2013/09/01

Inwazja Szosowa na Saksonię.


Tak się w sumie dzisiaj śmiałem sam do siebie. Miałem rano chwilę wolnego, więc co Polak uzależniony od szosy może robić w Niemczech w 74 rocznicę wybuchu wojny? Inwazję! Było srogo. Niby nieco ponad 90 km, ale były ciężkie podjazdy i takie śmieszne niemieckie znaki drogowe "Strasen Schaden" czyli "Nawierzchnia uszkodzona", co wcale nie znaczy dla szosowego tyłka to samo, co u nas. U nas bowiem... każdy wie, że ten znak jest stawiany w momencie, gdy asfaltu już nie ma. Niemcy w moich oczach strasznie dramatyzują w tej kwestii. Było cudnie.
Przy drodze 97 stoi pomnik z 1740 roku upamiętniający zabicie ostatniego wilka w Saksonii. 

Strasen Schaden. Ja bym im pokazał sztrasen szaden.

Aż żal było cisnąć.

Proszę, śledzę po-pruskie pomniki upamiętniajace poległych w I Wojnie Światowej. A tu nówka nie ruszony. Jeden z wielu. 

Angela w krzakach. 


Taki podjazd. 





Mój Syn mi powiedział: Tato, fajny ten żwir, nie wsypuje się do butów i nie ma tu petów. Wie to czterolatek.


Nie ma co. Blitzkieg był - błyskawiczny podbój, tym razem z GPSem, więc się udało. Oczywiście miałem lepszy tekst w głowie, ale jestem zazmęczony. Szeroka relacja jutro na szosowaszosa.blogspot.com

W głowie dzisiaj było to - można klikać śmiało, to jeden z niewielu normalnomelodycznych utworów tej grupy: http://www.youtube.com/watch?v=gaoK9QMxBw4

Rada - jak masz czas i dowolny rower i nie chcesz koniecznie razem z tłumem snuć się po Zwinger - jedź na północ od Drezna - Weixdorf, Hermsdorf i okolica. Każdy rowerzysta na każdym rowerze będzie przeszczęśliwy. 

1 comment:

MaRCin G. said...

Oj dramatyzują i to straszliwie! Fajne foty, aż poczułem wiatr we włosach (nawet pod kaskiem).