2008/04/11

Artysta czasem pojawia się w toalecie.

To pierwszy taki manifest w historii lokalnej sztuki. Lokalny Artysta tym razem podjął trudne zadanie konfrontacji małomiasteczkowej wiedzy na temat Sztuki i Artystów. Jednak sprawa jest zbyt kontrowersyjna, by mógł ukazać w pełni swoją twarz.

Po kilkudziesięciu już latach życia doszedł do takich wniosków, że żyjemy w społeczeństwie "Sztukofobii", która objawia się przez lęk przed tym, czego ludzie się boją.

Oto kilka przykładów z życia.

1. Artyści śmierdzą, bo się nie myją, prowadzą rozwiązły tryb życia, a woda jako byt filozoficzny nie może być skażona ich cielesnością, bo to zmyje im ich imidż. Dowód: tak w rzeczy samej jest. Ale zauważyłem, że to jest generowanie odgórnie przez samych artystów. Chęć do manifestacji swojej odrębności i indywidualności jest tak wielka, że najlepiej w czystym i higienicznym społeczeństwie najlepiej być brzydkim, śmierdzącym i nosić ubłocone butki. Dlaczego? Bo co, do sklepu ma iść artysta?? Nigdy. Ja noszę czyste i markowe buty. Artystą nie zostanę. Ale jestem brzydki, więc jest szansa.

2. Artysta musi wyglądać artystycznie. Nie ma mowy i wtopieniu się w tłum, nie ma mowy o standardowym wyglądzie. Musi być emo. Kolega właśnie u mnie był i w związku z tym, że musiał na zlecenie być na żywo w pewnym reality show we Wrocławiu, musiał się tam udać ze sprzętem i pan od reżyserii jak go zobaczył, to kazał mu wyglądać bardziej artystycznie. Czyli jak?

3. Nie mam na to dowodów, ale dziwi mnie to, że jeszcze nie ma w ludziach odruchu ataku na artystę, bo to może być skrytopedofil. Ale już to się zmienia. Myślę, że więcej oszołomów w polityce (a rodzą się, oj rodzą) i będziemy mieli internowania itp. Wyobraźcie sobie rozmowę dwóch internowanych artystów:
- Za co siedzisz?
- Za fotografię nagiej dziewczyny w lesie, a ty?
- Ja za rzeźbę owcy na ołtarz w Licheniu, bo była wygolona...

4. Marketingowcy strasznie lubią artystyczne rzeczy. Szczególnie meble z IKEA i klub Cynamon. Artystyczne są także auta Infinity i noże ceramiczne (kuchenne) marki Kyocera po 2000zł za nóż, który w instrukcji ma napisane, że nie można nim kroić niczego, poza masłem (ciepłym). Ale jest najostrzejszy. Z kolei zawsze marketingowiec wie, co jest bardziej artystyczne lub inspirujące.

5. Zaczynam bać się siebie jako artysty, nie wiem, kiedy dojdę do momentu, gdy uświadomię sobie, że nie mam medium, które w pełni wyrazi mnie? Może konceptualiści mieli rację, że liczy się myśl, a reszta to gruzy. Zaczynam się martwić o to, że sztukę zaczynają tłumaczyć. Tłumaczyć nie znaczy rozumieć. Ludziom.

Może lepiej założyć żółte buty, zielone spodnie i mieć dziury na pośladkach i powiesić się na bilbordzie? Oczywiście wisieć tak długo, żeby zacząć śmierdzieć. Bo bez smrodu nie ma sztuki. I dziwnie wyglądać. Tylko jak?

4 comments:

Staszek Heyda said...

widze ze prowadzisz kurs :) kiedy sie pojawisz w Gliwicach?

Wojtek Sienkiewicz said...

Jaki kurs??

Staszek Heyda said...

http://blackbook.pl/o_warsztatach.html ?

Wojtek Sienkiewicz said...

A no tak:) racja, zapomniałem o tym. No jestem w grafiku, ale jeszcze nie wiem dokładnie kiedy.