawe i inne. No, co ambitniejsi (m.in. ten na zdjęciu po prawej przy statywie - LA) starali się zrobić coś, co później w innej szkle nazywa się "emotivne". Było po prostu fajnie. Szokujące jest to, że to fotografia sprzed nieco ponad pięciu lat, a ile się zmieniło w samej fotografii. Wtedy nikt nie miał cyfraka poważniejszego na plenerze. 90% miało małoobrazkowe aparaty, kilka osób pentaconsixy, ja miałem mamiyę. Teraz? Teraz plener wygląda inaczej. W lesie nie jest cicho, tylko bezkarnie trzaska migawka. Wtedy było to niewyobrażalne. Teraz na plenerach po foceniu ludzie piją z oczami wlepionymi w ekrany laptopów, wtedy piliśmy po prostu by pogadać. I ja wolę takie plenery, gdzie nie ma laptopów.
Małe porównanie z tamtego czasu vs dzisiaj:
Mamiya 645 proTL zestaw - 15.000 zł ----- EOS 5D + dobry kit - 8.000 zł
Wtedy dSLR powyżej 14.000zł (6mpix) ---- Dzisiaj Mamiya w secie - 4.000 zł
Laptop jakiś na pentiumie 4 - 5000zł ---- jakikolwiek silny z 4GB ramu i C2D - 2500zł
Lech puszka 0.5 litra - 2.3 zł (2003 r.) ---- Lech puszka 0.5 litra - 2.5 zł (2008 r.)
Mamiya 645 proTL zestaw - 15.000 zł ----- EOS 5D + dobry kit - 8.000 zł
Wtedy dSLR powyżej 14.000zł (6mpix) ---- Dzisiaj Mamiya w secie - 4.000 zł
Laptop jakiś na pentiumie 4 - 5000zł ---- jakikolwiek silny z 4GB ramu i C2D - 2500zł
Lech puszka 0.5 litra - 2.3 zł (2003 r.) ---- Lech puszka 0.5 litra - 2.5 zł (2008 r.)
Ot takie czasy. Piwo w takim razie jedyne ani się nie rozwija, ani nie starzeje, bo trzyma cenę najlepiej ze wszystkich. Pointa? Taka jak zwykle: dawniej było lepiej. Jak dalece lepiej? Czy bardziej "lepiej" niż tylko to lepiej, które wynika z nostalgicznego rachunku o przemijaniu? Niech na to pytanie odpowie fragment wspomnień z dziennika prowadzonego przez dziennikarza lokalnej gazety:
Czekałem na przystanku autobusowym tym co zwykle w Maciejowcu, gdzie na rogu stoi krzyż, na górce pałac, a na parkingu zawsze to samo auto z plandeką AscoRutiCal'u od Jelfy. Wiedziałem, że nie zdążę do redakcji bo jak zwykle ten jedyny tu autobus do Jeleniej spóźni się o właśnie te kilka minut. Zbliża się zamknięcie tygodnika, a ja jestem kolejny raz bez tekstu i znowu w moją szpaltę wcisną reklamy. Nie wiadomo skąd zza krzaków wyskoczył facet, tak koło 25 lat z wielką torbą na ramieniu, statywem, który raczej przypominał jakąś nieokreśloną bliżej broń i aparatem wielkości kamery. Obcy sam nieco przestraszył się mnie, bo chyba nie spodziewał się zastać kogokolwiek przy wyjściu z gęstych krzaków leszczyny.
Zagadałem: Rany, ależ mnie pan wystraszył z tym ustrojstwem.
Obcy: Ja Pana? Chyba tym zielonym polarem straszyć mogę.
Ja: E tam, tu wszyscy chodzą w polarach.
Obcy: Zauważyłem.
Ja: Wtapia się Pan w tłum?
Obcy spojrzał na wielką torbę, na statyw, na aparat, na mnie i mówi: No, o ile u Was tu wszyscy obwieszeni jak japońscy turyści, to chyba wyglądam jak tubylec...
Obcy zrzucił z ramienia torbę, statyw z aparatem, zdjął polar i zaczął kląć pod nosem:
- Cholerne kleszcze, całą radość ze spacerów po lesie niszczą - i siadł na starym kamiennym drogowskazie postawionym tu jeszcze przez Niemców i zaczął dokładnie przeglądać spodnie, wspomniany zielony polar, buty. Po chwili otworzył torbę, wyciągnął z niej metalowy termos i nalał parujący napój do postawionego na asfalcie kubka. Z bocznej kieszeni torby wyjął zawiniętą w foliową torebkę bułkę. Rozwinął szeleszczące opakowanie i zaczął jeść popijając herbatą.
