2010/10/07

powrót do kina warszawa


Dzisiaj rano fotografowałem plac budowo-remontowy. W czasie fot zaczepił mnie starszy pan, taki około 70 lat (już poza placem budowy):
- Przepraszam, czy mogę pana o coś zapytać?
- Jasne - odpowiedziałem - proszę pytać.
- Wie pan, bo ja dostałem aparat na urodziny od dzieci - mówiąc to potrząsał żółtą foliową torbą - mam go przy sobie tutaj, ale nie potrafię go obsługiwać...

Nie miałem aż tyle czasu. Moja głowa jest od wczoraj zajęta myślą, jak wyglądała by cywilizacja, gdybyśmy (my ludzie) byli wielkości kotów. Albo bardziej skrajnie - myszy. Zakładając całe pozostałe cechy jako niezmienne (intelekt, pomysłowość, miłość do wojen itp). Jak wtedy wyglądała by budowa mostu nad taką rzeką jak Odra? Czy może szukalibyśmy innej opcji? Przy dążeniach do opanowania świata, napewno opcja przeprawy rzek była by konieczna.

A gdybyśmy byli wielcy jak kaszaloty, to czy udało by się polecieć na Księżyc? Albo zbudować odpowiednika jumbojeta? Na 800 25 tonowych istot? Ile paliwa by zużywał taki pojazd?

Pytania głupie, ale pozwalają zdać sobie sprawę z innego problemu: czyżbyśmy byli tak doskonali, że możemy i budować mosty, i latać w przestrzeń kosmiczną; albo czy jesteśmy wyobrażeniem naszej doskonałości ograniczeni? Postać grana przez Kevina Spacey'ego w K-Pax tak wyjaśniała, dlaczego - skoro jest kosmitą - wygląda jak człowiek: "przyjąłem najbardziej odpowiednią i energetycznie wydajną formę, jaka żyje na tej planecie". Czy my, ludzie, mimo naszej wiedzy i wizjonerstwa, w ogóle dopuszczamy, że niekoniecznie jesteśmy ostatnim, finalnym i najdoskonalszym ogniwem ewolucji?

No comments: