2012/10/28



Prawie się udało. Niestety zaważył detal o wadze kilkunastu gramów - zapomniałem ochraniaczy na buty, przez co pływałem, zresztą w lesie jazda była ciężka, bo drzewa leżały wszędzie - nie zdążyły zrzucić liści i drogi były nieprzejezdne (wiem, rower mam do tego stworzony, ale obok drogi było grząsko jak cholera), a w pewnym momencie więcej szedłem obok roweru, niż jechałem na rowerze. Zbyszek zwyczajowo puknął się w głowę z moim pomysłem o wypadzie na pierwszy śnieg tej jesieni. Godzina jazdy, dwie - mycia, prania, czyszczenia.

Na plus okazały się nowe opony - Rubena Scylla - wagowo lepiej niż Kenda Karma, dobrze oczyszcza się z błota i świetnie trzyma na szutrze (mokrym). Na koniec sprawdził się płyn do czyszczenia rowerów, na zdjęciu powyżej - kupiłem go w Niemczech w sieci Real, ale pewnie u nas też jest. Jest super, rowery był przebrudny - rower zlać wodą, spryskać szuwaksem, po 3 minutach miękką szczotką przetrzeć i spłukać.


No comments: