2011/03/08
jakoś leci.
kompletnie przypadkiem znalazłem płytkę z wyjazdu na egzaminy wstępne na ITF. Ostatni dzień i noc maja 2005 roku. Upał, nerwy, picie i tarzanie ze śmiechu po starym filcu. Spacery po fontannie i serki do piwa. Wtedy mieliśmy poczucie przystąpienia do ceremonii, którego teraz już nie widzę. Ale to może wiek robi swoje. Powyższe znalezisko to nie przypadek. Wczoraj, gdy z Filipem piliśmy kawę i dyskutowaliśmy o tym, że świat jest zły - umarł jeden z moich profesorów. Chciałem ten wpis zilustrować jedną z fotografii, którą popełniłem na jego pracownię, ale nie znalazłem jej. I dobrze, choć to ładna fotografia. Za moment minie sześć lat od powstania powyższych plików. Już teraz większość z nas jest nie do poznania. Głównie przez mniejszą gęstość owłosienia i większe brzuchy. Starzejemy się. Maraton - jak mi się kiedyś wydawało - zamienia się w sprint. Wariacki sprint, bo im bliżej mety - tym szybkość rośnie.
http://zpravy.idnes.cz/zemrel-fotograf-nejen-zenskych-tel-miloslav-stibor-fhz-/kavarna.asp?c=A110307_232533_kavarna_chu
Subscribe to:
Post Comments (Atom)
3 comments:
Lubię ten wpis.
Jakoś mnie do wspomnień skłonił.
My też jesteśmy tym światem.
Złym.
Ludzie i nie ludzie.
chciałbym tylko przypomnieć, że piliśmy wtedy sliwowice produkcji Vojtecha Bartka. I ja jeszcze tez piłem !!!
A tak na serio - podoba mi się ten fragment o ceremonii - to był dobry czas.
ale tak musi być. tak samo gadał Pawka, tak samo gadał każdy co był tam kilka lat przed nami. Pomyśl sobie, że ci nowi teraz się jarają i za 6 lat będą też już źli, a i tak nie przeżyli tego co my :)
Post a Comment