2012/07/13

Dawno temu



Źródło: Google Maps

Jakoś w 1989 roku w dość śmieszny sposób pierwszy raz byłem na kolonii. I ostatni raz zarazem. Wyjazd był dziwny, bo z Oławy do Głuchołazów jechaliśmy wysłużoną nyską (wraz z innymi dziećmi pracowników RSP - Rolniczej Spółdzielni Produkcyjnej). Na granicy przesiedliśmy się do czeskiej avii, która była minibusem - pseudominibusem, bo kierowca nie miał żadnego kontaktu z pasażerami, bo jechaliśmy na pace z oknami, siedząc na parkowych ławkach. Nocowaliśmy w Oseku nad Becvou, a na drugi dzień, już autokarem (normalnym) dotarliśmy do wsi Košetice. Mieszkaliśmy w internacie koło hipodromu. We wsi był sklep. W sklepie za 7000 ówczesnych czechosłowackich koron był magnetofon dwukasetowy Toshiba. I co dzień rano pani z miotłami jechała na babecie (taki charakterystyczny motorower) koło naszego miejsca spania. to było 23 lata temu.

No comments: