2010/05/22

ja jednak czasem jestem rozbity


To jedyne zdjęcie, które musiałem mieć, ale które mi nie weszło do mojego (niemal właśnie ukończonego) opowiadania. Opowiadanie nie o powodzi, ale o ludziach w czasie powodzi. Może dlatego nie uda mi się ich sprzedać do niusów.

Gdy w połowie tygodnia spotkałem się z moim kuzynem nad rzeką i po promenadzie przechadzały się już tłumy (wieczorem), to kuzyn pod nosem dukał: piiiiiwooo, fryyytki, waaaataaaa cuuuukkkrrroooowa! Jaja sobie robiliśmy z żadnych sensacji ludzi. To oczywiste. Oczywiście sami też przyjechaliśmy oglądać rzekę. To norma. Ponoć najbardziej denerwują nas te cechy w ludziach, których nie lubimy u siebie. Wczoraj, gdy w przerwie prac około powodziowych podszedłem na most, zdębiałem widząc harcerki z balonikami przy zablokowanym przez władze moście. Tu musiałem zostawić kolor. Wiem, że na początku myślałem, że to jakaś paranoja, tak jak popcorn przy wejściu na oławski cmentarz komunalny w czasie święta Wszystkich Świętych. Ale potem pomyślałem, że to chyba najlepszy sposób na biedne i zdezorientowane dzieci, które przecież nie zobaczą dzisiaj dobranocki w swoim telewizorze. Bo kto wie, w jakim stanie są ich domy, ich pokoje i ich misie. A sam wiem po swoim Synku, że balon jest dobry na wszystko.
Jak ja byłem mały to balon był wart tyle, ile nic innego na świecie. Ale balonów nie było.
Idę spać. Nie dość, że padnięty, to jeszcze idzie mega burza. A oprócz dużej ilości wody i latania boję się też burzy.

1 comment:

galazinka said...

loooooodyyyy, napoooooje, kuuuuukuryyyyydza...
Ja tez boję się głębokiej wody.