2011/01/09

prorok



Dzisiaj zdarzyło się. Mama wychowała mnie tak, żebym nie był egoistą, ale ja wciąż wiedziałem, że jestem bardziej nieco szurnięty od reszty świata. To egoistyczne, albo nawet egocentryczne doświadczenie doprowadziło mnie onegdaj na skraj szaleństwa. Ale to było dawno. Wczoraj zasnąłem lekko podziębiony. Zażyłem jakiś bezreceptowy lek na grypo-podobne dolegliwości. W nocy miałem sny o wysokim realizmie (a teraz, po Incepcji - każdy jest specem od snów, tak jak każdy jest specem od tańca po dwóch znanych programach rozrywkowych). W jednym z tych snów dwie najbliższe mi osoby ucierpiały w wypadku auta, jakim był furgon znanej marki. Rano opowiedziałem o tym żonie, gdy odwoziłem ją na spotkanie z jej koleżanką. W czasie przejazdu minęły nas dwa wozy bojowe straży pożarnej, pogotowia i policji. Żonę zostawiłem i pojechałem za nimi (ale powoli, kierunku się domyśliłem). W drodze z Oławy na Jelcz (jedna z bardzo wypadkowych) nie widziałem nic szczególnego. Wypadku nie było. Była jakiś wóz w rowie, wóz marki tej samej, co furgon ze snu. Ale przypadek? Nie wiem, zakręciłem w drugą stronę i przejechałem przez las. Za lasem migały koguty. Włoski samochód roku początku lat osiemdziesiątych pognieciony jak pusta paczka po papierosach i ledwo zniekształcony - co? Biały, osobowy wóz tej samej marki, co ów we śnie i w rowie.

11 comments:

lukaszbiederman said...

parę już ładnych lat temu śnił mi się pożar schroniska na szrenicy. z domu moich rodziców widać całą szrenicę, od podnóża aż do szczytu. widziałem więc we śnie dym na szczycie a u podnóża masę migających na niebiesko kogutów straży pożarnej i karetek. rano, już w realu, opowiedziałem o tym śnie mojej mamie. później pojechałem pod wyciąg uczyć jakichś ludzi jeździć na nartach. za chwilę ktoś podbiegł i powiedział, że górny odcinek wyciągu się zawalił, i że jest masa rannych. chwilę później zjechało się kilkadziesiąt karetek, straży i policji, chyba z całego województwa. to był ten pamiętny wypadek, w którym przez awarię hamulca, po zatrzymaniu, wyciąg krzesełkowy zaczął się cofać pod wpływem grawitacji z pełną prędkością.
do dzisiaj się zastanawiam jak to możliwe; przypadek czy nie?

Anonymous said...

może trzeba rozwijać tę zdolność:) W

Sara said...

Albo jeść więcej tego leku :P
Myślę, że przypadek.
Mało prawdopodobny i burzący spokój, ale przypadek.

Wojtek Sienkiewicz said...

dobra, a to co Łukasz napisał w pierwszym komentarzu? Wydaje mi się, że ludzie już mają jakąś wizję całości i nie ma w niej miejsca na tzw. sytuacje paranormalne. Może one są kompletnie normlane, tylko niewytłumaczalne przy obecnym stanie wiedzy. Tylko kto to zbada, skoro nikt nie da kasy na badanie czegoś, co można zostać okrzykniętym np wariatem. trzy stulecia temu palono na stosie ludzi z kurzajkami na nosach.

petr said...

Wojtek, a gdzie link do mojego bloga na Twojej zacnej liście blogów ? ; )

Wojtek Sienkiewicz said...

Ty pierwszy:)

petr said...

coś Wojtek nie widzę ;P

Wojtek Sienkiewicz said...

bo nie patrzysz ze zrozumieniem :D

petr said...

musisz mnie nauczyć chyba jak na to patrzeć

Sara said...

No dooobra, dooobra, dopuszczam możliwość...:)

galazinka said...

miałam 4 takie "sny", które się sprawdziły - ze szczegółami...
każdy z nich miał tragiczne zakończenie, we śnie i w realu.

tłumaczę to sobie tak - nie jeść ciężkich posiłków na noc :>

wtedy i patrzy się ze zrozumieniem wyraźniej