- Od dawna tu pan siedzi?
- Nie, jakoś od godziny, może ciut dłużej. Chcieliśmy robić zdjęcia o świcie, ale mieliśmy problemy ze wczesnym wstaniem - tu się uśmiechnął lekko, jakby porozumiewawczo.
- To jest tu "was" więcej?
- Jak "nas"?
- No fotografów?
- No tak, jak to na plenerze.
- Ahhhh.. To plener tu jest. Tej szkoły z JCK z Jeleniej?
- Nie, Wrocław.
Wtem z rykiem zza zakrętu za dębem wyjechał autobus PKS Wleń i zatrzymał się niemal oponą na kubku fotografa. Już chciałem wejść gdy drzwi otworzyły się w z nich wyleciał kierowca z dość nerwowym stanie, zmarszczył czoło, wydął policzki zaciągając się jednocześnie papierosem, który już dawno zaczął trawić filtr. Kierowca podszedł do fotografa i zaczął krzyczeć:
- Kurwa, z wami chujami. Co sobie kurwa myślicie?
- Ale, że co?
- Jebane pedały!
Obcy fotograf spojrzał w moim kierunku, na twarzy malował mu się i niepokój, i zdziwienie. Mimo sapiącego szalejącego kierowcy PKSu ugryzł kolejny raz bułkę z makiem i sięgnął po stojący obok opony autokaru kubek. Nie zdążył się napić, bo kierowca wytrącił mu go z rąk. Sapał jeszcze głośniej, a łyse czoło stało się już purpurowe.
- Panie kierowco, ale o co panu chodzi? Rozumiem, że chce pan sobie pokrzyczeć, ale wytrącanie komuś kubka z herbatą to już nie jest fajne - odezwał się obcy, opluwając nieco kierowcę resztkami bułki.
- I co? I tak gadać będziesz cioto? Na tyle tylko cię stać?
- No było by mnie stać na więcej gdyby wyartykułował pan swoje pretensje do mnie, choć pojęcia nie mam jakie by one mogły być?
- Nie wiesz? Kurwa nie wiesz? Teraz nie wiesz? Będzie mi tu bufon pierdzielił, że nie wie?!!? Ja wam pokażę, kurwa, o co mam pretensje. Kuuuurwaaaa, wszystkim Wam pokażę. i Chuj.
Kierowca odwrócił się na pięcie i wsiadł do steranego pomarańczowego autosana PKS Wleń. Odpalił silnik, zawył starą turbiną i ruszył wzniecając równie obfite tumany kurzu, w jakich się tu pojawił. Zniknął za zakrętem i po chwili już nie było go nawet słychać. Znowu jedynymi dźwiękami były świerszcze budzące się do życia po tym, jak słońce oświetliło ich łąkę.
Fotograf z pytającym wyrazem twarzy patrzył na mnie, ja chyba na niego też, bo odpowiedzi w moim obliczu nie znalazł.
- Tu tak wszyscy?
- Nie, tzn do tej pory nie widziałem czegoś takiego.
- Może mu córa z tego Wlenia poszła w długą... z fotografem - i zaczął się gromko śmiać.
- Ta, albo syn...
- Hehe - śmialiśmy się obaj, wymyślając co jeszcze mogło spotkać znerwicowanego kierowcę autobusu.
- Ja wiem, pewnie córa poszła z fotografem gejem w długą, a on potem znalazł ją na rozkładówce Młodych i Mokrych", he he he... Śmichy hihy, a mi została jedna bułka.
- Śmichy hihy, a to był jednyn autobus, jakim mogłem dojechać do pracy.
- No to, masz pan dzisiaj wakacje. Ja nie mam, Słońce nie słup, stać w miejscu nie będzie.
Obcy fotograf założył brzydki polar - zielonkawy w sumie, zauważyłem, bo słońce zdążyło się przesunąć i cień już na nas nie padał, na ramieniu zawiesił wielką torbę na pasku, wcześniej schowawszy do niej pozostałości po torebkach z bułkami z makiem i termos. chwycił statyw, aparat powiesił na szyję. Wyglądał z tym już nie jak człowiek, ale raczej jak cybernetyczny organizm złożony przez nieutalentowanego plastyka i genetyka hobbystę w jednym. Machnął ręką i zniknął w krzakach.
