Od kilku dni z kilkoma ludźmi z forum szosowego ustawialiśmy wypad do Zlatych Hor, ale wszelkie prognozy pogody mówiły, że niedziela będzie do niczego. A na bank nie do rekreacyjnej jazdy szosą po szosie. Rano zatem przedłużając Dzień Dziecka pojechałem z Synem pojeździć tramwajami po mieście. Takie tam wspólne hobby. Czterolatek mnie zapytał, dlaczego ten dom taki brzydki jest. Opowiedziałem mu zatem historię polskiego powojennego modernizmu. W skrócie. Zrozumiał. Albo udawał. Zapomniałem już, jak nazywa się ten budynek, ale jest na ul. Kołłątaja we Wrocławiu i kiedyś Filip Springer opowiadał mi, jak ciężko było tam robić zdjęcie i że operacja skończyła się fiaskiem.
Ale koło 13.00 z jesieni zrobiło się na chwilę lato. Plan był taki:
Trzeba było się nieco przebrać w trakcie, gdyż nawet zrobiło się gorąco. Może to przez to, że wcześniej trzech debili z dekadowych furach mało nie zamieniło mnie w mokrą plamę. Dziwne, że jak ciśnie ktoś rozklekotaną, zgazowana omegą, albo królową lawet (laguną) czy oberpopularnym paskiem tdi, to musi zapierdalać i wyprzedzać. Za idiotami jechał człowiek w moim wieku, jaguarem nowiutki i z pewnością mocniejszym, niż te trzy dezele, i jakoś odjął nogę z gazu i ciurlał się za tym tico, żeby mnie nie stresować. A wszystkie dezele jechały z familiami na pokładzie. No i umcy-umcy też było.
Niestety mój telefon robi paskudne foty. Jakbym je wrzucił bez jakiekolwiek obróbki to by się tego nie dało oglądać. Dlatego większość fot, jakie wrzucam z niego w bloga, robię bez koloru i niszczę je kontrastem. Ale jak zobaczyłem to cudo, to musiałem ten wpis zrobić w kolorze. Smarchowice Śląskie.
A to między Mikowicami, a Przeczowem. Nadasfalt za unijny szmal. Tak, doceniam, żeby nie było, że używam i o tym nie wiem.
Czasami pojawiały się nawet lekkie podjazdy i długie zjazdy. Gdzieś między Smarchowicami Śląskimi, a Namysłowem.
Jeszcze kilka kilometrów i będzie nagroda - DK39, odcinek z Namysłowa do Brzegu. Mistrzowski.
Już na DK39. Naprawdę ładny dom. Szkoda, że tak mało ludzi ma odwagę na budowanie fajnych domów. Nie, musi być czerwony dach, pastelowy tynk akrylowy i ramki wokół okien. Jakby bez tego nie dało się być szczęśliwym.
DK39 ma tę super cechę, że to świetna nawierzchnia, piękna okolica i bardzo małe natężenie ruchu. W niedzielne poranki zdarza się, że przez kwadrans nie minie mnie ani jedno auto. Popołudniem też nie ma ich zbyt wiele.
Pełny czil. 152 uderzenia na minutę, non stop dobra prędkość. Prawie bezwietrznie.
Jedyny zły fragment DK39 - przejazd kolejowy w Rogalicach. I niech nikogo lepiej nie skusi zjazd na Biskupice Oławskie. Tam straszy.
To już prawie dom. Zerwał się wiatr i od Brzegu do domu (DK94) była lekka walka. Głodny, po kolejnej próbie zabicia mnie przez idiotę z umcy-umcy, dojechałem do mety. Jeszcze kilka kilometrów na rozjazd i jakoś okno pogodowe wypełnione. Chwilę potem patrzę na północ - chmury, szaro-buro i znów będzie źle przez co najmniej 3 dni. Ale to prognozy, wg których, dzisiaj miało nie dać się jechać rowerem.
Dla idiotów umcy-umcy, w ramach dokształcenia kilka rad:
1. Jak widzisz rowerzystę naprzeciwko, to nie wyprzedzaj. Rowerzysta ma dla siebie cały pas i jeśli go widzisz, to wymuszasz na nim dziwne zachowania, które mogą doprowadzić do nieszczęścia.
2. Jak jedziesz szybko, to przed autem tworzą się silne zawirowania i rzuca rowerzystą dość mocno. Pomyśl.
3. Najczęściej idioci umcy-umcy wg moich statystyk pociskają paskami, golfami i omegami. To, że macie po 90-130 KM to nie znaczy, że jesteście szatanami dróg. Chcesz zapierdalać? Jedź na tor.
4. Pomyśl, że poza umcy-umcy jest jeszcze IDM: http://www.youtube.com/watch?v=0wJHvOaJdi0
1 comment:
UMCY-UMCY, czyli (jak to się w Kr. ich nazywa) BUC-BUC-BUC-BUC.
Post a Comment