2009/01/04

Trzydziecha

Trzydzieści lat oczekiwań ziściło się dzisiaj. Zakończył się etap młodzieńczy. Dorosłość otworzyła mi drzwi. Dolary przeciwko orzechom, że na Becvie znowu będzie mi bliżej szesnastki, ale pozory zobowiązują. Zaczęło się niewinnie tuż po północy z 3 na 4 stycznia. Siedziałem sobie - jako uzależniony od internetu - przy komputerze, gdy z kuchni cała w poświacie jednej świeczki weszła Małgosia z kawałkiem piernika i wbitą weń świeczką. 


Nie minęło kilak chwil, gdy rozdzwonił się telefon, Skype, iChat, Google Talk, Facebook, etc. Czad, na prawdę miło. Dzięki za to Małgosi, Rafałowi Świderkowi, Oleyneetschack'owi, Julkowi, Najmniejszej Ani Świata, Jędrzejowi, Jędrzejowskiemu Michałowi, Bartowi i innym z nocnej zmiany.

Dzień rozpoczął się od opadów śniegu, po internetowej nocy. O 10.00 miała przyjechać Katka z Cud Chłopcem i Martą. Mieliśmy jechać w Sowy. Przyjechała, wręczyła w swoim i Jara imieniu geszenk, który dość dużo wniesie do mojego dyplomu, ale o nim narazie sza. Bo boję się LPR'u. 

Od lewa: Monika, Szwagier Marcin, Teściowa Irena, Małgosia, Teść Mirek, Ojciec Jurek, Marta, Jaro, Katka.


Od 15.00 impreza w Rościszowie. Panoramka na górze to widok, jaki miałem przed sobą. Nie ma na niej jeszcze Ola i Agi, bo śnieg opóźnił ich przybycie. Ale mam ich tu: 


Po pstrągu i tort. Przed tortem dmuchanie. Dawno nie dmuchałem. Świec. Trzydzieści świec poleciało jak z płatka. Nie wiem czy to takie teraz liche świece robią, czy to jakiś głęboko zaszyty psychologiczny przekaz. Stawiam na liche świece, bo jak miałem trzynaste urodziny, to musiałem się zdrowo narobić, by je za jednym razem zdmuchnąć. Wszystkie. 


I tak na koniec Jarkowa impresja na temat odejmowania świeczek z tortu. Wpis dzisiejszy bez głębokiego (albo z) przekazu, ale na prawdę, nie czuję dzisiaj potrzeby. Może uderzy to tego, kto śledzi tego bloga, ale nie o to mi dzisiaj chodzi. Czasem muszą po prostu pojawić się pamiętnikowe wpisy. Ot tak. 

Dzisiejszy dzień sponsorowały: Literka M i liczba 30. 

No comments: