2012/03/19

73/365@33 trochę w siodle



Zakatarzony i zakaszlany - nie mogłem się oprzeć, by wsiąść na rower o poranku przejechać kilka dziesiątek kilometrów. Wąchać wiosenne powietrze, słuchać śpiewu ptaków. Pełen romantyzm zakłócony dymem wypalanych suchych traw i obsesyjnym myśleniem o tym, że teraz jest tu pięknie, ale było piękniej jeszcze przed 1945 rokiem.





Jeden ze zjazdów na autostradę - tuż przed II Wojną sam Hitler pewnie tędy jechał podziwiając drogę z Gleiwitz do Berlina przez Breslau. Czy ta masa śmieci - od pieluch i tworzyw do części samochodowych - to odwet?





Wiązów - na murach dużo śladów - z czasem widać je lepiej.







Ideał dobrej szosy - pogoda, temperatura, światło, natężenie ruchu - tylko nawierzchnia do dupy.







To ponoć było normalne - poniemieckie pałace i dwory zasiedlane były masą rodzin - trzeba było pokazać, że w pańskich murach można było pomieścić tyle obywateli i każdy miał luksus. A co tylko miało ślady niemieckich napisów - nie tyle zniszczyć, co zaniedbać. Czasem przydrożne kapliczki ocalały, bo jednak prosty człowiek na widok krzyża czy świętej figury trochę truchlał i odpuszczał. Komuna się skończyła, a po okolicznych wsiach byli proboszczowie, co poniemieckie groby kazali przerabiać na krawężniki do na polskich cmentarzach. Tu - w Kucharzowicach - charakterystyczne poniemieckie nagrobki stanowią niski murek oporowy przy kościele (przed wejściem stoi ładna kapliczka, zachowana - LINK). Nie wiem, czy tu komuś wydawało się, że to będzie mniejsze zło - bezczeszczenie pamięci jest jedno. Są tu dziesiątki cmentarzy, na których poniemieckie nagrobki są ułożone w piramidkę i otoczone ładnym płotkiem informują tablicą, że tu obecni mieszkańcy oddali cześć pamięci poprzednich mieszkańców. To jeszcze nie jest tak złe jak to, że na ogromnej większości nie ma nic z wyjątkiem dołów, butelek po winach i tłuczonego szkła.

Suma - 76 km w 3 h na 1 litrze izotoników i paczce zbożowych ciastek. Po drodze spotkałem kilka ekip na mtb i kilku samotników na szosach. MTB jest spoko, ale finezja szosowych rowerów, ich prędkość i lekkość jest magiczna.

8 comments:

Wojtek Wilczyk said...

Z Breslau do Gleiwitz Hitler raczej nie przejechał, bo budowę tego odcinka autostrady przerwano w 1942, kiedy "ministrem uzbrojenia i amunicji" został Albert Speer. Wtedy zablokowano prawie wszystkie nie militarne inwestycje w III Rzeszy.

Wojtek Sienkiewicz said...

nieprecyzyjnie się wyraziłem - oczywiście masz rację, a mi chodziło o wizytację bodajże z 1938 roku, są na sieci foty jak HH kabrioletem jedzie (tzn jest przewożony) przez węzeł na Bielanach. Lubię, jak ludzi się dziwią, gdy słyszą, że węzeł i te piękne stacje benzynowe mają ponad 70 lat :)

Wojtek Sienkiewicz said...

http://fotopolska.eu/75885,foto.html

Wojtek Wilczyk said...

A wiesz, że oni planowali/projektowali drugą równolegle biegnącą autostradę, łączącą Nysę, Wałbrzych, Zgorzelec etc.

Wojtek Sienkiewicz said...

Tak, czytałem o tym i nawet mam plan, by w tym roku w długi sierpniowy weekend przejechać tę trasę rowerem :)

Anonymous said...

wiesz ze w tym roku mamy 366 dni? :)

lukaszbiederman said...

ale piękne to pierwsze z dymem !!!!
pozdro
Ł.

Rafał Pawlak said...

Chciałbym napisać jak bardzo doceniam Pana pracę, jednakże myślę, że wystarczy mi w tym momencie jedno słowo - Dziękuje!!!