2013/12/21

histeria 01




Wieczorem zjadłem domową pizzę, w nocy miałem sen, że stałem na swoim balkonie i obserwowałem jeden z podchodzących do lądowania samolotów. Niby jak zwykle, ale nie miałem w tym widoku sąsiadów, tylko pole - identyczne (albo to samo), które tak lubię - widziane z górki koło wsi Kurów. W każdym razie ten samolot spadł i jakoś tak trąc i hałasując szurał w moim kierunku. Chciałem ostrzec domowników, ale jak to w snach bywa - jakiś niemy skowyt tylko wydałem. Niemniej wrak zatrzymał się z dala od domu. Nawet moja podświadomość rozumie, że nie można mnie już budzić byle katastrofą, kiedy mój Półroczniak skutecznie dba o brak ciągłości snu. Rano pojechałem do piekarni po fakturę za fanty, które mi przygotowali dla moich Klientów. Ślisko jak cholera. Jechałem w porywach 60 km/h. A w jednej wsi jeden typ, który z piątkowej imprezy wracał w sobotni świt nie miał za dużo szczęścia i przytulił starą fiestę do drzewa. Świadkowie zdarzenia mówili, że "najebany był, jak jebnął to pięć minut go budziliśmy, ale gorzałą jechał ładnie". Taka karma.




No comments: