Dzisiaj spieszyłem się z pracą, żeby zobaczyć końcówkę drugiego etapu Touru Kraju Basków, ale na 20 km przed metą nie wytrzymałem - kaszląc i bulgocząc nosem przebrałem się w lajkry, wyciągnąłem "rower do brudnej roboty" i pojechałem choć na chwilę. Wypaliłem 900 kalorii i po 70 minutach już piłem w domu herbatę z miodem i cytryną. Wiosna to sezon klasyków. W niedzielę Paris-Roubaix, ale niestety bez Toma Boonena.
3 comments:
zawsze jak słyszę Paris-Roubaix to przypomina mi sie "finisz" Musseuwa w 2000r, pamiętam, że po transmisji też nie mogłem wysiedzieć i też poszedłem wtedy pojeździć ;]
chciałem wkleić ale jak na złość nigdzie tego nie ma, to wkleję coś takiego http://vimeo.com/13906966 :>
ładny - i Ridley, i Scott ;)
Zaglądałem tu sporadycznie, ale teraz, jak tyle tu kręcenia korbą, to już będę wpadał częściej.
a filmy, jak i cały marketing RAPHY to mistrzostwo świata
Post a Comment