2009/08/14

Drezno | Dresden | foty z 2005 roku.



...w którym chciałbym na stałe żyć. to nie kwestia lepszych perspektyw, lepszych ludzi itp. po prostu jest dla mnie doskonałe. czyste. jest duże, a nie ma w nim ludzi. jest podobne do Wrocławia, ale czyste ma lepsze drogi. jest Zachodnie, a jakoś czuć w nim jeszcze Wschód. dawno temu z Andrzejem Marczukiem rozmawialiśmy, że gdzie się nie wyjedzie z Polski, to światło jest ciekawsze, niż to w kraju. zauważyłem nie raz. do Drezna (bo o nim mowa) mam trzy godziny jazdy autem. żal mi być tam tak rzadko. ale to pozwala zauważyć lawinowe zmiany. kiedyś, w czasach DDR'u żyło tam 700 tyś. mieszkańców. teraz jest ponad połowa mniej. blokowiska i osiedla (tzw Nowe Budownictwo) zamiast się rozrastać, są wyburzane. jaka piękna alegoria do Einstuerzenden Neubauten? i masa zabytków, architektury godnej stolicy jak Budapeszt czy Praga. magia na każdym kroku. ja lubię stare willowe dzielnice. takie podobne jeszcze do Ołtaszyna czy Krzyków. część domów opuszczona i zarośnięte parcele i dizajnerskie budki telefoniczne T-Online. Mury rodem z sowieckich koszar jako tło dla Bentley'ów czy Phaeton'ów, produkowanych tu w szklanej fabryce, która powstała chyba dlatego, że Ferdynandowi Piechowi spodobał się film Charlie i fabryka czekolady. Parowce na rzece i piękne okolice. to chyba miejsce dla mnie. i antykwariat z dwoma egzemplarzami Unformen... Blossfeldta.

3 comments:

Bo said...

ja najbardziej w Dreznie lubie puste, niekochane, opuszczone mieszkania, budynki.
A i dreznienscy Niemcy najmilsi ze wszystkich Niemcow jakich spotkalam.

podobno fotograf Szymon said...

Aj trzeba się wybrać jak tak chwalicie :)

Wojtek Sienkiewicz said...

no to racja jest z tymi miłymi Niemcami w Dreźnie. Za to nie lubię tych z Turyngi:)