2011/10/10

Szum wokół wyrazów

Na blogu p. Joanny Turek [link] można znaleźć krótki, zaczepny wpis dotyczący małego szumu. Otóż kurator wystawy Andrzeja J. Lecha strasznie się zawziął na wszelkie słowa krytyki. Przecież to takie dziwne, że jeśli coś się upublicznia, przygotowuje formę i cały "majdan" związany z wystawą i z miejsca nadaje wydarzeniu rangę pięciogwiazdkową - to ktoś będzie chciał też o tym napisać, podzielić się swoimi odczuciami. Ja już to zrobiłem, czy tu na blogu, czy w komentarzach na hiperrealizm.blogspot.com, czy gdzie indziej. Wszędzie konsekwentnie pisałem o niedosycie i porażce. Nie jest to skierowane do Autora prezentowanych fotografii, ale do kuratorów, którzy w mojej opinii nie dźwignęli tematu. Nie wyciągam wniosków wobec nich, że to ich wina, celowe działania, albo jakaś osobista cecha. Każdy rozgarnięty człowiek zdaje sobie sprawę, jak to jest organizować duże przedsięwzięcie w tej materii. Moim zdaniem i wg moich oczekiwań, jeśli wystawa nie jest super obszerna - co może być faktycznie trudne wobec trzydziestoletniego dorobku i możliwości ekspozycyjnych - powinien iść za nią nie tyle katalog, ale album ze znacznie obszerniejszą częścią reprodukcji. Ja wiem, co zresztą p. Kurator podkreślał w odpowiedzi na moje zarzuty - ja się nie znam. No i że jestem klakierem, i że powtarzam za Wilczykiem. Hola hola! Niestety ten ton jest typowy dla wypowiedzi p. Kuratora. Ponieważ autorka ma włączoną moderację i nie wszystkie moje odpowiedzi na te wyjątkowo podłe słowa p. Kuratora zostały opublikowane, więc sam sobie na swoim blogu odpowiem.

Po moderacji komentarzy i szybkim przekopaniu sieci jasnym się staje, że nie tylko Wilczyk ma swoich "klakierów". Z jednej strony jest wyzwanie do dyskusji i rozmowy, z drugiej ucinanie ważnych argumentów.

"Rozumiem jednak kuratorów, którzy je realizują i nie odważyłabym się nazwać takiej wystawy porażką." To nie kwestia odwagi, ale własnego (!) zdania.

Dodam, że porażka jest tu w znaczeniu wielowarstwowym. Jeśli intencje znacznie przewyższyły możliwości, to czyż to nie porażka? Czy jeśli w 40 milionowym kraju nie da się pokazać artysty na poziomie, który jest mu odpowiedni - to nie jest porażka? W mojej ocenie jest.

Ale p. Jurecki woli atakować wymyślając nieprawdziwe rzeczy.

Pozostając z szacunkiem
Wojtek

Nieprawdziwie rzeczy to w moim rozumieniu nazywanie mnie "klakierem", epitetem o wydźwięku negatywnym, sugerując mi brak wolnej woli i ślepe poparcie dla Wojtka Wilczyka, co nie jest prawdą i wystarczyło poklikać po googlu, by znaleźć jasną odpowiedź, że to nie jest prawdą. Jednak zabrakło by dramaturgii i kozła, którego można kopnąć i wyzwolić na nim swoje frustracje. Nie lubię dyskredytowania mojej osoby, sam nie uprawiam takiego procederu, tym bardziej, że nie zawieszam na sobie metek wszechwiedzącego i mającego monopol na prawdę i rację. Nawet częściej działam w drugą stronę, pisząc o niepewności, braku doświadczenia w jakiejś dziedzinie (pani Joanna Kinowska może potwierdzić).

No i tak to wygląda. Niestety nie można liczyć na rozmowę o takiej czy innej sytuacji. Zarzut dotyczący 46 strony katalogu (ten o fotografikach i ZPAFie) zadałem pytanie, czy Mariusz Forecki (lub Arkadiusz Gola - o niego nie pytałem - tak dla ścisłości) to także fotografik (fotograficy)? Obaj są w ZPAF. Ale ten komentarz nie został opublikowany.

A kompletnie z boku została sama fotografia.

Aha, zaczepne pytanie brzmiało: "Czy warto iść na wystawę..." - moim zdaniem warto, a nawet jest to konieczne. Ten skromny wybór (całkowicie bez złośliwości, p. Kurator pisał o 115 fotogramach, ja nie poszedłem tam robić statystyk, więc nie liczyłem) powinien wywołać niedosyt i chęć dalszego drążenia. Niestety, do czasu opublikowania przez p. Śliwczyńskiego kart z Kolekcji Wrzesińskiej (mają być ponoć w rozmiarze 1:1, a AJ Lech pracuje kamerą 7x17" podajże - 50 cm po dłuższym boku) - może być z tym problem, bo nie ma wielu publikacji, ale w sieci można znaleźć dużo informacji i reprodukcji. Nadzieja w tym wielka, bo nie liczę na zawód, a raczej na zachwyt. Liczę też na to, że w tym kraju da się niebawem wyprodukować dobrym twórcom odpowiednie podsumowanie ich pracy, która w końcu nie zawsze musi być związana ze stażem. Liczę, że znajdą się instytucje, galerie i rynek, który sprawi, że takie akcje nie będą pozostawiały niedosytu. Życzę sobie tego, życzę tego innym fotografom i krytykom, kuratorom. Chciałbym, żeby półki uginały się od dobrych, rodzimych produkcji.

5 comments:

Wojtek Wilczyk said...

A to faktycznie, czy raczej fucktycznie, niezła heca, że Cię zbanowali...
No więc przeczytałem wszystkie (nie zbanowane) komentarze oraz recenzję T. Sobieraja z Exitu i się niebawem ustosunkuję ;)

Wojtek Sienkiewicz said...

Zapomniałem napisać, że na wielu polach nie zgadzam się z Tobą i że czasem wydaje mi się, że jesteś zbyt radykalny w swoich osądach, ale niestety nie znajdę teraz odpowiednich linków na poparcie tych słów. Niemniej chciałem też udowodnić, że niezależnie od wieku, doświadczenia i portfolio aktywności można rozmawiać ze sobą, można się nie zgadzać, a na domiar złego - szanować na wzajem bez obrzucania błotem.

Wojtek Wilczyk said...

Polemiki w przypadku sztuki nie zawsze są przyjemne. Ale myślę, że jest to bardziej zdrowa sytuacja, niż - jak to określa Tomek Żukowski - wzajemne lizanie się po rowach ;)

ST said...

Ja także miałem przyjemność znaleźć się - według Jureckiego - w elitarnym gronie "klakierów Wilczyka". Na wezwanie przedstawienia na to dowodów Krzysio nie zareagował. W ogóle gdy tylko dyskusja wyszła poza epitety i zaczęło się robić merytorycznie, nabrał wody w usta. Jest to dla niego bardzo charakterystyczne zachowanie, zatem nie zdziwię się, gdy za jakiś czas ktoś ze znajomych napisze maila w stylu "a wiesz, że Jurecki znowu pluje na ciebie" w jakimś odległym zakamarku Internetu... ;-)

Wojtek Sienkiewicz said...

Jeśli ktoś wpisuje pierwszy komentarz o takiej treści: "Pani Joanno,

Wojciech Wilczyk nie ma stylu, ani klasy jako fotograf i jak się okazało jako krytyk. Dlatego nie podejmujemy z nim polemiki, gdyż nie zasługuje na to. Jego zarzuty najczęściej nie są merytoryczne, tylko dotyczą marketingu i kasy, z którą on doskonale sobie radzi. Niedługo zostanie Johnem Davisem polskiej fotografii i wtedy może powrócę do kwestii jego bezstylowości, którą opisałem w polemice z Adamem Mazurem. Stąd wynikł obecny atak Wilczyka na wystawę Andrzeja Lecha." to odbiera władze nad własnym zdaniem innym i masz teraz dwie opcje: albo piszesz po jego myśli, albo nie i narażasz się na taki sam atak. A to mnie drażni, bo to jest strasznie słaba technika prowadzenia dyskusji (albo jej brak) i kiepska strategia, która tłumaczy poniekąd, dlaczego coś się nie udało (pozyskać sponsora, miejsca itp). Jeśli w ten sposób prowadzi się rozmowy, to z drugiej strony zawsze jest człowiek, którego to albo zaboli, ale zeźli.