2011/10/17

normalnie chce się wyć



Dzisiaj wjechałem sobie na małą górkę za domem. Niebawem staną tam wiatraki. Taka górka bez nazwy, wzgórze jakieś tam. Mało kto wie, że tam jest. Widoki z niej doskonałe. Oczywiście też mało kto o nich wie, bo nikomu nie chce się uruchomić wyobraźni. Widać stąd Brzeg (jakieś 17 km), Wrocław (jakieś 30 km), oczywiście SkyTower i elektrownie Czechnica, a nawet most Rędziński. Na południe zaś - jak na załączonym zdjęciu - Wzgórza Strzelińskie (bliżej, p oprawej stronie na horyzoncie około 25 km) i Jesionki (Jeseniki) w centrum (jakieś 70 km) Na lewo od Wzgórz Strzelińskich są (nie na tej focie) dobrze widoczne Góry Sowie i Ślęża (około 40 km). W nocy doskonale widać światła masztu przekaźnika radiowego na szczycie Ślęży.

A przy okazji kopania po sieci za historią ziemi, po której się poruszam i - czego nie ukrywam - nie jest niestety moja, dokopałem się na googlu do mapy, na serwerze, którego nie mogę rozpoznać. Ściągnąłem ją i udostępniam tylko po to, by zwrócić uwagę na ważną rzecz. Pierwsze to to, że rzeka płynąca przez Oławę to Ohle, a miasto - Ohlau. Teraz obie nazwy są identyczne. Wzgórze, na które dzisiaj wjechałem rekreacyjnie ma nawę, podobnie jak kilka innych w promieniu 200 metrów. Aktualnie jedne tory kolejowe prowadzą z południowego wschodu (Opola) na połnocny zachód (Wrocław), a na mapie jest ich masa. Pomijając to, że ostatnia z bocznic, która prowadziła obok mojego rodzinnego domu, została rozebrana, ale spinała stację przeładunkową z zakładami napraw taboru kolejowego i portem rzecznym (elewator na ul. Portowej), a inna bocznica spinała południową stronę miasta, m. in. elewator w mojej aktualnej miejscowości - Jätzdorf i dalej. Znam te wszystkie stacje przeładunkowe, rampy, których istnienia można się tylko domyślać i to pod warunkiem posiadania wyjątkowo bujnej wyobraźni. Teraz wszystko zniknęło. Nawet na mapie widać, że repatrianci i ich potomkowie mieli to gdzieś. Walory turystyczne tej ziemi jakoś doceniali mieszkający tu Niemcy, jeszcze niecałą setkę lat temu. Teraz, gdy ceny paliw osiągają jakieś progi, których nikt nie spodziewał się dekadę temu, kolej była by zbawieniem, wobec zamykanych szkół, konsolidacji pracy w dużych ośrodkach i przejmowaniu rolnictwa przez duże koncerny. Mógłbym wyjść z domu z rowerem, wsiąść w pociąg, dojechać pewnie w ciągu 30 minut do Strzelina i poczuć się już w niemal górach, a w porze podwieczorku wsiąść w pociąg i dojechać do domu i spędzić leniwie resztę dnia. Dudnienie tirów wiozących po 30 ton masy z częstotliwością 3 na minutę zastąpiłby jeden pociąg co godzinę lub dwie, wiozący ich dobowy transport. Nie bałbym sie kupić szosowego roweru w nadziei, że nikt autem za 2000 zł i z 200 KM mocy nie rozsmaruje mnie po barierce. Życie stracę na tym, bo o tym myśleć, bo duch tego regionu wyjechał stąd. A jego miejsce zastąpiło kompletne zaniedbanie. Prości ludzie, którzy zasiedlili dwory, traktując ich pokoje jako mieszkania dla jednej rodziny, pałace jako biura rolniczych spółdzielni. Wszystko wspólne, ale niczyje. Był tu raj na ziemii.

2 comments:

Wojtek Wilczyk said...

Miałem kiedyś w ręku katalog ze zdjęciami pałaców i zamków na Dolnym Śląsku. Fotografie - jak to zwykle bywa w przypadku takich wydawnictw - były przechoojowej jakości, niemniej jednak widoczny na nich stan tych obiektów, mógł skłonić do wycia...

Wojtek Wilczyk said...

a nie pamiętam... Było to wydane za "niemieckie pieniądze" ;)