2010/05/10

poniedzielny - pozmęczeniowy

Wczoraj byłem zbyt zmęczony na jakąkolwiek inną aktywność, niż robienie niczego, co i tak było dość męczące. Wycieczka rowerowa, która miała być małą - czterdziesto kilometrową - okazała się ponad dwukrotnie dłuższą. To dobrze. Po sobotniej sesji produktowej miałem w końcu czas przemyśleć to, co się działo w piątek. Dużym problemem jest jednak mówienie o tym, co się robi. O swojej pracy. Tym trudniejsze, o ile dotyczy to własnego życia, a taką moja praca jest. Ten blog, te głupoty i obrazki, które nie są ładne. Nie są nawet wysoką sztuką. Nie mają być. Chyba, że rozważę swoje życie w kategoriach bliskich wrocławskim artystom lat 70. XX wieku. Ale o tym innym razem. Zbyt wiele rzeczy pominąłem, a rozwlekałem się na nieważnych, choć pewnie psycholog uznałby, że skoro o tych moim zdaniem mniej ważnych mówiłem dużo, to może one tak naprawdę stanowią istotę? Być może. Poznałem kilka fajnych osób i z tego miejsca dzięki Groszkowi i Sławkowi Mielnikowi.

W sobotę wpadłem w kolejny wir pracy i wydarzyło się wiele, ale roboczo.

A z wycieczki w kierunku Strzelina i okolic (strzelińskich okolic) osiemnaście obrazków poniżej.

Gromnik - 393 m n.p.m. - już raz tam byłem. Jak zobaczyłem ten widok będąc 15 km od domu, zmieniłem punkt docelowy podróży. Nie pierwszy raz tego dnia.

Wiązów na moście.

Wiązów młyn gospodarczy.

Wiązów nieczynna stacja kolejowa. Od dawna korci mnie - nie wiem skąd - długi spacer wzdłuż nieczynnych szlaków kolejowych. Może dlatego, że jak byłem bardzo mały to salutowałem pociągom.

Wyszonowice pałac.

Wyszonowice krzyżówka


Wyszonowice ładny budynek

Biedrzychów - pomnik, kiedyś ku pamięci ofiar I Wojny Światowej. Teraz jak widać na załączonym obrazku.

No i prawie Gromnik

Misja pokojowa z karabinami na plastikowe kulki. Znowu Gromnik i ludzie z bronią. Ale nie było dzików.

Gromnik z drugiej strony.

Z takimi znakami koło Strzelina trzeba się liczyć.

Mała przyjemność na odnowienie zapasów cukrów.

Strzelin.

Strzelin.

Strzelin?

A4

i dom.

W tym miejscu chciałbym pogratulować tym, którzy zawiadują drogą nr 396 między Oławą a Strzelinem. Pięć ubytków asfaltu na całej szerokości jezdni, takie po 4-6 metrów. Dziury po 20cm głębokości, że spokojnie powstrzymały by szturm czołgów. Tubylcy (czyli np ja) o tym wiedzą, ale biada obcemu jadącemu nocą, np z autostrady do Oławy lub Strzelina (lub okolic). Nie ma nawet znaku. Jeden ubytek załatany, ale przypomina on bardziej ułożony w poprzek drogi krawężnik.

A jeśli już jestem przy wrednych klimatach, to w październiku ubiegłego roku zadzwoniła do mnie jedna kobieta podając się za potencjalną klientkę i umówiła się na sesję na czerwiec. Dzisiaj się okazało, że to po prostu konkurencja w ten sposób walczy między sobą. Czy można na rozwój tak rozumianej konkurencyjności dostać jakąś dotację?

2 comments:

galazinka said...

Ja bym chciała taka dotację na takie wypady, jak ten Twój rowerowy.
Jakiś pesymistyczno-zmęczeniowy ten Twój post.
Ja tez ostatnio zmęczona jestem całym "hałasem" dokoła i nic nie chce mi się wrzucać na bloga.
Dziwne, bo im więcej się dzieje tym mniej o tym mówię, piszę, publikuje.

Wojtek Sienkiewicz said...

nie nie, nie pesymistyczny. po prostu wredny.

:)