Na miejscu gdzie się pakował znalazłem jakąś karteluchę, pomiętą, zapisaną ołówkiem i obdartą z jednej strony. Z jednej strony można było rozczytać: Lokalny Artysta, Wojtek Sien..... i kropki i szlaczki, jakie zwykle rysuje się z nudów w zeszytach, gdy nie ma co zrobić z rękami na nudnym wykładzie. Po drugiej stronie fragment listy zakupów:
- Warzywa od Rosiaka:
- marchew 1 kg,
- nać pietruszki,
- seler,
- makaron Goliard
- reszta w Rondzie:
- bułki małe 10 szt
- makar.....
Koniec. A, zatrzymam, może się kiedyś okaże, że to ktoś znany i sławny, a ja będę mieć fragment jego zapisków. Może to mi wynagrodzi to, że mnie dzisiaj wywalą z pracy.
Czekałem na przystanku autobusowym tym co zwykle w Maciejowcu, gdzie na rogu stoi krzyż, na górce pałac, a na parkingu zawsze to samo auto z plandeką AscoRutiCal'u od Jelfy. Wiedziałem, że nie zdążę do redakcji bo jak zwykle ten jedyny tu autobus do Jeleniej spóźni się o właśnie te kilka minut. Zbliża się zamknięcie tygodnika, a ja jestem kolejny raz bez tekstu i znowu w moją szpaltę wcisną reklamy. Nie wiadomo skąd zza krzaków wyskoczył facet, tak koło 25 lat z wielką torbą na ramieniu, statywem, który raczej przypominał jakąś nieokreśloną bliżej broń i aparatem wielkości kamery. Obcy sam nieco przestraszył się mnie, bo chyba nie spodziewał się zastać kogokolwiek przy wyjściu z gęstych krzaków leszczyny.
Zagadałem: Rany, ależ mnie pan wystraszył z tym ustrojstwem.
Obcy: Ja Pana? Chyba tym zielonym polarem straszyć mogę.
Ja: E tam, tu wszyscy chodzą w polarach.
Obcy: Zauważyłem.
Ja: Wtapia się Pan w tłum?
Obcy spojrzał na wielką torbę, na statyw, na aparat, na mnie i mówi: No, o ile u Was tu wszyscy obwieszeni jak japońscy turyści, to chyba wyglądam jak tubylec...
Obcy zrzucił z ramienia torbę, statyw z aparatem, zdjął polar i zaczął kląć pod nosem:
- Cholerne kleszcze, całą radość ze spacerów po lesie niszczą - i siadł na starym kamiennym drogowskazie postawionym tu jeszcze przez Niemców i zaczął dokładnie przeglądać spodnie, wspomniany zielony polar, buty. Po chwili otworzył torbę, wyciągnął z niej metalowy termos i nalał parujący napój do postawionego na asfalcie kubka. Z bocznej kieszeni torby wyjął zawiniętą w foliową torebkę bułkę. Rozwinął szeleszczące opakowanie i zaczął jeść popijając herbatą.
- Od dawna tu pan siedzi?
- Nie, jakoś od godziny, może ciut dłużej. Chcieliśmy robić zdjęcia o świcie, ale mieliśmy problemy ze wczesnym wstaniem - tu się uśmiechnął lekko, jakby porozumiewawczo.
- To jest tu "was" więcej?
- Jak "nas"?
- No fotografów?
- No tak, jak to na plenerze.
- Ahhhh.. To plener tu jest. Tej szkoły z JCK z Jeleniej?
- Nie, Wrocław.
Wtem z rykiem zza zakrętu za dębem wyjechał autobus PKS Wleń i zatrzymał się niemal oponą na kubku fotografa. Już chciałem wejść gdy drzwi otworzyły się w z nich wyleciał kierowca z dość nerwowym stanie, zmarszczył czoło, wydął policzki zaciągając się jednocześnie papierosem, który już dawno zaczął trawić filtr. Kierowca podszedł do fotografa i zaczął krzyczeć:
- Kurwa, z wami chujami. Co sobie kurwa myślicie?
- Ale, że co?
- Jebane pedały!
Obcy fotograf spojrzał w moim kierunku, na twarzy malował mu się i niepokój, i zdziwienie. Mimo sapiącego szalejącego kierowcy PKSu ugryzł kolejny raz bułkę z makiem i sięgnął po stojący obok opony autokaru kubek. Nie zdążył się napić, bo kierowca wytrącił mu go z rąk. Sapał jeszcze głośniej, a łyse czoło stało się już purpurowe.
- Panie kierowco, ale o co panu chodzi? Rozumiem, że chce pan sobie pokrzyczeć, ale wytrącanie komuś kubka z herbatą to już nie jest fajne - odezwał się obcy, opluwając nieco kierowcę resztkami bułki.
- I co? I tak gadać będziesz cioto? Na tyle tylko cię stać?
- No było by mnie stać na więcej gdyby wyartykułował pan swoje pretensje do mnie, choć pojęcia nie mam jakie by one mogły być?
