Chodzi za mną, by napisać mądrość jakąś, ale nic mi mądrego nie przychodzi do głowy. Albo jest gorzej. Wiele mądrych rzeczy siedzi mi w głowie, a ja czuję, że nie mogę ich zwerbalizować.
Czynię dość silną ochronę swoich fotografii. W takim rozumieniu, że nie chcę, by publikacja fotografii w galerii była wtórna, po-blogu. Inną rzeczą jest blog, inną wystawa czy szufladowe fotografie. Nie chcę popełniać tego samego błędu, jak w przypadku Autobiografii. Ta już się miała nie pokazać.
Realizuję równocześnie dwa tematy. Jeden to budowy, ale nie w sensie ich samoistnego bycia, ale budowy jako miejsce i zbiór działań mają dla mnie szczególnie istotną symbolikę. Druga rzecz to foty, które robię tak blisko domu, jak to tylko możliwe. Zacieśniam powoli promień wyjazdów, wyjść spacerowych. Czasu - co mnie potwornie przygnębia - mniej i mniej. Rzeczy, na które chciałbym mieć czas - więcej i więcej.
Ta fotografia powstała na niewielkim wzniesieniu, 7 minut jazdy rowerem od mojego domu. Widok na południe to Gromnik (niecałe 400 m n.p.m.) i przy dobrej widoczności widać stąd całe niemal Sudety, od Gór Opawskich po zasłaniające resztę Sowie. Patrząc na wschód można dostrzec elektrownię pod Opolem, na zachodzie niebawem będzie dominować wieża właśnie budowanego drapacza chmur we Wrocławiu. O ile znowu go nie skrócą w trakcie realizacji. Kiedyś był to Potegor, teraz musi wystarczyć ciepłownia na Kurkowej i elektrownia w Siechnicach. Na północy, u stóp widać Oławę i dalej, za lasami Jelcz. Lubię to miejsce, gdzie tubylcy wywożą na dziko śmieci, a lisy mają tu deptak. W zimie widziałem stąd potężne stado saren, z lornetką doliczyłem się ponad setki zwierząt.
Taka jest moja okolica. Powinienem być szczęśliwy.
Czekają mnie w najbliższych godzinach foty w remontowanym kinie, w najbliższych dniach wielkiego mostu, oczywiście w budowie. Praca nabiera i tempa, i rumieńców.
Czynię dość silną ochronę swoich fotografii. W takim rozumieniu, że nie chcę, by publikacja fotografii w galerii była wtórna, po-blogu. Inną rzeczą jest blog, inną wystawa czy szufladowe fotografie. Nie chcę popełniać tego samego błędu, jak w przypadku Autobiografii. Ta już się miała nie pokazać.
Realizuję równocześnie dwa tematy. Jeden to budowy, ale nie w sensie ich samoistnego bycia, ale budowy jako miejsce i zbiór działań mają dla mnie szczególnie istotną symbolikę. Druga rzecz to foty, które robię tak blisko domu, jak to tylko możliwe. Zacieśniam powoli promień wyjazdów, wyjść spacerowych. Czasu - co mnie potwornie przygnębia - mniej i mniej. Rzeczy, na które chciałbym mieć czas - więcej i więcej.
Ta fotografia powstała na niewielkim wzniesieniu, 7 minut jazdy rowerem od mojego domu. Widok na południe to Gromnik (niecałe 400 m n.p.m.) i przy dobrej widoczności widać stąd całe niemal Sudety, od Gór Opawskich po zasłaniające resztę Sowie. Patrząc na wschód można dostrzec elektrownię pod Opolem, na zachodzie niebawem będzie dominować wieża właśnie budowanego drapacza chmur we Wrocławiu. O ile znowu go nie skrócą w trakcie realizacji. Kiedyś był to Potegor, teraz musi wystarczyć ciepłownia na Kurkowej i elektrownia w Siechnicach. Na północy, u stóp widać Oławę i dalej, za lasami Jelcz. Lubię to miejsce, gdzie tubylcy wywożą na dziko śmieci, a lisy mają tu deptak. W zimie widziałem stąd potężne stado saren, z lornetką doliczyłem się ponad setki zwierząt.
Taka jest moja okolica. Powinienem być szczęśliwy.
Czekają mnie w najbliższych godzinach foty w remontowanym kinie, w najbliższych dniach wielkiego mostu, oczywiście w budowie. Praca nabiera i tempa, i rumieńców.
No comments:
Post a Comment