2010/07/06

Byłem u Sławoja w Opolu

Nowość od kilku dni: chmury i deszcz. Nowość od kilku miesięcy: pociągiem w drugą stronę niż zwykle.

Nowość: nowość.

Dobre wspomnienie: piuropusz na horyncie to para unosząca się nad elektrownią, symbol dojazdu do Turawy = wakacje.

Możesz podglądać, jak schnie.

Rozmówca i jeden z bohaterów mojego dyplomu. Jak nie wiesz kto to jest, to przeproś.

Widok na plac.

Punkt zbieżny.

To jest dopiero zabawne. Rozmawialiśmy ze Sławojem o małych przyjemnościach wynikających z publikacji swoich prac, o tym, jak to dobrze, gdy dzięki twórczości możesz spotkać ludzi, którzy w jakimś stopniu czują podobnie. Szukając dla mnie kolejnych materiałów do mojej pracy trafił na pismo "Fotografia", numer z 1988 roku z obrazem Horovitza na okładce. To pierwsza gazeta fotograficzna, jaką poznałem i jaką przeczytałem chyba w 1993 roku. Ta publikacja ma dość duże znaczenie dla Sławoja, gdyż jest tam reprodukcja jego pracy (fotografia elementarna), obok Zawadzkiego i Lecha z kolekcji Jerzego Olka.

Badanie historii związanej z fotograficznym środowiskiem jeleniogorskim zaczyna mnie zaskakiwać równie mocno, jak martwi mnie zbliżający się deadline na dokończenie pracy spowodowany przetasowaniami w czeskim ustawodastwie. Ale cóż. Coś muszę sobie zostawić na pracę dyplomową przy kolejnym stopniu studiów.

No comments: