2010/08/01

Nie boję się konfrontacji...



Wczoraj miało miejsce kilka przełomowych wydarzeń. Mniej ważnym - ale za to takim o którym napiszę - jest to, że po 13 latach z moimi kuzynami wybraliśmy się do kina. Tylko świadomość, że udało nam się spontanicznie uskutecznić taki wyjazd i to, że w drodze powrotnej kupiliśmy piwo na stacji (oprócz kierowcy), uratowało wyjazd. Nie wolno iść na film Predators. Dno dno dno i nawet Adrien Brody nie zdołał wywindować jakości filmu, choć jego linia dialogowo ograniczyła sie do jestej czwartej strony "a pięć", czyli połowy "a cztery". Pan Fishburn też nie ma co liczyć na Oscara. Nitk z tego filmu nie ma co liczyć na oskara. Widziałem zdumienie pani w kinie, która wpuszczała do sali, w której miała nastapić projekcja. Zresztą byliśmy na to nieco przygotowani, ale tylko nieco. Kompletna klapa. Wzór sprzed dwudziestu trzech lat jest nie do pobicia.

No comments: