2011/02/06

niedziela











Po ponad półrocznym wysyłaniu maili, telefonowania i błagania - w piątek udało się dograć wejście na teren budowy, na którym bardzo mi zależało. Widok niesamowity, bo dziura jest wielkości sporego kamieniołomu, a specyficzna technologia potęguje to wrażenie. Jednak budynek, który tu powstanie nie budzi mojego zachwytu. Inaczej mówiąc - kompletnie mi się nie podoba.



- I co? Porobił pan zdjęcia?
- Tak, co chciałem to zrobiłem, wszystko chyba się udało.
- A pokaże pan?
- Proszę?
- No na ekranie...
- Nie mam ekranu, to na film jest.
- A czemu?
- A tak, po prostu.
- A to ładne jest?
- Ja nie robię ładnych zdjęć, więc dla mnie - bomba.
- A w jakiej gazecie to będzie?
- Znając życie i moje szczęście - w żadnej.
- A wystawa?
- Może.
- A widział pan tam te zabytki?
- Tak, widziałem. Te fragmenty potężnego muru.
- Zrobił pan zdjęcie?
- Tak, ale całości, na dół nie schodziłem, bo nie nie planowałem tego i nie zabrałem kasku.
- To dobrze, dobrze... Wie pan, to Napoleon temu winny.
- Czemu?
- No że Wrocław murów nie ma. Wyburzyć kazał.
- Fest.
- Na tak to by teraz atrakcja była. a tak co? Miało być "city", a drapacze chmur tylko obcinają. Tu jeden, tam drugi i każdy połowę niższy, niż obiecany.
- No cóż, tak bywa.
- A na skajtałer pan był?
- Nie, nie możemy z kolegą pozwolenia załatwić. Tam i na stadion. W ogóle ciężko załatwić pozwolenie. Mało firm nie robi problemów.
- No tak...
- Nie dziwię się, w sumie to zawsze ryzyko jak postronna osoba wchodzi na teren budowy.
- A na Traugutta pan był?
- No właśnie nie, ale widziałem, że już przystań koło tych apartamentowców budują...
- Panie, to już nie będą apartamentowce, tylko zwykłe mieszkania. Nikt nie chciał kupić.
- No takie czasy.
- Czasy, bo ten Tusk taki nieudolny...
- Wie pan, ja w politykę się nie mieszam, robię co moje. Może jak każdy zajmie się swoją robotą, to będzie najlepsze wyjście...
- ...ale panie! Jak rewolucja w 1989 roku była, ja myślałem, że w mig tu będzie normalnie, a wie pan co jest? Gówno. Tu budują, tam budują, a wszystko łączą stare drogi.
- No od czegoś trzeba zacząć. Od tego są specjaliści, żeby to zrobili z głową, a jak nie zrobią, to ktoś ich z tego rozliczy...
- ...gówno, nikt nie rozliczy. Ja panu powiem, liczyłem że tu będzie dobrze, że da się żyć. A co mam? Nic. Wszędzie tylko dobry pi-ar, TVN - pi-ar, Wyborcza - pi-ar. Nie ma ani ludzi, ani komu tego zmienić. Wszystko, o co ludzie ginęli szlag trafił. Mamy złe czasy.
- Ale wolno za to panu mieć własne zdanie i może pan o tym mówić, to chyba jest zmiana...
- ...ale nic z tego mi nie przyjdzie.

Ot taka mniej więcej rozmowa z człowiekiem, który zza płotu patrzył jak pracowałem. Było jeszcze o tym, że wg niego jak myśliwy widzi psa bez smyczy to może strzelać, ale powiedziałem mu że ja mam inne zdanie i że nie lubię myśliwych, więc zaczęliśmy gadać o architekturze. Pan powiedział, że jedyna fajna osoba w sejmie to Zyta Gilowska, więc ja zaproponowałem, że lepiej pogadać jednak o tych koparkach, co tu przez całe lato kopały.



Kilka chwil po zdjęciach pojawiło się Słońce. Miałem dużo szczęścia, że nie w trakcie pracy, bo całe załatwianie poszło by na marne.



Byłem z Synem na placu zabaw. Lepiej poczekać, aż deszcz umyje zjeżdżalnię. I taka niedziela. A to jeszcze nie koniec.

3 comments:

siedzesobie said...

"bo wszystkiemu winna polityka".
a słońce porywa auta.

lukaszbiederman said...

kozacko to wygląda !!
i dialogi też piękne ;))

joanna said...

dialog piękny.
myślę też sobie, że to poczucie zepchnięcia na margines, ma w sobie trochę realności. no cóż, takie czasy..