Wzruszyłem się widząc to auto. Taki relikt. Jego "stare" tablice rejestracyjne były jeszcze bardziej wzruszające, tym bardziej, że były o kilkadziesiąt numerów wcześniejsze niż jedno z pierwszych aut, które było u nas w domu. Mój tato jakoś w 1985 roku skończył składać Dacię 1300. Sam przez dwa lata z książką serwisową w ręku składał ją niemal tak, jak skleja się modele samolotów z tworzywa sztucznego. Czego brakowało, dorabiał z innych części. Wiecznie lutował pływak do gaźnika. Montował to auto w garażu oddalonym od naszego (wtedy) bloku. Zima, lato, jesień. Tak się o nie bał, że jak w 1985 pojechaliśmy na rodzinne wakacje do Krynicy Górskiej, to żeby auta nie męczyć, to zostawił je na parkingu i do domu wrócił autobusem. Takie były nasze rodzinne wakacje. Pamiętam, że rok później w Kołobrzegu - też pojechaliśmy Dacią - były normalne wakacje w pełnym składzie. Ale to było tak normalne, że nie widziałem tego jako czegos dziwnego. Wracając do Dacii, miała numery WRL 0788. Ten powyżej ma o jakies 50 niżej. Teraz dziennie w wydziale komunikacji rejestruje się tyle aut. Wtedy potrzeba było pewnie z dwóch miesięcy. Zresztą pod moim dawnym blokiem teraz nie da się zaparkować roweru, bo nie ma go gdzie wcisnąć. a wtedy stało z dziesięć aut. Może 30. Na każdą klatkę przypadało po dwa, trzy. Teraz po dwa na mieszkanie to standard.
Dzisiaj udało mi się nazwać pewne zjawisko, które obseruję już od pewnego czasu. Otóż zaczynam odnosić za wiele zjawisk do już przeżytych. Zamiast skoncentrować się do "tworzenia" nowych wspomnień, łatwiej mi odgrzewać te stare.
No comments:
Post a Comment