- Nie wiesz? Kurwa nie wiesz? Teraz nie wiesz? Będzie mi tu bufon pierdzielił, że nie wie?!!? Ja wam pokażę, kurwa, o co mam pretensje. Kuuuurwaaaa, wszystkim Wam pokażę. i Chuj.
Kierowca odwrócił się na pięcie i wsiadł do steranego pomarańczowego autosana PKS Wleń. Odpalił silnik, zawył starą turbiną i ruszył wzniecając równie obfite tumany kurzu, w jakich się tu pojawił. Zniknął za zakrętem i po chwili już nie było go nawet słychać. Znowu jedynymi dźwiękami były świerszcze budzące się do życia po tym, jak słońce oświetliło ich łąkę.
Fotograf z pytającym wyrazem twarzy patrzył na mnie, ja chyba na niego też, bo odpowiedzi w moim obliczu nie znalazł.
- Tu tak wszyscy?
- Nie, tzn do tej pory nie widziałem czegoś takiego.
- Może mu córa z tego Wlenia poszła w długą... z fotografem - i zaczął się gromko śmiać.
- Ta, albo syn...
- Hehe - śmialiśmy się obaj, wymyślając co jeszcze mogło spotkać znerwicowanego kierowcę autobusu.
- Ja wiem, pewnie córa poszła z fotografem gejem w długą, a on potem znalazł ją na rozkładówce Młodych i Mokrych", he he he... Śmichy hihy, a mi została jedna bułka.
- Śmichy hihy, a to był jednyn autobus, jakim mogłem dojechać do pracy.
- No to, masz pan dzisiaj wakacje. Ja nie mam, Słońce nie słup, stać w miejscu nie będzie.
Obcy fotograf założył brzydki polar - zielonkawy w sumie, zauważyłem, bo słońce zdążyło się przesunąć i cień już na nas nie padał, na ramieniu zawiesił wielką torbę na pasku, wcześniej schowawszy do niej pozostałości po torebkach z bułkami z makiem i termos. chwycił statyw, aparat powiesił na szyję. Wyglądał z tym już nie jak człowiek, ale raczej jak cybernetyczny organizm złożony przez nieutalentowanego plastyka i genetyka hobbystę w jednym. Machnął ręką i zniknął w krzakach.
Na miejscu gdzie się pakował znalazłem jakąś karteluchę, pomiętą, zapisaną ołówkiem i obdartą z jednej strony. Z jednej strony można było rozczytać: Lokalny Artysta, Wojtek Sien..... i kropki i szlaczki, jakie zwykle rysuje się z nudów w zeszytach, gdy nie ma co zrobić z rękami na nudnym wykładzie. Po drugiej stronie fragment listy zakupów:
- Warzywa od Rosiaka:
- marchew 1 kg,
- nać pietruszki,
- seler,
- makaron Goliard
- reszta w Rondzie:
- bułki małe 10 szt
- makar.....
Koniec. A, zatrzymam, może się kiedyś okaże, że to ktoś znany i sławny, a ja będę mieć fragment jego zapisków. Może to mi wynagrodzi to, że mnie dzisiaj wywalą z pracy.
* To wyimaginownaa historia, więc oczywiście nie można mieć pretensji do PKS Wleń, który na pewno świadczy usługi na wysokim poziomie i pracujacy dlań kierowcy są zdrowi i zrównoważeni i można mieć do nich pełne zaufanie.
5 comments:
Ty miałeś włosy !!!!!!!!!!
Kurna, jak na ocenę mojego debiutu jako autora nowel, toś się rozminął z tematem. Tak Rafałku, miałem włosy. Ale właśnie przez niewybujałe ramiona musiałem wszelkie torby zakładać na ramię przez głowę i tekstylne paski do tych toreb, pokrowców i statywów skutecznie mnie te kudły wyrywały. Dlatego postanowiłem je ściąć/ogolić.
dobra, dobra
powiedz lepiej co zrobiles córce kierowcy
Jakbym Ci powiedział, to musiałbym Cię zabić:>
Ten dialog:
- Ty miałeś włosy !!!!!!!!!!
- Kurna, jak na ocenę mojego debiutu jako autora nowel, toś się rozminął z tematem.
skojarzył mi się ze sceną z Dnia Świra.
Lekcja polskiego, nikt Miauczyńskiego nie słucha oprócz jednej dziewczyny, na której i on się skupia. Po chwili ona:
- Co się panu stało?
na co on zszokowany:
- przypieprzyłem w skrzynkę na listy...
Wielki szacunek dla Was
Post a Comment