Przyjechali do mnie w piątek, a teraz, gdy to piszę, oni jeszcze jadą pociągiem do Wawy. Intensywnie fociliśmy, gadaliśmy i doprowadzaliśmy do furii obsługę kina (rebus: Wrocław, termos) tym, że o 23.30 siedziliśmy jako ostatni na sali i do samego końca oglądaliśmy listę płac filmu z aktorką o pełnych ustach i naszym swojskim akcentem na czwartym miejscu owej listy. A dzisiaj - dożynki. Wieloznacznie.
Idę spać. Dziękuję Szu i Kubie za wizytę.
1 comment:
Już dojechali! ja oglądam zdjęcia, a Kuba kupuje śniadanie. słuszny podział obowiązków.
A właśnie, że my dziękujemy bardziej!
Post a Comment