2013/06/10

plan na niedzielę


Po przejściach sobotnich burz, po połowie dnia spędzonej na wpatrywaniu się w chmury, trochę nie miałem odwagi, by cokolwiek zaplanować na niedzielę. Tym bardziej wobec tego, że prognozy, które uważam za najbardziej zbliżone do finalnego stanu pogody, ostatnio mnie zawodziły. Zbudziłem się w niedzielę jakoś przed 6.00 - mgła jak cholera - czyli pierwszy punkt prognozy się zgadza. Może pozostałe też się spełnią, a pozostałe wskazywały na to, że zanim zacznie się burza, mam czas do 12.00 na bezpieczną jazdę. Szybki sms do kolegi - kawałek pojadę w grupie, to zaoszczędzę trochę energii. Plan dość odważny jak na niepewną pogodę i jak na takiego trzepaka, jak ja - 122 km, około 4h - co oznacza dość wysoką średnią, dość mało czasu na przystanki. A mam jechać w dużej części po nieznanych mi szosach przez Stobrawski Park Krajobrazowy. No i przy okazji spalić trochę kalorii. Wyszło ponad 3000 kcal wg pulsometru.



Wracając do planu - przejechać kawałek na dużym ciśnieniu w grupie, potem na nieco mniejszym kontynuować trasę już samotnie. Szosa z Oławy do Jelcza to jest rzeźnia jeśli chodzi o jakość asfaltu (koleiny), natężenie ruchu i ogarnięcie kierowców. Jedyna możliwość, żeby przejechać nią bez stresu to niedzielny poranek. Dalej w grupie pojechaliśmy w kierunku na Mikowice. Okrojona ekipa poleciała na Namysłów, a ja odbiłem na Ligotę Książęcą/Minkowskie (tak, Opolszczyzna ma talent do dziwnych nazw miejscowości, ale i do ładnych widoków, nawet na płaskich odcinkach).

Ligota Książęca. Jest już niewiele wiosek, gdzie czuć zapach wsi. I to ten dobry zapach, bo jednak już jest więcej takich, gdzie albo czuć szambo wylewane poza szambo, albo nic nie czuć. Jeśli ktoś chce sobie przypomnieć, jak pachnie wieś, to powinien tam się wybrać. Czysto, miło i dobry asfalt.

Minkowskie. Wśród rozległych łąk kiedyś musiała to być niezwykła wieś z pięknym pałacem i wielkim gospodarstwem. Żal straszny, że nikt tego pałacu nie ratuje.

Miodary - ładna wieś z ładnie zachowaną architekturą, niemal nieskażona przeróbkami. We wczorajszym przedburzowym upale aż czuło się ciary przejeżdżając pod linią wysokiego napięcia. Przed Miodarami dość tragiczny stan drogi.

Cmentarz przy drodze wojewódzkiej 454 z Namysłowa do Opola. Co ciekawe - droga DK39, o której tu tak często pisałem, jest niemal bez ruchu, a ta nawet w niedzielny poranek jest pełna aut. W dużej części ma dobrą nawierzchnię, w gminie Pokój tylko była rzeźnia z naprawianym asfaltem - smoła i kamyczki, przez co moje opony wyglądały jak do przełaju.

Takie tam Miejsce.

Krogulna - ruiny młyna.

Ładza. Opolszczyzna pełna jest dość okazałych kapliczek. 

Droga Ładza - Popielów, nudna, że można się zabić. Niby teren parku krajobrazowego, ale wokół las od linijki - coś dla fanów macierzy, jeden zakręt gdzieś w połowie siedmiokilometrowej przecinki, do tego miejscami kratery, spękania, rytmiczne przełomy. Strasznie mnie ona zmęczyła, więc cisnąłem, ile wlezie. 

Wjazd do Popielowa. Strasznie urokliwe, poniemieckie, świetnie zachowane osiedle domków z małymi gospodarstwami.


Ostatnie zdjęcie z trasy. Potem już była walka z czasem, więc nie w głowie mi było focenie. Ale to musiałem. Nie to, że dla hejtingu, po prostu od kilku lat myślę o zdokumentowaniu polskich remiz. Te budynki czasami są tak dziwaczne, groteskowe, że dzielą architekturą na ogólną i remizową. Wyprzedzają nawet kościoły te z początku lat 90 ub. wieku. Co jest dość dziwne, bo jak żadnym innym wypadku, remizy teoretycznie powinny hołdować zasadzie funkcji narzucającej formę. Oczywiście czasem łączy też funkcje rozrywkowe czy kulturalne. Jeszcze musi to we mnie dojrzeć.

2 comments:

Anonymous said...

Bardzo fajny wpis. Pozdrawiam.

Adrian Moczyński said...

Świetna sprawa. Pozdrawiam serdecznie.