2010/05/19

siedemset dwadzieścia centymetrów




Spełniłem swój obywatelski obowiązek i poszedłem zrobić nieco fot. Wszystko wygląda niemal tak samo, jak w lipcu 1997 r. Więcej błyska fleszy od aparatów-aparatów i aparatów-komórek (i jednych i drugich wtedy było mniej). To jedyna wyraźna różnica, którą wychwyciłem, ale nie pierwszy raz w ostatnim czasie. Najbardziej z moim kuzynem uśmiechnęliśmy się na sytuację, w której ekipa kilku młokosów zaparkowała starego kombiaka, wysiedli zaaferowani i jeden z nich komentuje, że "wielka sensacja i ludzi tyle", po czym podchodzą do murka przy wale, 50 cm od niego płynie brunatna masa wody i mówi jednym tchem "o kurwa ja pierdolę ale masakra".

Te 13 lat temu też chodziłem z aparatem i nawet chciałem wrzucić foty, ale nie wiem gdzie je teraz mam. Wtedy nie było blogów, a łatwiej było o filmy czarno-białe, niż dostęp do internetu. Wtedy strasznie zazdrościłem jakiemuś reporterowi (to Oława była bohaterem niemal na całej długości Odry) Nikona F90X, z tym niewygodnym gripem i ciężkim jasnym zoomem. Wtedy mało kto miał coś lepszego, więc takie rzeczy wyłapywałem w mig. A ja, właśnie zdałem do 4 klasy liceum, rok wcześniej dostałem Minoltę Dynax 600 si od mojego brata, za dwa dni miałem mieć egzamin (drugi) na prawo jazdy we Wrocławiu. Oczywiście nie zdałem, bo mimo wody na mieście i nie działającego niczego, egzaminator zabrał mnie na Podwale i powiedział, że jadę złym pasem. A nie było widać nawet krawężników.

Zdałem miesiąc później.

PS. Wycinam dużą część fot, bo jednak chcę z tego zrobić coś więcej.

6 comments:

petr said...

koźle to-nie.
a w 97 to płakałem jak tata pojechał z wujkiem pomagać ludziom w ewakuowaniu i nie wracał przez cały dzień. komórek wtedy nie było...
w ogóle dużo rzeczy nie było.

swoją drogą to w koźlu 8m.

Arkadiusz Wojciechowski said...

Komórki były. We Wrocu, jak już nas zalało za Zalesiu, po całonocnym zapierd... na wałach, z tego zmęczenia chyba, dostaliśmy głupawki i chcieliśmy zamówić pizzę z Rynku. Na szczęście tego nie zrobiliśmy.

galazinka said...

Ja miałam Minoltę Dynax 500 si.
I mam ją do dziś ;) Twardo, już od 10 lat robię nią zdjecia.
U mnie na szczęście nie ma wody. Do 200 m.n.p.m. mogłaby dojść jedynie jakaś mega fala tsunami. Nie oznacza to jednak braku innych zmartwień.

Anonymous said...

Wiem, że komórki były, ale nie były wszędzie:) jak my z kolegami skończyliśmy robić na wałach, to chcieliśmy wejść na obecny tu wieżowiec, żeby zobaczyć skalę zniszczeń za wałem (to idealny punkt obserwacyjny), dzwonek w domofon, pani pyta "kto tam", a kolega jej na to, że "powodzianie". 500si też miałem:)

Marcin Grabowiecki said...

Fajne foty Wojtek.

Wojtek Sienkiewicz said...

dziękuję, kol. Redaktorze:)