2008/08/09

obiektyw(nie) winietuje

Wobec konfliktu zbrojnego jaki dzisiaj wybuchł w Gruzji postanowiłem skorzystać z mniejszego ruchu na innych niż informacyjne witrynach. Obejrzałem denny film na TVP 1 i obudziłem iMac'a. Klepiąc bez sensu po kolejnych linkach dotarłem do galerii pokonkursowej BZWBK Foto. Oglądam i nie powiem co mi się podoba, a co nie. Ale ponieważ wredny jestem i podniesiony do kwadratu przez bycie malkontentem, doszukałem się klucza do sukcesu. Winieta. Okazuje się, że fotografowie jak kiedyś musieli znać się dość dobrze na technikach ciemniowych, by cokolwiek pokazać takim jak chcą, tak teraz muszą tylko czytać fora internetowe. I zdolności do pracy w edytorach graficznych też najwyższe być nie muszą.

Z czego to wynika?

Mam teorię. Kiedyś, gdy zerojedynkowe media dopiero wchodziły do powszechnego użycia, ludzie martwili się, czy podołają jakościowo. Potem - nie wiadomo kiedy - okazało się, że ich jakość dalece przeskoczyła ilość informacji, które można było przekazać za pomocą środków technicznych sprzed dekady. Słowem: NIC NIE CHCE SIĘ SAMO SPIERDZIELIĆ. Przy wysoce doskonałej jakości obrazów cyfrowych nie ma tego czegoś, co tak urzekło kiedyś wielu z nas. Elementu przypadkowości.
Skoro nie da się, skoro fotografie w pewnym momencie z każdego aparatu będą wyglądać tak samo, to trzeba je indywidualizować w taki sposób, by choć w niewielkim stopniu je zniszczyć i pozbawić bezdusznej dosłowności.

Dla poparcia tego twierdzenia wystarczy sobie wyobrazić, co by było, gdyby w erze ubiegłej, srebrowej fotografii istniał tylko jeden film, jeden wywoływacz i jeden cykl ogólnego postępowania z obrazem. Wszystkie foty, jak bardzo nie były by kombinowane, były by bezduszne. Nie ma momentu magii, nie ma tych 5% przewołania, przesuszenia, rysy itp. Doskonałość "cyfry" w końcu stała się (no, dość szybko) nudna i monotonna. Jeszcze 5 lat temu nikt by się nie odważył - mówiąc technologicznie wprost - poobcinać histogramu. Teraz skończyła się pewna era.

Czy dobrze? Myślę, że tak. Ale chciałbym, żeby fotografowie zrozumieli, że tak jak kiedyś w ciemni zrobiło się złą technologicznie odbitkę, to nic jej nie ratowało. Teraz tylko im (no nie wszystkim) wydaje się, że ich nowe narzędzia są łatwe, ale wystarczy "rozebrać" kilka z prezentowanych zdjęć, by zrozumieć, że technicznie są złe. Szanowni Panowie, do roboty. Uczyć się trzeba. Książki tanie, koledzy chętni do pomocy. A jurorzy kiedyś przestaną może oglądać foty na matrycach swoich laptopów, albo ktoś zrobi porządne printy. I nie będzie litości. Oby.

No comments: