To już miesiąc od czasu, gdy było przesilenie letnie. Słońce wschodzi już znacznie później. Trochę mnie to zmyliło w planach. Żeby być dobrym ojcem, który ma jobla i żeby ów "jobel" nie zniszczył domowych relacji, to trzeba wstawać ultra wcześnie, jeść owsiankę, odczekać kilka kwadransów i jechać. Niestety ja dopiero aspiruję do takiego modelu i wstaję nieco później, owsiankę wcinam na stojąco i zanim ostatni płatek owsa zejdzie z zęba już siedzę na szosie i robię rozgrzewkę. Ale rano. Dość wcześnie, że Słońce jeszcze nie powoduje oparzeń.
W Łukowicach Brzeskich robię mi nową drogę. W końcu, bo latając tam od pobocza do pobocza ryzykuję życiem starając się nie wpaść w krater w jezdni. Jest szansa, że w końcu ludzie zaczną się zatrzymywać przy ruinach wiatraka holenderskiego, a może nawet go zauważą, choć stoi jakieś 50 m od drogi, ale kto spróbuje się na niego popatrzeć, to na mur-beton urwie coś w aucie wpadając w krater. A to śmieszne, bo 400 m dalej droga jest cud miód - inne województwo.
Olszanka i Pogorzela - dwie "zrośnięte" ze sobą wsie na południe od Łosiowa (cca 10 km od Brzegu) pełne są niezwykłości. Nie fociłem ich należycie, więc wrócę tu z aparatem i turystycznie to opiszę dokładniej. Póki co musi wystarczyć link.
Po przejechaniu około 50 km dojechałem do Brzegu. Ładna trasa byłą za mną, temperatura jeszcze była ok. Ale nie byłem zadowolony z wydajności. Jakoś nie udało mi się wkręcić bez problemu na wysokie tętno i dobrą prędkość przelotową (33-35 km/h). I nie to, że jestem podpiętym pod elektrody maniakiem - po prostu jestem cyklistą, ale staram się rozwijać. W każdym razie brzeski rynek, wymyty na mokro i niemal pusty, z budzącymi się do życia kafejkami zapraszał do suplementacji. A powyżej po lewej stronie to budynek po synagodze, jeszcze przed wojną przebudowany na mieszkalny.
Suplementacja
I od razu lepiej. Kawa podana przez przemiłą obsługę Bombonierki :) Bardzo dobra zresztą. Jestem ciekaw, gdzie w Oławie (15 km na zachód) o 8.30 mógłbym napić się kawy. Pomijając stacje benzynowe. Dramat, że taka mała odległość, a mentalnie to różne państwa i narody. Tylko wyjechałem z brzeskiego rynku, tętno 155-160, prędkość 37 km/h i tak Drogą Wzorcową DK39 dotarłem pod Namysłów.
Po drodze przejazd kolejowy w Rogalicach, nierówny, więc trzeba było zwolnić. Jak zwolniłem, to dopiero poczułem żar i taki rasowy dźwięk upału. Tak, upał ma dźwięk - podałem go w tytule, bo takie mam skojarzenia. A przy torach ten dźwięk jest znacznie silniejszy, w połączeniu w zapachem torowiska.
Przecinając lasy i łąki przez Minkowskie (piękny pałac) i Ligotę Książęcą dotarłem do Biskupic Oławskich. I tam zaczął się dramat. Za mną 100 km, temperatura powyżej temperatury ciała. Powietrze, które wydycham parzy w usta. Jakaś rzeźnia. A muzycznie było tak:
No comments:
Post a Comment