2015/02/19

Samotność Voyagera

Niemal półroczna przerwa w aktywności na blogu. Bo nie był potrzebny. Zawsze traktowałem go trochę jako pamiętnik, a trochę jako narzędzie do wysyłania w świat butelek z zaszyfrowaną wiadomością, w Przestrzeń, żeby trafiła do Kogoś, Kto może myśleć jak ja, czuć, oddychać i mieć te same poczucie/odczucie Przestrzeni. Taka złota płyta z pokładu sondy Voyager. 


Dawno straciłem nadzieję, że jest gdzieś na świecie jakaś moja Ksero-Odbitka (bo celowo nie "ksero-kopia", bo kto komu miałby być oryginałem). Żyłem więc przekonaniem, że chociaż fragmentarycznie uda się czasem nawiązać Kontakt. Trochę jak szukanie w kosmosie Kosmitów i finalnie - jakiś mądry człowiek - powiedziałby, że "nie ma na świecie Kosmitów, jesteśmy tylko my, sami w Kosmosie". Ponieważ człowiek byłby to mądry o uznanym autorytecie, więc wszyscy by w to uwierzyli. Ludzie przestają już czekać, bo "autorytet" powiedział. I właśnie wtedy ląduje pojazd z Kosmitami...