2009/04/02

zero absolutne


Wiem co mnie gnębi. Wszystko. Dzisiaj rano wpadłem na to w drodze do pracy. Ambiwalencja w każdym jednym przejawie życia. Wszędzie. Jeśli powiem to swoimi słowami to znowu wszystko zostanie spłycone do tego stopnia, że sam zacznę tym żyć. Najwygodniej będzie użyć sceny z filmu "Dzień świra" Koterskiego. w której Adaś (Marek Kondrat) przyszedł do swojej już wiekowej mamy (Krystyna Feldman) na obiad. Mówi jej o swoich problemach, o przemyśleniach, marzeniach i porażkach. I to wszystko brzmi jak rzucanie grochem w ścianę. Jedyną odpowiedzią jest: "Jedz zupę", "Masło z wierzchu skrob, bo twarde", "Jedz zupę" itd. I tak w życiu. Tu zrobiłem film o tym, po co mi blog, a Ci co go oglądają widzą tylko historię z typem na torach albo tym, że spędzam w aucie dużo czasu. Ile osób stać na refleksję? Czy tak mało? Czy nie chce sie po prostu myśleć o rzeczach niewygodnych, niełatwych? Czy tak jak powiedział Filip na temat śmierci: "ale ponieważ to trudny temat, to nie będę dalej o tym mówić".

5 comments:

Drucik said...

Może to nie jest tak, że nie przystajemy na chwilę, żeby się zastanowić głębiej nad tym co autor chciał przekazać.
Dla mnie ten film nie powstał dla złożenia kilku scen, obrazów i dźwięków. W trakcie filmu pada zdanie: "blog pomaga mi zrozumieć lepiej samego siebie" i wiemy, że tak odbiera swojego bloga autor i dlaczego go prowadzi. Scena przy torach to pretekst do skonfrontowania świata praktycznego do bólu ("zarobić, zjeść, zalec przed TV") ze światem ludzi szukających czegoś więcej, patrzących pod słońce, idących pod prąd, poszukujących ...
I takich "miejsc refleksji" jest dużo (12 minut to dużo czasu).

Ale potem chcemy iść dalej, zostawiając tylko prosty ślad w postaci "dowcipnego" komentarza
("Sympatyczne, no i "pod światło nie wyjdzie" ;) "). Być może kryjemy się za tą prostotą nie chcąc odsłaniać samego siebie.

I tyle (aż tyle?) ukryło się pod moim komentarzem na vimeo.

Wojtek Sienkiewicz said...

nie chodzi mi tu o konkretne komentarze na vimeo na przykład itp. Nie odbieraj tego jako mojego zarzutu. Po prostu taką mam refleksję na temat komentarzy w ogóle. Cieszę się, że jest reakcja, bo jest cenniejsza niż jej brak.

Drucik said...

Nie odebrałem tego jako zarzutu.
Chciałem po prostu przedstawić jak (z mojego punktu przynajmniej) sprawy się mają.

Unknown said...

A teraz to się zdziwiłam, zdziwiłam po wielokroć, a w zasadzie raz ale jakoś tak bardzo.
Zaskoczyło mnie, że z jednej strony masz świadomość ambiwalencji, wszędzie na każdym kroku (nie mylić z hipokryzją, kłamstwem itd.) a z drugiej jakbyś nie zdawał sobie sprawy, że jak to ujął prosto i do rzeczy Drucik: "Być może kryjemy się za tą prostotą nie chcąc odsłaniać samego siebie." Może to forma autokreacji, taka a'la Wilde, przemawia za tą prostotą reakcji, oh..zapętliłam się trochę. Generalnie niektórzy się wstydzą, że widzą, bo teraz widzieć i czuć i rozumieć jest niebezpiecznie o tym, że passe nie wspomnę:) Prościej uprościć, także siebie.
Przepraszam, że chaotycznie,ale chyba jasno w miarę?

Wojtek Sienkiewicz said...

bardzo jasno przedstawiłaś to, co mi (i chyba Drucikowi) po głowie łazi. Czy jak w knajpie przedstawię się: "Cześć, mam na imię Wojtek, jestem artystą..." to czy wszytskie ładne kobiety będą moje czy mam iść do bajzlu i płacić za seks? Oczywiście czy zdążę do niego dojść zanim zdeprymuje mnie otoczenie, które zawsze by chciało być wrażliwym, ale zawsze też się bało. Wiecie, to jest tak, że w pewnym momencie nie wiadomo już nic. Słowa zaczynają mnie ograniczać, wykorzystuję więc co umiem, a to siłą rzeczy rodzi niedopowiedzenia i przeinaczenia, bo nie każda myśl jest przetłumaczalna w obrębie jednego medium (słowo, obraz, dźwięk, zapach itp), wszystkie na raz nie pozwalają odbiorcy skupić się na treści. Po prostu moi Drodzy czytelnicy, jest do dupy i lepiej nie będzie. Trzeba by zbudować ludzi od nowa, od podstaw, może wymyślą inny system, może będzie lepszy.