2013/05/30

historia mija mnie za plecami

Pozostało teoretycznie cztery tygodnie do rozwiązania. Niby nie dygam, ale jednak ponownie noworodek w domu to powód do lekkiej spiny i normalne jest, że intensywność jeżdżenia lekko się sypnie. Niestety pogoda jak na złość od mniej więcej marca płata figle i wszystkie plany planowane na google street view podczas mrozów szlag trafił. Ale to norma. I tak od początku roku uśpiłem już dwa łańcuchy, czyli nie jest źle. Niemniej od niedzieli nie jeździłem. Dzisiaj rano nastawiłem budzik na 6.00, ale dopiero 33 minuty późnij żona mnie zapytała, czy ja się w ogóle wybieram na ten rower. Oczywiście! Spionizowałem się w mig, owsianka, bidony, nówka bluza na zimne poranki, po 9 barów w koło i na siodło. Cel - Wschodnia Obwodnica Wrocławia. Ruch mały, więc jak przejadę kawałek DK 94 to jest szansa, że nikt nie będzie chciał mi zrobić krzywdy. I nikt nie chciał. 

Durok, między Kotowicami a Groblicami. Na całym odcinku nówka asfalt. 

Wschodnia Obwodnica - o co chodzi z tymi znakami? 



Co ważne - cała Wschodnia Obwodnica Wrocławia ma piękną, szeroką, asfaltową ścieżkę dla rowerów - to plus dodatni. Niestety jest pofalowana jak tania szyba i kompletnie zasypana żwirem - to plus ujemny. Jest odseparowana od ruchu ulicznego i bardzo bezpieczna, oferuje ładne widoki - to plus. Ale nie ma do niej jak dojechać, to minus.


Niestety tym razem prognoza z new.meteo.pl pomyliła się o 2h. Miało zacząć padać po 11.00, a lało już od 9.00. Ale bez tragedii. Chociaż gdybym miał wybór, to bym wolał z dziesięć stopni cieplej.

W tym czasie jak sobie jeździłem live z Oławy poprzez TVN24 transmitowano pożar kościoła. Oława to chyba powoli najbardziej medialne miasto w Polsce inne niż Warszawa. U nas wybuchają mieszkania i na drzewa spadają płonący ludzie. Człowiek, któremu udało się w ostatnich dniach przeszczepić z sukcesem twarz - spod Oławy (to akurat było w dzisiejszej lokalnej prasie). Jakiś czas temu, chyba w listopadzie 2011 - wielki pożar małego sklepu, też było dużo mediów i oławskiej pięć minut.

Idąc tokiem niedawnej rozmowy red. Morozowskiego na temat morderstw dzieci gdzieś na Śląsku - "Płoną sklepy, kościoły, wybuchają mieszkania - może coś z tą Oławą jest nie tak?"

1 comment:

0 said...

Ładnych parę lat temu wybrałem się z dziewczyną w celu kanikuły na starorzecze Odry, mieliśmy pociągiem dojechać na Zakrzów (Kotowice) i być na miejscu, ale coś popieprzyłem, wsiedliśmy w nie ten pociąg i finalnie musieliśmy iść 15km na tę stację, żeby wrócić do domu. Mijając ten cholerny przystanek na drodze do Duroku, po środku niczego - zrobiłem zdjęcie, które potem ktoś z drugiego końca internetu trafnie rozpoznał jako zjazd na Durok. Do dziś mnie bawi kiedy tylko go mijam, dobrze go widzieć też u Ciebie. :)