
Jakim smutnym krajem jest Polska. Doszło to do mnie, gdy na półce w Empiku znalazłem powyższą publikację i przypomniałem sobie, że znam tego autora od chyba 12 lat i nigdy nie udało mi się o nim przeczytać nic w jakichkolwiek polskich mediach. Mogę tylko snuć przypuszczenia takiego stanu rzeczy, a moje wrodzone draństwo na pierwszy ogień rzuca dwie dojmujące polskie skrajności: maniakalny lęk przed pornografią i uwielbienie dla homomniejszości artystycznej. Roy Stuart nie jest ani homoseksualistą, ani producentem zakrawających o pornografię obrazów. Jest mistrzem erotyki wyjętej z najdzikszych zakamarków ludzkich pragnień. Jego fotografie, a właściwie całe foto eseje o pożądaniu osadzone są w niesamowitych lokalizacjach i zawsze światło gra w nich pierwsze skrzypce. Tak czy owak, album Volume II to nie są typowe realizacje do gazet z różem w tytule, gdzie panie w ponętnych pozycjach prezentują swoje narządy w kooperacji z panami lub silikonowymi zabawkami. To modelki, które nie mają pudrowanych odbytów (dla celów sesji porno odbyty w 99% przypadków są pudrowane, aby miały kolor skóry pupy, by nie były ciemne i przez to mniej "apetyczne") czy nabłyszczanych warg sromowych. To modelki i modele grający (choć może "będący") ludźmi, jakich mijamy na ulicy, czy jakimi sami jesteśmy. To także opowiadania o tym, że coś dla większości z nas jest sensem życia, choć jest to teren tabu i teoretycznie w większości maskujemy jako społeczeństwo prawdziwy sens życia, prowadzonego w gruncie rzeczy po szynach pożądania i prokreacji.
Dlaczego Roy Stuart jest u nas mało popularny? Dlaczego Jock Sturges, Eric Knoll? A dlaczego Nobuyoshi Araki akurat odwrotnie? Mam swoją teorię: obłuda. Dopiero wtedy przełknęliśmy wystawy Arakiego, gdy okazało się, że już cały świat uznał jego prace za sztukę, bo gościł w najważniejszych centrach kultury. Eric Knoll czy Roy Stuart nie mieli wystawy w MOMA. Jak nie przyjęli się w konserwatywnej Ameryce, to w skrajnie udającej katolicką Polsce nie mają szans na zwiśnięcie na ścianie jakiejkolwiek galerii. Sturgesa prawdopodobnie by zamknięto w więzieniu. Innym powodem może być to, że my, Polacy, przez wychowanie w duchu katolickim nie umiemy rozmawiać o seksie w kategoriach piękna, tylko albo medycznych (srom, penis), albo podwórkowych (cipa, chuj). Nasz język stał się ubogi w słowa pozwalające na swobodną i nieskrępowaną rozmowę.
Może warto zainteresować się twórczością ww panów, by zrozumieć, że wielki fragment naszej egzystencji ucieka nam przed możliwością określenia go. Chyba że nauczymy się go spychać na tak daleki plan, jak daleko zepchnęliśmy już inne ważne kwestie, które również nas nie ominą.
Aha! A co w środku? Na prawdę piękne fotografie, niesamowite, mroczne, bijące cichym stękaniem i wilgotnym oddechem, ale warto. Na prawdę warto to zobaczyć.
Roy Stuart - Volume II - Taschen - 2008 - pierwsze wydanie 1999 - ISBN: 978-3-8228-3119-9 - 220x300mm, twarda oprawa, obwoluta - cena 49.90