2009/08/21

Jest takie pojęcie jak życiowa prawda. Życiową prawdą jest na przykład powiedzenie (dość kolokwialne i na wskroś wulgarne) o takiej treści: Kto się chujem urodził, skowronkiem nie umrze. Albo: biednemu zawsze wiatr w oczy. Taka mądrość.

Inną życiową prawdą jest to, że można być reporterem, albo można mieć być reporterem z szalem niezależnie od pogody. Szal gwarantuje dobry wizerunek. Szal pięknie się rozwija do słowa szalony. Szalony nie w złym słowa znaczeniu. Szalona może być miłość, szalone życie, porywające. Takie ma znaczenie szal.

Ze zjazdu na zjazd szkoły, przybywa noszących szal. W mediach co więcej informacji o fotografach, to nie mieć szalu staje się obciachem. Jak przyjechał na spotkanie jedyny czeski członek agencji VII, to miał szal i co chwilę wtrącał: you know..., a czasem ...anyway. Wielka postać, a skończyło się tak, że ludzie wyszli z żalem ze spotkania. W kiblu zawisła fotka (taka tradycja wernisażu jednego zdjęcia) wykonana temuż bohaterowi w czasie, gdy w nim był. Z podpisem: XX (tu imię i nazwisko bohatera), world famous photographer got his fucking piss here.

Życie jest tak urządzone, że na olimpiadach czasem sędziowie mają wątpliwości, czy biegaczka bijąca rekord nie jest facetem. W Polsce akcja taka się zdarzyła w latach sześćdziesiątych. Medal chyba cofnięto o ile pamiętam, a lekkoatletka okazała się być obojnakiem.

Życie też doprowadziło, że więcej zarabia fotograf ślubny w jeden weekend niż reporter wojenny po powrocie z rejonu konfliktu i sprzedanym materiałem. Gazety publikują (wyszło mi przez pomyłkę: bublikują - błąd, a jaki prawdziwy) dużo kiepskich fot. Dużo jest fotografów. Dużo jest szkół. Po szkole dużo jest artystów w szalach. A jak jest duża podaż, a popyt maleje - ceny spadają. Duża podaż w teorii ma doprowadzić do podnoszenia jakości przez wzrost konkurencji. Życie pokazuje, że czasem prosta logika zawodzi.

Nawet mnie.

Wpadliśmy wczoraj z kolegą na pomysł, by zrobić olimpiadę taką wszechsportową. Wszystkie dyscypliny na jednej płycie boiska. Każdy z każdym w swojej specjalizacji. Mecz absolutny. Piłkarze, szachiści, dżokeje, ciężarowcy, judocy, biatloniści, a z autów wyrzucają łucznicy i szermierze. Wygrywa trzech, którzy przeżyją. Włącznie z końmi. Równość, to równość.

A na trybunach jedwabne szaliki powiewające nad rzędem białych elek.

5 comments:

Anonymous said...

Dobry tekst.
Nie wiedziałem, że ludzie w itfie muszą się lansować na szalach ;-)

Wojtek Sienkiewicz said...

itf to nie Watykan

BB said...

Wiadomo o czym piszesz, ale dajmy na to zimą jest więcej fotografów w szalach. Nawet jeśli latem szali nie noszą. I co wtedy?

Poza tym taki Streit szalikiem się owija a jednak fotografem w szalu nie jest.

Wojtek Sienkiewicz said...

Streita w szaliku nie widziałem, co innego z wroną na szyi, ale szalika nigdy

guerilla said...

szalik szalowi nie równy. Nie wystarczy po prostu założyć szalik żeby mieć szal w około szyi. To ważna różnica.