2011/11/06

AL Fünfteichen



Nie ma problemu ze znajomością obozów zagłądy, które są filarami wiedzy z zakresu histrii w podstawówce. Każde dziecko niemal było na wycieczce w Oświęcimiu czy Rogoźnicy. Oczywiście mowa o nazistowskich obozach, nie po polskich czy niemieckich. Mało kto wie, że Jelczańskie zakłady samochodowe powstały na terenie (i w halach) po zakładach, które miały mroczną historię. Co bardziej mnie dziwi - wielu mieszkańców regionu nie ma o tym zielonego pojęcia. Jeszcze bardziej dziwi fakt, że nikt nigdy w szkole podstawowej czy średniej nie powiedział ani słowa na ten temat. Pani od histroii ze szkoły średniej jakoś w 1995 roku była załamana wybormai prezydenckimi, że co nasi rodzice robią, że to źle, że Kwaśniewski wygra (to był pierwszy dzień po wyborach, ale nie pamiętam, czy była wtedy druga tura), że to jest problem. Ale nie uświadomiła nas, że nie chodzimy po chodnikach, po których jako małe dzieci biegali nasi dziadkowie i babcie. Nie istaniło nic takiego, jak lekcje o tym miejscu i jego minionych 50 latach. Pustka, dziura. Nie mam pretensji to pani od historii, realizowała program. Ale wydaje mi się to mocno sterowane, że cały ten okres został jakoś przemilczany. Niedawno udało mi się to odnieść do stanu np polskiej fotografii, tj tego przedłużonego piktorializmu z jednej strony, a konceptualnej z drugiej. W przytłaczającej ilości przypadków chodziło o sztukę, nie o podejście dokumentalne. A jeśli dokument, to przez sztukę. A tu jest tyle do odkrywania. Tylko teraz trzeba tę historię dorabiać, restaurować, a nie bardzo czasem wiadomo, jak?

Dzisiaj robiłem zdjęcia na tererenie dawnego obozu (i mam ten transformator, i sam obóz, a raczej marne po nim ślady), gdy podszedł do nas około 70. letni mężczyzna (byłem tam ze Szwagrem) i zaczął opowiadać historię, że tu w dołach to dzieci kosztowności znajdowały, bo przecież nic im nie wolno było mieć. To brak absolutnie jakiejkolwiek wiedzy z tematu, bo tu nie trafiali ludzie z łapanek, tylko z innych obozów (był to obóz pracy, męski). Kto i w czym miał tu przynieść kosztowności? Jaką ilość? Jakie złote zęby wydłubać ze znalezionych czaszek?

Za wikipedią: Podczas II wojny światowej dla potrzeb budowy i prowadzenia produkcji nowej fabryki zbrojeniowej Kruppa "Berthawerke",Niemcy wybudowały na skraju wsi obóz pracy przymusowej i niewolniczejwzięteych do niewoli Polakow , Żydów, Rosjan i innych narodowości - Arbeitslager Fünfteichen, podobóz męski. Założony 15 października 1943, a zlikwidowany 21 stycznia 1945 r. Tegoż dnia zwołano w obozie ostatni apel więźniów. Rozdano im po kawałku chleba i kiełbasy i zmuszono 6 tysięcy więźniów do wymarszu do obozu Groß-Rosen. W trakcie tzw. Marszu śmierci Fünfteichen - Gross Rosen Niemcy zamordowali około 2 tysięcy więźniów. Oprócz tego w obozie pozostało 800 więźniów, którzy byli w szpitalu. Część z tych osób zmarła i została pochowana w sąsiednim lasku, resztę oswobodzili żołnierze sowieccy (wg. [1]) został zajęty przez Armię Radziecką 23.01.1945 r. W lasku opodal byłego obozu znajduje się masowy grób ok. 8000 jego więźniów zamęczonych przez okres funkcjonowania obozu. Miejsce to upamiętnia skromny pomnik z płytą pamiątkową.

Teraz nie ma tam spektalularnych widoków, ale mając minimalną wiedzę - jest tam poczucie ogarniającej rozpaczy, które pozwala zrzumieć, dlaczego Arnold Newman popełnił taki, a nie inny portret pana Kruppa

fot: Arnold Newman, Alfred Krupp, Essen, 1963 r.
źródło: http://iconicphotos.wordpress.com/2009/05/05/alfred-krupp/

Ten portret, o ile dobrze pamiętam sytuację opisaną w Kwartalniku Fotografia (nr 10, art. Bogdana Konopki, ale gdzieś mi zaginął ten numer) sprzed ponad 8 lat - powstał w intrygujących okolicznościach. Arnold Newman - czego łatwo się domyśleć - był Żydem. TIME zamówił u niego portret Alfrieda Kruppa. Newman bronił się przed tym zleceniem, nie pamiętam, jak się stało, że zlecenie doszło do skutku, ale skutek ten jest oczywisty. Dla mnie to jeden z najlepszych prasowych portretów, jaki w życiu widziałem. Co lepsze - ja nie widzę tu nienawiści czy pogardy (choć mogę tylko domyślać się, jak było w rzeczywistości), tylko doskonale zrealizowany obraz strachu, zmaterializowane zło. Warto poczytać w sieci o tej fotografii, nie napiszę nic nowego, a nie chcę wywarzać otwartych drzwi.

Warto odwiedzić linki:
http://historiajzs.bloog.pl/kat,506463,index.html?ticaid=6d558
http://miloszyce.republika.pl/funfteichen/1fa.html


3 comments:

Wojtek Wilczyk said...

Wojtek, zrobiłbyś to w rozmokłym kolodionie i od razu miałbyś sztukie. A tak uprawiasz co zaledwie "dziennikarstwo" ;)))

Poważnie mówiąc, bardzo jestem ciekaw efektów tego, co teraz robisz. POZDRO

Wojtek Sienkiewicz said...

Nawet nie wiem, co może z tego wyjść. Póki co - rozrzucam wici, może coś się złapie. Nie mam ani konkretnej wizji tego, co może powstać, ani pewności, czy coś może powstać. Najbardziej chyba zależy mi na stworzeniu czegoś, co wypełni historyczne luki. Nikogo nie chcę oskarżać, ani nikogo gloryfikować. Historia ze strony obydwu narodów jest tu niesprzyjająca w moim rozumieniu. W jednym z linków było napisane, że Stalin widział tu krainę bogactwa, raj - a ludzie zrobili z tego nieużytek. Nie raz pisałem o ilości linii kolejowych. Teraz w najbliższej okolicy jest linia Brzeg - Oława - Wrocław i Wrocław - Jelcz - Opole. Wiesz, ile tego było 20 lat temu i wcześniej? Albo te pałace i czyste wsie do nich przyległe zamienione w biura PGRów, z wychodkami na placu i podzielone na dziesiątki komunalnych mieszkań. Mosty kolejowe, które potrafiły wyparować w jedną noc i kryształowe lustra na strychach rozpadających się domów. To wszystko coś znaczy. Trudno uciec od oskarżeń, ale to droga na skróty. Ja mocno zastanawiam się, o co w tym wszystkim chodziło. Czy my nie potrafimy nic ponad pistcjowo-łososiowe elewacje blokowisk?

Wojtek Wilczyk said...

Działaj, działaj, to ważne sprawy. POWODZENIA