2009/07/22

W mojej okolicy stoi ich dużo. Tych krzyży. To pamiątka po średniowieczu i po zbrodni. Kiedyś było trudniej niż dzisiaj. Kiedyś, gdy rycerz zabił człowieka (lub grupę, co nie jest takie dziwne, bo czasami stoi kilka krzyży obok siebie), by odkupić winy musiał zrobić krzyż. Na krzyżu wielokrotnie widnieje narzędzie zbrodni. Jeśli morderca miał dużo pieniędzy, mógł zlecić wykonanie krzyża. Żeby udobruchać rodzinę, musiał jeszcze płacić jej rentę po zabitym i iść na pielgrzymkę do jakiegoś znanego w Starym Świecie sanktuarium. Ale mógł też opłacić delikwenta, który poszedł za niego.

Teraz - by otrzymać odpust zupełny - trzeba odmówić serię modlitw zwanych koronką. Wyczytałem to przypadkiem w gablocie pod kościołem. Proste.

Pokuta jest mi potrzebna. Wczoraj wybiłem setki komarów, które Bóg wie skąd zaatakowały moje małe mieszkanie. Zatkałem wszelkie możliwe otwory (kratki wentylacyjne, okna itp), a one jak w podłym horrorze troiły się i sześciokrotniły. Zabijając je doszedłem do pewnego rozumowania. O inteligencji natury.

Gdyby założyć, że komary to inteligenta społeczność, szukają innych form życia podobnych do siebie, nie traktują nas - ludzi, jako żywych form, tylko jesteśmy dla nich polem pełnym plonów, jak szparagi czy kukurydza. Więc one się na nas poją itd. Ludzie korzystają z Ziemi nie widząc innych inteligencji przyjmując siebie za wzór.

Jak komar siada na nas lub w okolicy naszej muchołapki, zostaje zabity. Jak człowiek przegina, to go zalewa rzeka, zabija błotna lawina, pochłania lawa, trzęsienie ziemi, tyfus. Pandemia.

Stąd mój wniosek, że Ziemia sama w sobie jest inteligentną formą życia.

Pomysł na taki tok myślenia dał mi tytuł opublikowanych rozmów z Philipem K. Dick'iem - A co, gdy nasz świat jest ich rajem. Lub coś tak około tego.

Doskonały to przejaw jednotorowego, pozbawionego otwartości i egocentrycznego pseudo-badania świata. Ludzkość szuka w kosmosie form inteligentnych nie umiejąc porozumieć się z małpami, z którymi teoretycznie będzie nam łatwiej porozumieć niż z innymi formami życia. Tylko jak je poznać, skoro ludzie dalej jedzą małpy, jak komary nas?

Dzisiaj się dowiedziałem, że umarł Leszek Kołakowski. Umierał, gdy ja pisałem o żywym skansenie w kreszowym dresie na przystanku tramwajowym. Nie oglądam wiadomości, nie czytam wiadomości. Z drugiej strony, do czego potrzebna mi ta wiedza? Na pogrzeb nie pójdę, kondolencji nie wyślę. Żal mogę odczuwać zawsze, bez względu na niusy.

No comments: