2012/04/14

101/366@33 Oława, Warszawa i rotawirusy





















Byłem w Warszawie. Z wyjątkiem jednej biznesowej sprawy miałem do odrobienia kilka zaległości towarzyskich, które niestety nie doszły do skutku. Ale już mi lepiej.

Dziwi mnie, co za zrządzenie losu spowodowało, że w 2007 roku brudnym pociągiem pospiesznym dojazd do Warszawy trwał 5.5 h, a teraz w czystym pociągu jadę niemal 7 h?

I dlaczego (mając na uwadze czas podróży), gdy z wyprzedzeniem zamówiłem sobie książkę Filipa Springera "Źle urodzone", to ona przyszła do mnie dzień po wyjeździe?

Ale za to przeczytałem w tym czasie "Dno oka" Wojciecha Nowickiego - dobra książka, choć brakuje w niej lekkości słowa, jaką posługuje się Filip (bez wazeliniarstwa). Swoja drogą "Miedzianka - historia znikania" powinna wejść do kanonu lektur obowiązkowych.

Jakoś w pierwszej dekadzie maja, w Gliwicach w Czytelni Sztuki poprowadzę spotkanie z Filipem n.t. "Źle urodzonych". Czas to w końcu przeczytać.

PS. Który inteligent wymyślił, że na dworcu W-wa Wschodnia tor 10 i 12 są przy peronie pierwszym?


No comments: