2008/07/07

A tak wogóle...

Szanowni Państwo, naszej redakcji udało się przed kilkoma dniami zrealizować wywiad z Lokalnym Artystą. Przepraszamy za tak późno jest publikowany, jednak nasza korektorka zajmowała się przez ponad tydzień poprawianiem błędów ortograficznych z nagranych na dyktafonie wypowiedzi L.A.

Wywiad zrealizowała nasza najmłodsza redakcyjna koleżanka podczas proszonego spaceru po centrum Wrocławia. Zapraszamy do lektury.

* * *

Mijamy właśnie ulicę Księcia Witolda, Lokalny Artysta trzyma w ręku światłomierz, ale nie widzę aparatu, więc wytaczam pierwsze pytanie:

Wiadomości Poranne: o co chodzi w tym, że nie wykonuje Pan fotografii, ale za to permanentnie mierzy światło?
Lokalny Artysta: To bardzo ciekawe pytanie, nie ukrywam, że przygotowałem się do odpowiedzi na nie. Otóż to nowy model zachowań w konceptualnym dokumencie. Już wielokrotnie dowodziłem, że bzdurnym wynalazkiem jest określenie Subiektywny Dokument, a tym bardziej Nowy Polski Dokument. Ja poszedłem krok dalej. Aby jak najbardziej odsunąć od siebie możliwość manipulacji w obraz, postanowiłem mierzyć światło.

WP: No dobrze, ale jakiś sposób na prezentację tego dzieła już pan opracował?
L.A.: Nie przejmuję się tym. Skoro przez 20 lat mało kto zwracał uwagę na tego rodzaju prace, które wykonywałem, to jakie ma to znaczenie teraz? Otóż żadne. A plusem tego jest to, że zwalnia mnie z ciężkich współczesnych dylematów.


WP: Jakich?
L.A.: No na przykład takiego, jak pracować? Wie pani, ile rozmów poważnych "artystów", uznanych artystów słyszałem, gdzie spierali się oni czy lepiej cyfrą, czy lepiej srebrowo. Albo czy lepiej na barycie, czy lepiej na wydruku... a ulubiona to czy z ramkami od negatywu czy bez nich. I to poważni ludzie z pierwszych stron gazet i z międzynarodowym uznaniem.... ehhh, a tak ja mam spokój. Nie rodzą się we mnie frustracje związane z nowym sprzętem, postępującą technologią, cropem, front focus'em... i całą masą pierdół.

WP: Przyznam, że to dość nietypowe zachowanie, nawet jak na pańskie możliwości...
L.A.: Myślę, że wszystko jeszcze przede mną. Możliwości pomiaru światła bardzo mnie kręcą, bardzo inspirują...

WP: ...i nie ma problemu z powiedzeniem, że "światło było złe".
L.A.: O dokładnie, nie ma tu to absolutnie żadnego znaczenia, bo każde śwaitło jest w przypadku tych działań dobre.

WP: A jakie były reakcje tzw. "środowiska"
L.A.: No nie ukrywam, że bardzo entuzjastyczne, choć jak później się okazało, nie mam szansy na pokazanie czegokolwiek w poważnych galeriach, prasie czy instytucjach związanych z kulturą.


WP: Dlaczego?
L.A.: Bo jestem zupełnie przeciętny. Wg dużej części ludzi człowiek twórczy może być tylko wtedy prawdziwy w ramach swojej twórczości, gdy jest w nim jakaś nutka perwersji, którą on się owija. Żonaty trzydziestolatek nie jest perwersyjny, nawet jeśli co dzień do pracy jeździ z psem.

WP: Czy chodzi panu o to, że dewianci mają łatwiej?
L.A.: Oczywiście.

WP: Ale to źle czy dobrze?
L.A.: Zależy od dewiacji i obiektu dewiacji dewianta.


WP: Nie wydaje się panu, że to troszkę paranoiczna wizja?
L.A.: Alez skąd! Proszę zobaczyć na świat mody. Widziała pani ilu tam dewiantów? A czy ktoś z wielkich projektantów pochwalił się, że ma partnera odmiennej niż swoja płci? Skąd...

WP: ...ale...?
L.A.: Nie nie, żadne "ale". Wystarczy być nie gejem, ale zwykłym pedałem czy inną ciotą, by zagwarantowac sobie droge na skróty do galerii. Bierze sie to stąd, że w umysłach wielu, choć homoseksualiści budzą obrzydzenie, to mają świadomość, że ktoś taki, kto kocha inaczej, ma w mózgu poprzestawiane pewne rzeczy, że dzięki swojej naturze jest s stanie bardziej skrajnie pokazać świat niż ktoś zwykły. Celowo nie używam słowa "normalny", tylko zwykły. Skoro jestem niepedałem, to jestem zwykłym cżłowiekiem i niczego niezwykłego nie zrobię. Skoro tak, to nie mogę wejść w świat wysokiej sztuki. Mogę robic otworki, a nawet najciekawsze inne rpojekty trafią na dno skrzynek pocztowych i ktoś za nie podzękuje wtedy, kiedy już nie będzie 2 płci, tylko sami onaniści.

WP: ...ale Jacykowowi się udało...
L.A.: ...ale co mu się udąło!?


WP: ...no w sztuce jest, ma nawet wejście do Cynamonu...
L.A.: ...spierdalaj pani.

WP: ...no ale...
L.A.: ...jebane chuje.

No i tu Lokalny Artysta stał się już dość zdenerwowany. Odszedł na już większą odległość ode mnie i kontynuował swój pełen nienawiści i złości wywód, przykuwając uwagę przypadkowych przechodniów, a było to gdzieś w okolicy Muzeum Narodowego:

L.A.: Czy pani po prostu nie rozumie, że w tych wszystkich durniach po prostu nie ma już miejsca na zwykłe, ludzkie zachowania? Że wolą sobie wzajemnie lizać tyłki, że nie wiedzą czym jest chęć bezinteresownej pomocy innym? Że wszelkie rankingi takich czy innych artystów budowane są na podstawie jednego klucza? Że muszą być trzy działy (tylko pomiksowne, żeby nie było to tak jasne): kumple, sławni i modni oraz ktoś z mniejszości seksualnych?

WP: Ależ to paranoja!
L.A.: A gdzie tam! Modnego jak kurator nie wypisze, to nikt go nie weźmie na poważnie. Jak nie da kumpla, to nikt potem nie będzie z nim w klubie siedział. Jak nie da homoseksualisty, to okrzyknął go homofobem... A w dupie to mam. Chciałem się po prostu przejść! Nie idź babo cholerna za mną. Spierdalaj!

* * *

Sami Państwo widzicie, że rozmowa z Lokalnym Artystą nie należy w naszej redakcji do wyróżnień. Dziennikarze boją się, ale i tak za wielki sukces traktujemy to, że aż tyle nowych rzeczy dowiedzieliśmy się o aktualnych trendach we współczesnej polskiej sztuce.


No comments: