2011/06/22

koło



Od kilku tygodni pomagałem mojemu kuzynowi nabyć aparat. Olo cisnął w kąt wszelkie denne cyfrówki i chce fotografować w domu na filmie i chce się tego nauczyć. Za 10 dni jedziemy razem z żonami i progeniturą do Łeby, więc się nauczy. Nie wiedziałem tylko, że da się kupić ten piękny aparat w stanie sklepowym. Pudełko, cały komplet jakby ściągnięty ze sklepowej półki.

Ale gdy Olo dzwonił, że już do mnie jedzie pokazać, co mu kurier przyniósł, rozpętała się burza i mój Syn domknął kolejne koło międzypokoleniowe. Jako dziecko bałem się burzy i silnego wiatru. Syn też się boi, i też słyszy te same wytłumaczenia, które miały mnie uspokoić.

A jutro zaczyna się becva.

3 comments:

Krzysztof Ligęza said...

No to zakupił... Większy pożytek miałby z byle 12-megowej cyfrówki.
No ale niech się męczy ;)Miłego pstryku-pstryku i owocnych rezultatów "mąk" :)

MAYSHA said...

To idealny typ pracy u podstaw. Rodzaj uszlachetniającego pozytywizmu ;) Bo przecież praca uszlachetnia...
I proszę mi tu nie gasić twórczego zapału do technik szlachetnych!!! ;)

Krzysztof Ligęza said...

Szlachetne to są tylko czyny albo zdrowie ;) Nie gaszę zapału i życzę dużo zdrowia. Bez zdrowia nici z pracy, a bez pracy nie ma kołaczy ;) I tu koło się zamyka - zarówno analogowe, jak i cyfrowe ;)