Dzisiejszy dzień obfitował w masę napięć. Największą masą napięć jest dziekanat mojej szkoły w Republice Czeskiej. Panie z dziekanatu okazały się niewiele różnić od krajowych pań z dziekanatu publicznej uczelni. Owe panie wymyśliły, że muszę zapłacić za rok studiów. Bo niby coś zalegam, podczas gdy system uczelni pokazuje, że nie mam nawet pół tyłu. Co bardzie drażniące, właśnie się spiąłem i napisałem pracę dyplomową. Za dwa tygodnie muszę ją oddać, a nie mogę oddać, bo nie mam jak załatwić uregulowania sprawy, bo panie z dziekanatu, które to pismo do mnie wysłały, poszły na urlop i wrócą po terminie oddawania prac.
Prezes jednej z firm, w której kiedyś pracowałem określiłby to tak: Panie Wojtku, jesteśmy w glębokiej dupie.
A dzisiaj rano na pl. Orląt Lwowskich we Wro widziałem, jak kierowca seledynowej Hondy CR-V pił z gwinta wódkę o charakterystycznym pomarańczowym kolorze i nazwą organu układu trawiennego w nazwie. Taki kierowca w wieku 50-55 lat, ale zmieniło się światło i nie zdążyłem zapisać w pamięci numeru rejestracyjnego.
Uważajcie.
1 comment:
Szczerze mówiąc, to steplowanie komarów nigdy mi nie pomagało :)
Fenomenalnie tutaj, zostaję!
Post a Comment